„Hamlet” w reżyserii Magdy Szpecht, to właściwie nie sztuka teatralna, a coś między wykładem o człowieczeństwie i otwartym na publiczność performancem. Odejście od kanonów teatralnych można było zauważyć tuż po przekroczeniu progu Sali Teatralnej Teatru Andersena.
Na widza nie czekały, jak zwykle, krzesełka lecz pusta sala, bez scenografii i kosz na poduszki. Każdy mógł usiąść, gdzie chciał i podczas spektaklu dowolnie przechadzać się po sali, która była jednocześnie zarówno widownią jak i sceną. Aktorzy, ubrani w prywatne, współczesne ubrania, wtapiali się w tłum widzów.
Pierwsza część „Hamleta” to wykład z robotyki i pytanie czy androidy, podobnie jak dzieci, poprzez system kar i nagród, mogą się nauczyć człowieczeństwa.
Podczas pokazu był poruszony również problem płciowości zarówno ludzi jak i robotów i wynikające z tego konsekwencje - chociażby w polskiej gramatyce, która w przeciwieństwie do angielskiej, nie jest uniwersalna osobowo.
Po przerwie widzowie przenieśli się z sali wykładowej do świata Szekspira za sprawą androida, Homera16, który czytając Hamleta nie może zrozumieć pytania „być albo nie być?”. Aktorzy poruszają się na scenie w taki sposób, by zmusić widza do zmiany miejsca. Dzieje się tak na przykład w trakcie pogrzebu Ofelii, gdzie publika, jeśli chce zobaczyć wydarzenie musi osobiście uczestniczyć w pogrzebie.
W rolę Hamleta wcieliła się Maria Wąsiel. Na przekór szekspirowskim czasom, w „Hamlecie” Magdy Szpecht kobiety grają role męskie i odwrotnie. Spektakl wszedł do stałego repertuaru Teatru Andersena.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?