Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Przeokropny syf". "Ptaki latają po restauracji, a pot kapie mi z czoła na jedzenie". Relacja polskiego turysty z wakacji w Tunezji

Damian Kelman
Damian Kelman
Marcin Koziestański
Marcin Koziestański
Nasz rozmówca przysłał kilka zdjęć, na których widać w jakich warunkach przyszło mu wypoczywać
Nasz rozmówca przysłał kilka zdjęć, na których widać w jakich warunkach przyszło mu wypoczywać fot. czytelnik
Jabłko zamiast egzotycznych owoców. Śmierdzący chlorem ręcznik zamiast kołdry. Klimatyzacja grzeje, a nie chłodzi. Wystające deski na zjeżdżalni dla dzieci. To tylko kilka "atrakcji", na jakie trafił nasz Czytelnik, który postanowił wybrać się na wakacje do Tunezji. - To skandal! Zapłaciliśmy za czterogwiazdkowy hotel - mówi.

- To co się tu dzieje, to jest jakiś dramat. Myślę, że to się może skończyć w sądzie pozwem. Chcieliśmy hotel czterogwiazdkowy w ciepłym miejscu. Z przelotem nie mieliśmy żadnych problemów. Przylecieliśmy w nocy z niedzieli na poniedziałek, około godz. 1 byliśmy w hotelu Riviera (Hôtel Riviera Sousse w Tunezji – przyp. red.). Zameldowaliśmy się, natomiast żadne jedzenie na nas nie czekało. To jest zazwyczaj standard, wszyscy przyjechaliśmy głodni. Chcieliśmy szybko pójść spać. Odpaliliśmy klimatyzację, natomiast mam wrażenie, że ona zamiast chłodzić, to grzeje. Dodatkowo nie dostaliśmy żadnej poszewki na używaną kołdrę! Zdecydowaliśmy więc, że będziemy spać pod swoimi ręcznikami - opowiada nasz Czytelnik.

Mężczyzna, który wraz z narzeczoną poleciał do Tunezji z biurem podróży Rainbow relacjonuje, że następnego dnia rano poszedł na spotkanie z kobietą, która przedstawiła się jako rezydentka.

Niebezpieczne deski na zjeżdżalni

- Po czasie się jednak okazało, że to asystentka rezydentki, która w ogóle nie reaguje na nasze uwagi. My oczekujemy zmiany hotelu, nie pokoi, ale hotelu, na inny - czterogwiazdkowy, jak było w ogłoszeniu. Na wycieczkę przyjechało wiele osób. Są małe dzieci, które się nastawiły na zabawę, są ludzie, którzy przyjechali tylko na siedem dni, więc zaraz im się urlop kończy. Dopiero po czasie jedna z uczestniczek zorientowała się, że kobieta odpowiedzialna za naszą grupę ma na plakietce napisane "asystentka rezydenta". Zażądaliśmy numeru do rezydenta, ale nie chciała nam go zdradzić, mówiąc, że jest zapisany na ścianie w lobby. Zadzwoniliśmy, lecz rezydentka miała wyłączony telefon. Po dwóch telefonach do centrali, coś podobno zgłosili, ale nie wiadomo, ile to będzie rozpatrywane - skarży się nasz Czytelnik.

Jak mówi, dodatkowo wielu przebywających tam Polaków zgłasza, że podobno w biurach podróży w swoich miastach pracownicy Rainbow mówili, że hotel, w którym zamieszkali, współpracuje z innym - sąsiednim, który użycza aquaparku. - Natomiast asystentka nie wie nic o takiej ofercie, nie wie, co było przedstawiane w Polsce. Tu są zjeżdżalnie, ale dzieciaki mówią, że deski się łamią i są niebezpieczne - podkreśla turysta.

Do jedzenia: makaron i jabłko

Z jego relacji wynika, że jedna z Polek zrobiła w hotelu awanturę, bo jej pokój był w fatalnym stanie. Okazało się, że w każdym było coś nie tak. - W jednym brakowało wody, w drugim światła, w trzecim klimatyzacji. Ludzie nie mieli ręczników. Poprosiłem na recepcji o ręczniki, bo nie miałem czym się przykryć, ale śmierdzą chlorem, czy czymś podobnym - mówi mężczyzna.

Ale to nie koniec. Według turysty, fatalne warunki panują także w hotelowej restauracji. - Byłem w wielu miejscach, ale takiego bałaganu nie widziałem nigdzie: brudne szmaty podłożone pod ekspresem, brudne podłogi, podobno ptaki latają w środku. Jest przeokropny syf. Nigdzie nie ma klimatyzacji, kapie mi pot z czoła na moje jedzenie - dosłownie. Serwetek kelnerzy nie dają nowych, tylko przekładają ze stolików, gdzie ludzie zjedli. Jedna Polka mówiła, że wydzielają desery. Gdy przychodzisz na obiad spóźniony, czy na kolację, też jest problem. Byliśmy o 20:45, kolacja się kończy 21:30 i już żadnego picia nie było. Są brudne kubki, a jak brakuje plastikowych czy szklanych kubków, to podstawiają papierowe od espresso, które szybko rozmiękają.

Ludzie zapłacili za czteroosobową rodzinę we wrześniu tamtego roku 15 tysięcy za 14 dni. My zapłaciliśmy last minute za osobę ponad 4,5 tysiąca za 12 dni, a właściwie 11, bo pierwszego przyjechaliśmy bardzo późno. Proponują nam za dopłatą zmianę hotelu na lepszy. Ale w przypadku czteroosobowej rodziny byłby to koszt około trzech tysięcy - opowiada nasz Czytelnik.

- Ważne było dla nas, przede wszystkim, dobre jedzenie, ale to zupełnie się minęło z tym, co tutaj jest. Przyjechaliśmy do egzotycznego kraju, by popróbować nowych rzeczy, a są same "papki", jak makaron z sosem pomidorowym, który równie dobrze mogę zrobić w Polsce. Z owoców egzotycznych jest tylko arbuz. Arbuz, śliwka i jabłko to są jedyne owoce, które na nas czekają, ale nie na raz. Jednego dnia jabłko, innego arbuz. Jutro mamy spotkanie z jakimś innym rezydentem. Czekamy na rozwiązanie sytuacji - zakończył turysta.

Co na to Rainbow?

Jak udało nam się ustalić, po kilku godzinach od naszej rozmowy 12 osób z wycieczki przeniesiono do Hotelu Golf Residence. Nasz rozmówca nie znalazł się niestety w grupie przeniesionych.

O komentarz do sprawy poprosiliśmy biuro prasowe biura podróży Rainbow. Wysłaliśmy zapytanie, niestety do momentu publikacji nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

od 16 lat

lena

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo

Materiał oryginalny: "Przeokropny syf". "Ptaki latają po restauracji, a pot kapie mi z czoła na jedzenie". Relacja polskiego turysty z wakacji w Tunezji - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski