Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Przyszła pora na Melchiora”

dr Wioletta Woś IPN O/Lublin
Kopia Listu 34 zarekwirowana u Jana Józefa Lipskiego w dn. 23 III 1964 r. (AIPN)
Tytułowy Melchior to znany polski pisarz, dziennikarz i reportażysta Melchior Wańkowicz, który stał się bohaterem powiedzenia, krążącego po Warszawie w 1964 r. za sprawą procesu, będącego pokłosiem tzw. Listu 34.

Ów List 34 to dwa zdania, stanowiące treść protestu intelektualistów, które w istotny sposób wpłynęły na losy jednego z jego sygnatariuszy – Wańkowicza. W krótkim komunikacie domagano się respektowania praw konstytucyjnych w zakresie swobody dyskusji, rzetelnej informacji publicznej i prawa do krytyki. Równocześnie protestowano przeciwko ograniczeniu przydziału papieru na druk książek i zaostrzeniu cenzury prasowej. List podpisało 34 polskich intelektualistów skupionych wokół różnych środowisk, m.in. pisarze wspierający w okresie socrealizmu władze komunistyczne, jak Mieczysław Jastrun, Adam Ważyk czy Maria Dąbrowska oraz pisarze i dziennikarze opozycyjni, jak Jerzy Turowicz czy Paweł Jasienica. Poza tym w grupie tej znaleźli się znani naukowcy, jak Karol Estreicher, Jan Parandowski czy Władysław Tatarkiewicz. Zebrane pod listem podpisy świadczyły o solidaryzowaniu się w walce o poprawę polityki kulturalnej twórców reprezentujących odmienne środowiska intelektualne, skupionych wokół różnych dziedzin kultury, sztuki i nauki.

Pomysłodawca listu pisarz, felietonista Antoni Słonimski złożył go kancelarii premiera Józefa Cyrankiewicza w dniu 14 marca 1964 r., choć niektórzy sygnatariusze mieli wątpliwości zarówno co do treści, jak i formy pisma. Jednym z nich był Wańkowicz, który uważał, że zwięzłość przekazu dyskredytuje go jako formalną korespondencję kierowaną do przedstawiciela władzy państwowej. Pismo nie doczekało się formalnej odpowiedzi. Jednak fakt, że pod koniec marca 1964 r. treść Listu 34 została odczytana na antenie Radia Wolna Europa (RWE), a dwa tygodnie później na łamach „The Times” grupa zachodnich intelektualistów wyraziła swoje poparcie dla polskich kolegów - sygnatariuszy protestu, miał już daleko idące następstwa.

Reakcja władz w postaci represji skierowanych wobec środowiska intelektualistów była niemal natychmiastowa. Jako pierwszy konsekwencje zbierania podpisów pod Listem 34 poniósł Józef Lipski, którego aresztowano na 24 godziny, a w domu przeprowadzono rewizję. Sankcją w postaci zakazu publikacji cyklu felietonów na łamach „Szpilek” objęto Słonimskiego, a zakazem wyjazdów zagranicznych ukarano m. in. krytyka literackiego i tłumacza Jana Kotta. Ceną, jaką z kolei zapłacił za swój podpis Turowicz było zmniejszenie nakładu redagowanego przez niego „Tygodnika Powszechnego” z 40 do 30 tys. egzemplarzy. Władze zastosowały również zakaz wypowiadania się sygnatariuszy w radiu i telewizji, dodatkowo cofając im druk publikacji ich autorstwa.

Wskutek zastosowanych represji część intelektualistów, głównie naukowców, wycofała swoje poparcie dla Listu 34 i wystosowała własny protest przeciw mieszaniu się RWE w wewnętrzne sprawy Polski, opublikowany na łamach „The Times”. Dodatkowo władze komunistyczne podjęły próbę dyskredytacji protestującego środowiska intelektualnego poprzez przygotowanie przez organizację partyjną działającą przy Związku Literatów Polskich (ZLP) „kontrlistu”, podpisanego przez ok. 600 osób. Co ciekawe, ci nieliczni, którzy nie podpisali dokumentu, argumentowali to np. chorobą wzroku, uniemożliwiającą im zapoznanie się z jego treścią.

Jak już wspomniano, jednym z sygnatariuszy Listu 34 był 72-letni wówczas Wańkowicz, który w reakcji na wydarzenia marcowe napisał 29-stronicowy tekst, będący jego osobistym protestem przeciwko kampanii władz komunistycznych wobec intelektualistów. Równocześnie tekst ten, był projektem przemówienia, które autor zamierzał wygłosić na Walnym Zjeździe Oddziału Warszawskiego ZLP w październiku 1964 r. (ostatecznie przemawiała M. Dąbrowska). Maszynopis stał się pretekstem do aresztowania Wańkowicza i wszczęcia przeciwko niemu śledztwa pod zarzutem przekazywania za granicę materiałów szkalujących Polskę Ludową, zawierających „(…) fałszywe i oczerniające wiadomości o sytuacji na odcinku kultury w Polsce (...)”. Skąd taki zarzut Prokuratury Generalnej? Otóż w czerwcu 1964 r. Wańkowicz (mający amerykański paszport) przesłał maszynopis za pośrednictwem ambasady amerykańskiej córce Marcie Erdman, mieszkającej w Waszyngtonie, która przekazała go RWE, a jego fragmenty trafiły na antenę zachodniej rozgłośni.

Na skutek tych wydarzeń wobec Wańkowicza zastosowano areszt tymczasowy, a sam proces rozpoczął się 26 października 1964 r. dając podstawy do obaw, że władza komunistyczna nie tylko nie złagodzi kursu wobec intelektualistów, ale może go jeszcze zaostrzyć. Z drugiej strony fakt, że proces odbił się szerokim echem w prasie zagranicznej i wywołał interwencję senatorów amerykańskich u polskiego ambasadora w Waszyngtonie, budził niepokój rządzących, których sam Wańkowicz podejrzewał o szukanie pretekstu, by się z niego wycofać.

Pisarz odmawiał początkowo składania wyjaśnień, ale na skutek rozmowy z ministrem Mieczysławem Moczarem przyznał się do autorstwa maszynopisu, zaprzeczając intencji wysyłania go za granicę w celu rozpowszechniania. Zmiana postawy Wańkowicza mogła wynikać także z docierających do niego sygnałów o poparciu opinii publicznej, jak również z faktu, że dwóch z jego obrońców było współpracownikami SB. Wyrok skazujący oskarżonego pisarza na 3 lata więzienia ogłoszono w 9 listopada 1964 r., ale na mocy amnestii karę obniżono o połowę. Ostatecznie – ze względu na wiek skazanego – zwolniono go z aresztu, a sam proces w 1965 r. umorzono po rozmowie Wańkowicza z Gomułką.

Proces pisarza SB wykorzystała do inwigilacji środowiska intelektualistów, wśród którego pojawiały się głosy zarówno potępiające postawę Wańkowicza, jak i mu schlebiające. Dla twórców opozycyjnych proces, który miał być formą zastraszenia, przyniósł skutek odwrotny. Skonsolidował środowisko intelektualistów w krytyce decyzji o aresztowaniu popularnego reportażysty, który w opinii większości niepotrzebnie urósł do rangi obrońcy wolności słowa.

W 1990 r., 16 lat po śmierci, Wańkowicz został zrehabilitowany. Sąd Najwyższy wydając wyrok uniewinniający wskazał, że zamiarem pisarza nie było oczernianie ówczesnej władzy, a zwrócenie uwagi opinii publicznej na nieprawidłowości w odniesieniu do polityki kulturalnej państwa. Równocześnie uznał, że sporządzona przez Wańkowicza jego własna, subiektywna opinia o sytuacji w dziedzinie kultury nie zawierała informacji fałszywych, na które wskazywał Sąd Wojewódzki w 1964 r.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski