Helikopter, który nadleciał miał niemały problem z bezpiecznym wylądowaniem.- Wezwaliśmy policję, by po numerach rejestracyjnych pomogła nam ustalić kim jest właściciel auta. Później szukaliśmy go w szpitalu. Nie udało się go odnaleźć, śmigłowiec musiał lądować, kiedy samochód jeszcze stał na lądowisku - opowiada Agnieszka Osińska, rzecznik prasowy DSK w Lublinie.
Kierowcę w końcu udało się znaleźć. Był w szpitalnym oddziale ratunkowym. - Nie zauważyłem znaku - tłumaczył zdenerwowany. Nie tylko zamieszaniem jakie wywołał, ale i stanem zdrowia swego dziecka, które w trybie nagłym zostało przyjęte do szpitala. - Rozumiemy jego zdenerwowanie, dlatego nie będziemy wyciągać żadnych konsekwencji. Mężczyzna będzie musiał ponieść koszty przyjazdu lawety, która została wezwana aby odholować samochód - dodaje rzeczniczka prasowa.
To pierwszy przypadek w DSK, gdy ktoś zaparkował na lądowisku. Być może doszło do niego z powodu otwartej ze względu na śnieg i mróz bramy. Szpital obawiał się, że będą problemy z szybkim jej otwarciem. Jednak oprócz bramy są znaki, które informują o zakazie zatrzymywania.
Szczęściem w nieszczęściu jest także to, że DSK zamówiło śmigłowiec, aby zabrał jednego z pacjentów do innego szpitala. Pilot nie spieszył się, miał czas by manewrować podczas lądowania, tak by nie uszkodzić auta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?