Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rolnik spod Nałęczowa oskarżony o podpalenie żony i domu

Marcin Koziestański
Antoni W. w sądzie sprawiał wrażenie załamanego. Płakał
Antoni W. w sądzie sprawiał wrażenie załamanego. Płakał Anna Kurkiewicz
Miał podpalić dom i żonę. Sąsiadowi tłumaczył, że to dym z pieca. W środę rolnik z Bronic (gm. Nałęczów) stanął przed sądem w Lublinie.

- Nie chciałem jej zabić! Nigdy jej nawet nie groziłem! Przez 37 lat małżeństwa byliśmy zgodną rodziną. Ostatnio wcale się nie kłóciliśmy - przekonywał w środę w sądzie Andrzej W.

60-latek jest oskarżony o to, że 19 kwietnia 2015 r. rozlał benzynę w domu, gdzie przebywała jego żona, po czym podpalił paliwo zapałką. W wyniku zdarzenia Bożena W. doznała poparzeń II i III stopnia. Zmarła 5 dni później w szpitalu.

- Nie przyznaję się do winy - stwierdził oskarżony 60-latek. - Wypiliśmy z żoną pół litra wódki. Bożena miała złamaną nogę, poruszała się o kuli. Twierdziła, że jest dla mnie ciężarem i że zaraz skończy ze sobą. Powiedziałem, że jak ona chce umrzeć, to skończymy ze sobą razem. Nie było sensu samemu bez niej żyć - opowiadał oskarżony.

I dodawał: Przyniosłem kanister z benzyną. Jednak nie pamiętam, żebym ją rozlewał. Faktem jest, że żona zapaliła papierosa i rzuciła zapałkę na podłogę. Wtedy dom stanął w płomieniach. Po wybuchu mężczyzna miał usiąść na wersalce, przykryć głowę kurtką i czekać na śmierć. - Było mi wszystko jedno - zeznawał.

Jednak, gdy w domu zrobiło się gorąco, Andrzej W. postanowił wyjść na dwór.

- Żona już siedziała na schodkach na zewnątrz. Przecież, jakbym ją podpalił, to zginęłaby na miejscu. A my jeszcze rozmawialiśmy. Mówiła: ale się porobiło.

Oskarżony próbował przekonywać, że do podpalenia doszło z inicjatywy żony, a sam po wszystkim zadzwonił nawet po pomoc. Jednak z jego wcześniejszych zeznań wynikało, że sam podpalił benzynę. Przed prokuratorem zeznawał:

- Zrobiłem to przez głupotę, chciałem żeby żona się mnie przestraszyła i przestała ze mną kłócić.

- To nieprawdziwe zeznania! - odrzekł Andrzej W. - Zostałem do nich przymuszony. Bardzo żałuję tego co się stało - przekonywał ze łzami w oczach.

W środę zeznania złożyła również Karolina R., policjantka, która była na miejsce zdarzenia.

- Oskarżony był pod wpływem alkoholu (miał 4 promile), nie chciał powiedzieć jak się nazywa. Mówił jedynie, że ma na imię Krzysztof. Przyznał się, że sam podpalił dom. Miał przy sobie 10 tys. zł - zeznawała policjantka.

Pieniądze znalezione przy oskarżonym pochodziły ze sprzedaży działki. Większość z zysków miał dostać syn Andrzeja W. To o pieniądze mieli się kłócić członkowie rodziny.

- Bożena W. miała oparzenia na 80 proc. ciała. Była naga. Miała stopione ubrania i spalone włosy - dodała policjantka.
Jej słowa potwierdził sąsiad rodziny Sebastian Ch. - Przykryłem ją kurtką. Sąsiad powiedział mi, że pożar wybuchł, gdy palił w piecu i przez przypadek doszło do zaprószenia - mówił.

W środę miały być przesłuchane również dzieci małżeństwa. Jednak odmówiły składania zeznań. Kolejną rozprawę sąd wyznaczył na 15 października.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski