Gigant, którego budowa zaczęła się w 1972 roku, a produkcja ruszyła 11 lat później, nieodwracalnie żegna się z miastem. Przez ostatnie lata dogorywał. Cała jego "działalność" polegała wyłącznie na spieniężaniu tego, co się dało. Wszystko po to tylko, aby pospłacać długą listę wierzycieli, na której znaleźli się m.in.: Gmina Lublin, ZUS, Urząd Skarbowy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych i prywatne osoby. Zajmował się tym Dariusz Warda, powołany w marcu 2005 roku syndyk masy upadłościowej. Kiedy wszedł do odlewni była ona pogrążona w chaosie. - Na początku trudne było zapanowanie nad tym, co tam się działo, powstrzymanie kradzieży - opowiada Dariusz Warda.
Po uporządkowaniu spraw papierkowych i podliczeniu majątku zaczęła się jego sprzedaż. - Wszystkie nieruchomości mają właścicieli, którzy prowadzą na nich działalność gospodarczą - dodaje Dariusz Warda. Przez siedem lat udało mu się odzyskać ok. 29 milionów złotych. Lwia część tej kwoty pochodziła ze sprzedaży nieruchomości (25 mln zł). Syndykowi udało się też zmniejszyć roszczenia Gminy Lublin, która początkowo twierdziła, że należą się jej się aż 32,2 mln zł tytułem podatku od nieruchomości za lata 2000-2004. Sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. W końcu wielkość tego długu zmniejszyła się do 19,3 mln zł.
Sam Warda za bycie syndykiem otrzymał 600 tys. zł, chciał 1,3 mln zł.
Macie archiwalne zdjęcia odlewni Ursus? Ślijcie na maila: [email protected]
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?