Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ks. Adam Bab: Światu potrzebny jest bunt młodych

Piotr Nowak
Ks. Adam Bab jest koordynatorem ŚDM w archidiecezji lubelskiej i wikariuszem biskupim do spraw młodzieży
Ks. Adam Bab jest koordynatorem ŚDM w archidiecezji lubelskiej i wikariuszem biskupim do spraw młodzieży Piotr Duda
Blisko trzy miliony wiernych wzięło udział w centralnych obchodach Światowych Dni Młodzieży. O najważniejszych elementach nauki papieża Franciszka rozmawiamy z ks. Adamem Babem, koordynatorem Światowych Dni Młodzieży w diecezji lubelskiej.

To były gorące tygodnie dla księdza jako koordynatora ŚDM w diecezji lubelskiej.
Nie tyle tygodnie, co lata, bo przygotowania ruszyły w chwili ogłoszenia informacji, że następne Światowe Dni Młodzieży odbędą się w Polsce, czyli w 2013 r. Wtedy też dowiedzieliśmy się, że będziemy gościć pielgrzymów w diecezjach, w tym w Lublinie.

Od tego czasu trwała praca organizacyjna.
Oczywiście, sama organizacja była pewnym wysiłkiem, ale nie sposób było nie przeżywać tego religijnie. W komitecie diecezjalnym było dwóch księży, pozostali to ludzie młodzi. Wszyscy potraktowali to doświadczenie nie tylko jako pracę, ale też jako wydarzenie duchowe.

W przygotowania włączyła się armia ochotników.
Kilkaset osób było zaangażowanych w sztabach parafialnych, które przyjmowały pielgrzymów. Do tego trzeba doliczyć około 100 wolontariuszy diecezjalnych pracujących w sekcji ewangelizacyjnej, medialnej i innych. Wielu młodych ludzi włączało się w akcje organizowane doraźnie, np. happening z okazji 300 czy 100 dni do ŚDM, czy w inne wydarzenia w ramach duchowych przygotowań do ŚDM. Kilkaset osób było związanych z Areną Młodych, wydarzeniem zorganizowanym na tydzień przed spotkaniem w Krakowie. W sumie około 1,5 tys. pomocników.

Plus rodziny przyjmujące około 3,5 tysiąca pielgrzymów i kilka tysięcy osób, które wyjechały do Krakowa. Wielu zwróciło uwagę na wspaniałą atmosferę, którą dało się zaobserwować wśród ludzi z całego świata. Czy Ksiądz również odczuł ten entuzjazm?
Odczułem, aczkolwiek to były już moje siódme Światowe Dni Młodzieży, więc wiedziałem, czego się spodziewać. Takie po prostu są. Atmosfera entuzjazmu, życzliwości, otwartości i pokojowy klimat towarzyszą tym spotkaniom zawsze. Tym, co nas wyróżniło, była polska gościnność i otwartość na przyjęcie tych ludzi.

Ojciec Święty zwrócił uwagę na aktualne wydarzenia polityczne i społeczne. Zwłaszcza na problem wojen i uchodźców z Syrii. Mówił o obowiązku pomocy uchodźcom jako naszym bliźnim. Przypominał, że nie możemy się na nich zamykać.
Owszem, Ewangelia stawia przed nami to wyzwanie. Pan Jezus mówi wprost, że „byłem obcym, a przyjęliście mnie”. Więc my przed jego wezwaniem, jeżeli traktujemy je poważnie, uciec nie możemy. I o tym przypomniał papież i inni biskupi podczas katechez z młodzieżą. Natomiast inną rzeczą jest to, że to przyjmowanie osób, które potrzebują pomocy, musi się odbyć w sposób bezpieczny dla przyjmujących. A za bezpieczeństwo są odpowiedzialne władze państwowe. To one mają tak zorganizować przyjęcie, żeby to było bezpieczne.

Zastanówmy się nad słowami papieża Franciszka. Najważniejsze wątki z całego czterodniowego pobytu można chyba sprowadzić do jednego kazania, które wygłosił w Brzegach w sobotę. Mówił wtedy o paraliżu wśród młodych, który rodzi się wówczas, gdy „sądzimy, że abyśmy byli szczęśliwi, potrzebujemy dobrej kanapy”. Nazwał to zjawisko „szczęściem z kanapą” lub „kanapaszczęściem”.
Jako duszpasterz również zauważam, że wielu młodych ludzi wzrasta w klimacie czci dla wygody, komfortu i unikania trudu. Papież zwrócił uwagę, że to jest uciekanie od prawdziwego życia. Z drugiej strony, nie mamy nad życiem aż takiej kontroli, żeby w stu procentach nim zarządzać, aby uniknąć trudu i wysiłku. To są jego naturalne elementy. Dlatego Ojciec Święty zwrócił uwagę na wartość tego trudu i zaangażowania. Powiedział, że czynienie dobra, nieraz mimo różnych trudności, nadaje naszemu życiu sens. Ten, kto się poddaje presji wygody, łatwizny, wchodzi w życie, które jest wegetacją.

Podobne uwagi słyszeliśmy w nauce Kościoła już wcześniej.
To są wartości, które młodym głosił Jan Paweł II. Taka jest Ewangelia. Już sam Jezus mówił o ciasnej bramie i wąskiej drodze wiodącej do życia. Nauczał o prawdziwym życiu, które jest sensowne wtedy, kiedy jest czynieniem dobra. Inna sprawa, że papież Franciszek przypomina to nauczanie w kontekście konsumpcjonizmu.

Papież Franciszek przekazuje naukę, którą Kościół powtarza od dwóch tysięcy lat, uczy, ale robi to w sposób przystępny dla młodego słuchacza. Mówi o kanapie, która jest synonimem luksusu, umożliwia spokój, wygodne granie w gry wideo, ale usypia naszą czujność. W konsekwencji osoby „bardziej żywe, ale nie lepsze”, jak to ujął Ojciec Święty, decydują o naszej przyszłości. Obok głębokich przemyśleń daje też proste rady. Jak ta wygłoszona z okna papieskiego 28 lipca: „Pamiętajcie o trzech słowach, które pomagają żyć w małżeństwie: pozwól, dziękuję i przepraszam”.
To jest bardzo charakterystyczne dla papieża Franciszka, że nie mówi językiem dokumentów Kościoła, tylko słowami bardzo pasterskimi, wręcz kaznodziejskimi. W tym sensie jest on też medialny i łatwy w odbiorze. Tym bardziej że mówi o rzeczach bardzo prostych i ludzkich. Co nie znaczy, że błahych. To sprawy, które kształtują relacje między nami i jeżeli o nie zadbamy, to życie nam się będzie lepiej układać.

Ze słów papieża przebija duża nadzieja, jaką pokłada w młodzieży. W sobotę na Campus Misericordiae powiedział: „Dzisiaj my, dorośli, potrzebujemy was, byście nas nauczyli (…) żyć razem w różnorodności, w dialogu, w dzieleniu wielokulturowości nie jako zagrożenia, lecz jako szansy.”

Samo wydarzenie, jakim są Światowe Dni Młodzieży, jest przykładem widocznej różnorodności w językach, kolorach skóry i obyczajach. Ale łączy wszystkich wiara i radość w jej manifestowaniu. Można zaplanować przebieg liturgii, spektakle, logistykę przedsięwzięcia, ale emocji ludzi nie można wytrenować. Więc mieliśmy do czynienia z różnorodnością przeżytą w pokoju i zgodzie. To owoc tego, że jesteśmy w Kościele. Misją Kościoła wobec świata jest pokazanie, że jeśli łączy nas dobro i wiara, to nie ma między nami sporów. Natomiast wynikający ze słów papieża krytyczny osąd pokolenia starszych, rodziców tych, którzy przybyli na spotkanie z papieżem, o których mówi, że „potrzebujemy was, byście nas nauczyli”, ja bym powiązał z krytyką konsumpcjonizmu. Bo to nie młodzi zbudowali świat, który mamy dzisiaj. On został urządzony przez starsze pokolenie. To one przygotowują precyzyjne kampanie marketingowe, które są adresowane do młodych. Odwołują się sprytnie do różnych wartości, które się mogą młodym podobać i próbują sprzedać im radość, satysfakcję, ale tak naprawdę chcą na nich zarobić. Dlatego potrzebny jest bunt młodych, którzy upomnieliby się o świat bardziej ludzki. Nie chodzi o bunt, który zamieni się w walkę czy anarchię, ale o bunt, który będzie źródłem zapału do cierpliwego budowania innego, bardziej ludzkiego świata.

Często słychać narzekania na „dzisiejszą młodzież”. Jaka ona była podczas tych ŚDM?
Współpracowałem z młodzieżą, która dała z siebie bardzo dużo. Osoby, które działały ze mną w komitecie, musiały nieraz zaliczyć sesje na studiach, napisać i obronić prace magisterskie i licencjackie, a jednocześnie bardzo wiele z siebie, swojego czasu i kreatywności oddali na rzecz Światowych Dni Młodzieży. Jestem z nich dumny i wdzięczny im za tę postawę. Zwłaszcza że na wielu rzeczach znają się lepiej niż ja i te talenty wykorzystali podczas przygotowań. Oczywiście pracując z młodymi, trzeba też dużą pracę włożyć w motywację, bo trud, zmęczenie prowokuje do pytań: „Dlaczego ja w tym siedzę?”. Muszą być jakieś głębsze wartości, które podtrzymują to zaangażowanie. W tym też była moja rola jako duszpasterza, żeby te motywacje pielęgnować. Takie doładowanie zawsze jest potrzebne, bo kiedy wszystko idzie łatwo i pięknie nikt sobie poważniejszych pytań nie zadaje. Natomiast gdy pojawiają się trudności i trzeba zapytać się o wierność do końca, to pojawia się pytanie: „W imię czego?”.

Podsumowując Światowe Dni Młodzieży w Krakowie papież Franciszek powiedział: „Polska przypomina dziś całej Europie, że nie może być mowy o przyszłości kontynentu bez jego wartości założycielskich, których z kolei centrum stanowi chrześcijańska wizja człowieka”. Czy czuje Ksiądz satysfakcję, że Ojciec Święty tak pochlebnie wypowiada się o nas?

Odebrałbym to inaczej. Czuję satysfakcję, jako członek Kościoła, który w każdej szerokości geograficznej jest w stanie coś istotnego konkretnemu społeczeństwu zaoferować. Myślę, że sam problem z podejściem do uchodźców wynika z tego, że Europa zapomniała o swojej chrześcijańskiej tożsamości. Gdyby ona była silna, gdybyśmy się nie wstydzili kim jesteśmy, to też łatwiej by nam było dzisiaj sobie z tym problemem poradzić. Stanąć twarzą w twarz z innym człowiekiem, wiedząc jednocześnie, kim jestem i co mogę mu zaoferować. Tymczasem nieraz osoby, które do nas przybywają, lepiej potrafią mówić o wartościach i odwoływać się do nich niż my sami. Na tym tle brak poczucia własnej głębokiej tożsamości sprawia, że jesteśmy czasem przestraszeni i zdezorientowani w kontakcie z drugim człowiekiem. Jeśli mogę powiedzieć, że w Polsce ta chrześcijańska tożsamość jest silna, to Panu Bogu dziękować.

Kolejne ŚDM odbędą się za trzy lata w Panamie. Wybiera się Ksiądz?
Postaram się uczestniczyć w tych spotkaniach. Żeby podładować akumulatory widokiem młodego Kościoła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski