Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Serce pana Jacka jest pod specjalnym nadzorem

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Od lewej: dr Szymon Budrejko z Kliniki Elektrofizjologii i Elektroterapii Serca GUMed, prof. Ludmiła Daniłowicz-Szymanowicz, kier.  Kliniki Kardiologii i Elektroterapii GUMed i z tej samej Kliniki dr hab. Maciej Kempa
Od lewej: dr Szymon Budrejko z Kliniki Elektrofizjologii i Elektroterapii Serca GUMed, prof. Ludmiła Daniłowicz-Szymanowicz, kier. Kliniki Kardiologii i Elektroterapii GUMed i z tej samej Kliniki dr hab. Maciej Kempa GUMed
Mija 10 lat od wprowadzenia do polskiej kardiologii nowoczesnej metody zapobiegania nagłym zgonom z powodu arytmii serca. Dokonali tego gdańscy kardiolodzy.

Był luty 2014 roku. Do Kliniki Kardiologii i Elektroterapii Serca Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego zgłosił się młody, zaledwie 40-letni mężczyzna, Jacek Domski, któremu podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych nagle stanęło serce.

Choć nigdy wcześniej nie przeżył podobnego incydentu i nie miał żadnych problemów z sercem lekarze z kalifornijskiego szpitala John Muir Medical Center uznali, że w przypadku zatrzymania krążenia, do którego doszło u pacjenta, koniecznie trzeba go zabezpieczyć specjalnym urządzeniem, które w razie niebezpieczeństwa będzie interweniować i uratuje mu życie.

Tym urządzeniem był podskórny kardiowerter-defibrylator S-ICD. Amerykańscy lekarze nie przeprowadzili jednak zabiegu implantacji tego podskórnego kardiowertera-defibrylatora prawidłowo i pacjentowi groziło wystąpienie groźnych powikłań.

- Szukałem pomocy u kardiologów, bo po powrocie do Polski okazało się, że to wszczepienie było zbyt płytkie - wspomina Jacek Domski. - Defibrylator mógł przebić skórę i po prostu wypaść, bo był za płytko osadzony.

Nie ulegało kwestii, że chory pilnie wymagał przeprowadzenia zabiegu naprawczego. Problem w tym, że ani kardiolodzy z ośrodka w Gdańsku, ani z żadnego innego ośrodka w Polsce tego rodzaju urządzenia dotąd nie wszczepiali.

- Niezwykle trudne było już samo sprowadzenie z zagranicy specjalnego programatora pozwalającego na włączanie i wyłączanie oraz odpowiednie ustawienie implantowanego urządzenia wspomina dr hab. med. Maciej Kempa z Kliniki Kardiologii i Elektroterapii Serca GUMed. - Szczęśliwie w krótkim czasie udało się pozyskać od producenta w USA potrzebny sprzęt oraz zebrać grupę specjalistów gotowych podjąć się wyzwania.

21 lutego 2014 roku zespół pod kierunkiem dr. hab. n. med. Macieja Kempy przeprowadził pierwszy w Polsce zabieg z wykorzystaniem podskórnego kardiowertera-defibrylatora. W skład zespołu weszli:

  • chirurdzy dr Marek Muraszko-Kuźma i dr Szymon Kołacz,
  • kardiolog dr Szymon Budrejko
  • oraz anestezjolog dr Antoni Ottowicz.

W znieczuleniu ogólnym lekarze zmienili położenie mięśnia najszerszego grzbietu, tak by przykrywał wszczepione urządzenie. Przeprowadzono również test defibrylatora: sztucznie wywołano arytmię, która została prawidłowo rozpoznana przez urządzenie i przerwana.

  • Zadaniem tego urządzenia jest przerwanie arytmii komorowych (migotania komór i częstoskurczu komorowego) tzw. szokiem elektrycznym i przywrócenie sercu prawidłowego rytmu - tłumaczy dr Kempa.

Sytuacja była bardzo groźna. Ryzyko, że serce pana Jacka zatrzyma się ponownie, było bardzo duże. Według statystyk - do ponownego zatrzymania krążenia dochodzi u 40-50 proc. takich pacjentów w ciągu dwóch lat. Zabieg zakończył się pełnym sukcesem a wszczepione urządzenie zapewniło bezpieczeństwo pacjentowi do chwili obecnej.

Reporterska relacja z tego wydarzenia dziesięć lat temu ukazała się na łamach „Dziennika Bałtyckiego”. Udało nam się odnaleźć jego głównego bohatera - pana Jacka Domskiego, mieszkańca Koszalina.

Jacek Domski. 10 lat życia po operacji

Jacek Domski jest subordynowanym pacjentem. Zgłasza się do Poradni Zaburzeń Rytmu Serca w UCK w wyznaczonych terminach, przestrzega zaleceń lekarzy.

- Jestem aktywny fizycznie, regularnie grywam w badmintona, nie mam nadwagi - wylicza pan Jacek.

Jacek Domski, przeszedł operację 21 lutego 2014 r.
Jacek Domski, przeszedł operację 21 lutego 2014 r. arch. prywatne

Jacek Domski przyznaje, że czuje się spełniony - i zawodowo i prywatnie. Nadal związany jest z Politechniką Koszalińską, jest dr. hab., kierownikiem Katedry Budownictwa i Materiałów Budowlanych. Ma żonę, syna i dwie córki.

I zdaje sobie sprawę, że od jego przypadku rozpoczął się nowy rozdział w rozwoju polskiej kardiologii. Ten pierwszy zabieg umożliwił szersze wprowadzenie tej metody w Polsce.

- Niestety, w początkowym okresie, ze względu na trudności w uzyskaniu refundacji, implantacje S-ICD były znacznie utrudnione, co powodowało, że w połączeniu z wysoką ceną urządzenia (około 70 tys. zł) liczba wykonywanych procedur była niewielka - wspomina dr Kempa. - Dopiero w styczniu 2019 roku kiedy wprowadzono pełną refundację tej metody leczenia liczba implantacji podskórnych kardiowerterów-defibrylatorów w naszym kraju zaczęła rosnąć.

Warto dodać, że prowadzony obecnie pilotaż tak zwanej sieci kardiologicznej dodatkowo ułatwia szerokie stosowanie tej metody leczenia. Jej finansowanie bowiem nie jest limitowane, co powoduje, że ośrodki prowadzące leczenie za pomocą podskórnych kardiowerterów-defibrylatorów mogą w nie wyposażyć wszystkich potrzebujących.

Klinika Kardiologii i Elektroterapii Serca Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, kierowana obecnie przez prof. dr. hab. med. Ludmiłę Daniłowicz-Szymanowicz pozostaje jednym z polskich liderów w ilości wykonywanych zabiegów. W tym miesiącu, po 10 latach od wprowadzenia metody, liczba chorych przekroczyła 150.

Mimo wielu zalet układy podskórne mają też ograniczenia. Obecnie podstawowym przeciwwskazaniem do zastosowania S-ICD pozostaje konieczność jednoczesnego prowadzenia stałej stymulacji serca, w tym tak zwanej stymulacji resynchronizującej. Czyli nie jest to urządzenie dla pacjentów zagrożonych arytmiami z jednoczesną wolną akcją serca. Jednak trwają prace mające rozwiązać i ten problem.

Od wielu lat uznaną i powszechnie stosowaną metodą zapobiegania nagłym zgonom sercowym w przebiegu komorowych zaburzeń rytmu jest implantacja kardiowertera-defibrylatora, którego elektrody wprowadza się przez żyły do serca. Twórcą tej metody był Mieczysław Mirowski. Polski lekarz, który jeszcze w trakcie studiów medycznych w Gdańskiej Akademii Medycznej emigrował i ostatecznie osiadł i pracował w Stanach Zjednoczonych. Tam właśnie w roku 1980 przeprowadził pierwsze implantacje skonstruowanego przez siebie urządzenia.

W Polsce defibrylatory zaczęto stosować w 1987 roku. Jednak ich implantacja wiązała się z zabiegiem kardiochirurgicznym polegającym na otwarciu klatki piersiowej i naszyciu elektrod bezpośrednio na serce. Dopiero w 1995 roku w Polsce, a konkretnie w Gdańskiej Akademii Medycznej zastosowano kardiowerter z elektrodą wprowadzaną drogą przezżylną, a zatem implantacja nie wymagała wykonania operacji kardiochirurgicznej a zabieg przypominał wszczepienie zwykłego rozrusznika serca. Jednak jak w przypadku każdej procedury medycznej, i tą charakteryzują pewne ryzyka.

Podstawowym problemem stosowania opisanych układów przezżylnych są powikłania polegające na zakażeniu implantu lub na uszkodzeniu umieszczonych wewnątrz serca i naczyń elektrod. Jedyną możliwością leczenia w takiej sytuacji jest usunięcie elektrody i jej wymiana na nową (w przypadku uszkodzenia) lub całkowite usunięcie układu (w przypadku infekcji). Można zatem powiedzieć, że to właśnie elektrody przezżylne stanowią „piętę achillesową” współczesnych układów defibrylujących.

Ponadto istnieje grupa pacjentów, u których z różnych przyczyn implantacja tradycyjnego układu jest niemożliwa lub obarczona dużym ryzykiem. Wynikać to może z niedrożności żylnej, infekcji czy wad układu sercowo-naczyniowego. Ponadto sama procedura wszczepienia defibrylatora niesie ze sobą pewne ryzyko wynikające zarówno z umieszczania elementów układu w sercu jak i naczyniach.

Próbą rozwiązania tych problemów było wprowadzenie całkowicie podskórnego układu (pozbawionego elementów wewnątrznaczyniowych), który wszczepiony choremu pełniłby podobną rolę, czuwając nad bezpieczeństwem pacjenta. Tak powstał podskórny kardiowerter-defibrylator (S-ICD. Pierwsze implantacje S-ICD na świecie przeprowadzono niecałe 20 lat temu. Aktualnie obowiązujące zalecenia Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego poświęcone leczeniu arytmii potwierdzają przydatność podskórnych systemów defibrylujących.
Szczęśliwie ta nowoczesna metoda leczenia dostępna jest w Polsce.

ZOBACZ TEŻ: Po raz pierwszy na Pomorzu! Kamizelka defibrylująca ratuje życie pacjentce z sercem uszkodzonym przez koronawirusa

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki