Na parkiecie oglądaliśmy reprezentantów wielu krajów, medalistów styczniowych mistrzostw Europy i tak świetni bohaterowie meczu zapewnili kibicom znakomitą rozrywkę, zacięte spotkanie i wiele efektownych zagrań, po których padały piękne bramki.
- Cieszę się, że tego meczu nie przegraliśmy w szatni – mówił już po ostatnim gwizdku rozgrywający Azotów, Piotr Masłowski. Puławianie rozpoczęli bez respektu dla utytułowanego rywala, a pierwszym, który zadał celny cios był Leos Petrovsky. 23-letni kołowy reprezentacji Czech w pierwszych minutach trzykrotnie udanie zakończył akcje Azotów.
Ale po tych trzech bramkach nagle się… „zaciął”. Chociaż koledzy wciąż dogrywali mu piłkę na czystą pozycję, to Petrovsky zmarnował wszystkie cztery okazje w pierwszej połowie, a potem kolejną „setkę” w drugiej części.
Podjęliśmy walkę, było fajne widowisko, wielu kibiców i super atmosfera. Do szczęścia zabrakło tylko punktów
Na szczęście w szeregach Azotów był także Rafał Przybylski, który chętnie rzucał w stronę bramki Vive, i co najważniejsze, robił to celnie. Miał cztery udane próby, a puławianie w 7 minucie prowadzili 7:5.
Goście po raz pierwszy objęli prowadzenie dopiero w 20 minucie, gdy Michała Zaporę pokonał Karol Bielecki (8:9). Szybko wyrównał jeszcze Przybylski, ale potem gra Azotów w ataku przestała funkcjonować. Zawodziła przede wszystkim skuteczność, a niewykorzystane sytuacje natychmiast mściły się kontratakami kielczan.
- Zabrakło nam skuteczności i koncentracji przy sytuacjach stuprocentowych. Z takim przeciwnikiem, jak Vive nie można sobie pozwolić na zmarnowanie siedmiu, ośmiu sytuacji sam na sam, bo to natychmiast zmienia się na bramkę w drugą stronę. Ale najważniejsze, że podjęliśmy walkę, było fajne widowisko, wielu kibiców i super atmosfera. Do szczęścia zabrakło tylko punktów – przyznaje Masłowski.
Mimo dobrej gry przez większość pierwszej połowy, na przerwę puławianie schodzili ze stratą trzech trafień (11:14).
W drugiej części zawodnikom Azotów Puławy ciężko było odrabiać straty. Przewaga Vive Tauronu systematycznie rosła, ale podopieczni trenera Ryszarda Skutnika ambitnie walczyli o korzystny rezultat. Kilka razy zaskakującym rzutem z drugiej linii zaskoczył Nikola Prce, udało się także wykorzystać błędy kielczan i wyprowadzić szybkie kontry.
W 52 minucie goście powadzili różnicą już aż ośmiu bramek (27:19), ale był to rezultat, który nie odzwierciedlał przebiegu spotkania. W ostatnim fragmencie meczu Azotom udało się jednak zmniejszyć rozmiary porażki do czterech trafień i końcowy wynik wydaje się być dużo sprawiedliwszym rozstrzygnięciem.
- Przed meczem powtarzałem, że Azotom bliżej do pierwszego miejsca, niż czwartego. Dlatego jestem zadowolony ze zwycięstwa. Wszyscy zawodnicy przyłożyli się do wygranej. Zagraliśmy niezły mecz, ale przez 60 minut mieliśmy duży szacunek do puławskiej drużyny i cały czas graliśmy bardzo skoncentrowanie – twierdzi Talant Dujszebajew, trener Vive Tauronu Kielce.
Do końca sezonu zasadniczego Azotom Puławy pozostały już tylko dwa mecze. Bez względu na ich rozstrzygnięcia, do fazy play-off przystąpią z trzeciej pozycji.
Azoty Puławy – Vive Tauron Kielce 25:29 (11:14)
Azoty: Zapora, Bogdanov, Krupa – Przybylski 6, Krajewski 5, Prce 5, Petrovsky 3, Kubisztal 3, Masłowski 2, Kuchczyński 1, Orzechowski, Sobol. Kary: 2 min. Trener: Ryszard Skutnik
Vive: Sego – Reichmann 7, Jurecki 5, Bielecki 4, Chrapkowski 2, Kus 2, Strlek 2, Buntić 2, Paczkowski 2, Cupić 2, Lijewski 1, Jachlewski, Zorman, Fąfara. Kary: 4 min. Trener: Talant Dujszebajew
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?