Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MKS Perła wygrywa Challenge Cup! Lublinianki z potrójną koroną [ZDJĘCIA]

AG
"Montex na tronie, Montex w potrójnej koronie!" To już coś więcej niż przyśpiewka kibiców lubelskich piłkarek ręcznych. Drużyna MKS Perła w niedzielę dokonała czegoś, czego nie udało się przez 17 lat - zdobyła europejskie trofeum, Challenge Cup. Stało się to po zwycięstwie nad hiszpańską Rocasa Gran Canaria 27:23.

MKS Perła Lublin - Rocasa Gran Canaria 27:23 (13:121)

MKS Perła: Januchta, Gawlik - Achruk 7, Gęga 6, Drabik 4, Nocuń 3, Midaliova 2, Matuszczyk 2, Stasiak 2, Rola 1, Rosiak, Repelewska, Skrzyniarz. Kary: 6 min. Trener: Robert Lis.

Gran Canaria: Navarro - Pizzo 6, Rodriguez 5, Mbengue 4, Toscano 3, Macedo 2, Cabezudo 2, Gonzalez 1, Schuster,, Gonzalez, Risco, Castillo. Kary: 2 min. Trener: Antonio Moreno.

Sędziowali: Vagif Aliyev, Alekper Aghakishiyev (AZE)

Widzów: 4000.

Lublin w niedzielę był biało-zielony. Na ulicach dało się spotkać kibiców, ubranych właśnie w barwy swojej ukochanej drużyny. Znacznie więcej niż zwykle fanów zasiadło też na trybunach hali Globus, gdzie ich ulubienice miały rozstrzygnąć bój o dominację w europejskim Challenge Cup. Pierwsze spotkanie na tym szczeblu zakończyło się remisem 22:22, więc kwestia zwycięstwa była otwarta.

Trzeba przyznać, że powitanie, jakie zgotowali lubelskim szczypiornistom kibice było godne złotego medalu. Biało-zieloni fani jeszcze przed początkowym gwizdkiem przemienili bowiem swoją twierdzę w prawdziwy kocioł.

Od pierwszych minut na tym gorącym parkiecie w drużynie MKS pojawiły się Weronika Gawlik, Joanna Drabik, Kinga Achruk, Marta Gęga, Kristina Repelewska, Małgorzata Rola i Dagmara Nocuń. Ta pierwsza od razu zaliczyła udaną interwencję, dzięki czemu lublinianki przeszły do ataku, a chwilę później trafienie na 1:0 zapisała na swoim koncie Marta Gęga. W 3. minucie wyrównała Pizzo, ale na kolejne prowadzenie MKS po kapitalnej akcji wyprowadził duet Gęga-Achruk.

Co ważne, na tym etapie meczu świetnie spisywał się nie tylko atak, ale i obrona lublinianek. Dzięki temu, w 7. minucie lubelska ekipa niesiona dopingiem całej hali wyszła na trzybramkowe prowadzenie, 5:2. Trzy minuty później Gran Canaria zdołała jednak rzucić bramkę kontaktową, ale ich golkiperka w 11. minucie nie miała sposobu na kapitany rzut Kingi Achruk, trafiającej na 6:4.

Chwilę później Silvia Navarro zaliczyła jednak trzy świetne interwencje i lubliniankom udało się ją pokonać dopiero z rzutu karnego. Było 7:5. Kolejne minuty były koncertem MKS. Podopieczne Roberta Lisa brylowały i w defensywie i w ataku, w 21. minucie obejmując najwyższe jak dotychczas w tym spotkaniu, czterobramkowe prowadzenie, 10:6.

Zawodniczki z Gran Canarii poprawiły jednak swoją skuteczność i w 26. minucie zdołały zniwelować straty do dwóch goli, trafiając na 10:12. Na 2,5 minuty przed zejściem do szatni, Rocasa rzuciła zaś bramkę kontaktową i miała nawet dwie szansy na wyrównanie, ale raz skończyło się błędem przeciwniczek MKS, a drugi - interwencją Gawlik. Już po syrenie kończącej tę część gry kapitalną obronę rzutu karnego zaliczyła natomiast Aleksandra Januchta i MKS zszedł do szatni z prowadzeniem, 13:11.

Drugą połowę od celnego rzutu rozpoczęła Alesia Mihdaliova. Dwie parady szybko zaliczyła też Weronika Gawlik, która tym samym bardzo pomogła swoim koleżankom z ofensywy. Te w 35. minucie wyprowadziły MKS na +5. Hiszpanki natomiast nie były w stanie rzucić swojej 12. bramki, nawet z rzutu karnego, gdy ten po raz drugi w tym spotkaniu obroniła Januchta. Gra lubelskich bramkarek w niedzielnym starciu była po prostu fenomenalna. Nie miało znaczenia, która z nich pojawi się między słupkami, obie dawały drużynie niebywale dużo.

Także dzięki ich postawie, w 38. minucie MKS zyskał aż pięciobramkową przewagę, 17:12 i był coraz bliżej upragnionego, trzeciego w tym sezonie, tytułu. Rocasa próbowała odrabiać straty, ale mimo kilku błędów lublinianek, wciąż nie miała sposobu na ataki gospodyń. Starania zawodniczek Antonio Moreno przyniosły jednak skutek w 44. minucie, kiedy trafiły one na 17:18.

Hala Globus, która w tym dniu była prawdziwym piekłem, nie pozwoliła rywalkom biało-zielonych doprowadzić do remisu. Wręcz przeciwnie, kibice pomagali lubliniankom utrzymywać odpowiedni rytm, a także, co najważniejsze, prowadzenie.

Mimo to, Hiszpanki nie zamierzały się poddawać i na dziewięć minut przed ostatnią syreną, wyrównały stan meczu na 22:22. Oznaczało to, że jeżeli spotkanie zakończy się remisem, zwycięsko z finału wyjdzie Gran Canaria. W tak ważnym momencie, kolejną interwencją popisała się Gawlik, dzięki której przyjezdne nie wyszły na prowadzenie. Zrobił to natomiast MKS, po piekielnie mocnym uderzeniu Marty Gęgi z drugiej linii.

W 54. minucie było 23:22, a cały Globus ostatni etap tej rozgrywki oglądał już na stojąco. Chwilę później, 24. bramkę dla gospodyń zdobyła z koła Joanna Drabik. Ona i jej koleżanki postawiły w obronie zaporę nie do przejścia, co pozwoliło im na nieco ponad dwie minuty końcem, rzutem na 25:22, praktycznie zapewnić sobie zwycięstwo i triumf.

W samej końcówce MKS jeszcze bardziej odjechał rywalkom i ostatecznie pokonał Gran Canarię 27:23, zdobywając tym samym europejski puchar Challenge Cup!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski