Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Zasada, trener Motoru Lublin: Szatnia to najbardziej newralgiczne miejsce w klubie (ROZMOWA)

KK
Łukasz Kaczanowski
- Słyszę sporo nie do końca zgodnych ze stanem faktycznych informacji na temat fermentu w szatni, czy tego że zawodnicy coś robią coś przeciwko klubowi, itd. Pewne kwestie nie mogą wyjść poza szatnię, bo to jest najbardziej newralgiczne miejsce w każdym klubie. To jest miejsce, które ja ze swojej perspektywy chcę maksymalnie chronić - mówi Piotr Zasada, nowy trener Motoru Lublin.

We wtorek przedstawiono pana jako nowego trenera Motoru, wcześniej był pan asystentem trenera Marcina Sasala. Czy przeszło panu przez myśl odejść razem z trenerem Sasalem po jego zwolnieniu? Czy długo się pan zastanawiał nad przyjęciem oferty samodzielnego prowadzenia lubelskiej drużyny? Jak wyglądały dla pana ostatnie dni?
W niedzielę po meczu z Unią mieliśmy trening wyrównawczy. W poniedziałek przyjechałem do klubu, zostałem poproszony na rozmowę przez prezesa Bartnickiego. Zakomunikował mi, że współpraca z trenerem Marcinem Sasalem została zakończona. Ja jestem jednak w Lublinie głównie dzięki trenerowi Sasalowi. Jestem mu za to bardzo wdzięczny, bo dobrze mi się tutaj żyje. Od pierwszego dnia w Lublinie, trener Marcin Sasal otrzymywał ode mnie sto procent lojalności i sto procent poświęcenia do realizacji strategii, którą nakreślił. Myślę, że chociaż pojawiło się ostatnio sporo nieprzychylnych głosów na temat tego, co się dzieje w drużynie, to po pierwsze cel sportowy nadal jest możliwy do osiągnięcia. Rozmawiałem z trenerem Sasalem i on wyraził dużą aprobatę, żebym to właśnie ja dalej prowadził zespół. Uzyskałem też pełne wsparcie od prezesa i rady nadzorczej. To była prosta sytuacja i ani chwili się nie zastanawiałem, czy jest więcej argumentów na tak, czy na nie. Jest wyzwanie i trzeba to wziąć. Cel ciągle realny do zrealizowania i ja wierzę, że jest możliwy do osiągnięcia.

Jest pan od ponad roku w klubie i dobrze zna drużynę. Co się dzieje z Motorem w rundzie wiosennej?
Trzeba się uderzyć w piersi i powiedzieć, że runda wiosenna rozpoczęła się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Nie jest jednak za późno, żeby wprowadzić pewne zmiany. Nie chciałbym się wdawać we wnikliwą diagnozę, co funkcjonuje źle, bo jest też sporo rzeczy, które funkcjonują dobrze. Nie będziemy tego ulepszać, ale pewne rzeczy zostaną zmienione. Co zmienimy? Zakończyliśmy temat opaski kapitańskiej. Pierwszym kapitanem jest Konrad Nowak, drugim Paweł Socha, a trzecim Marcin Burkhardt. To jeden z tematów, które chciałem, jak najszybciej rozwiązać. Czy to było głosowanie zawodników? To już jednak wewnętrzna sprawa szatni. Druga rzecz, która już została zmieniona i będzie zmieniona dalej, to pewne zasady dotyczące funkcjonowania szatni. Na miarę naszych możliwości w jeszcze większym stopniu chcemy dawać szansę w obcowaniu z pierwszą drużyną wyróżniającym się zawodnikom z CLJ. Na pewno też będziemy w obrębie mikrocykli treningowych pracować nieco inaczej. Mam na myśli przede wszystkim zwiększenie intensywności treningu. Także jeżeli chodzi o nasz model gry. Runda wiosenna jest zupełnie inna, znacznie trudniejsza, więc my jako zespół musimy umieć odpowiedzieć na każdą sytuację, jaka może się pojawić na boisku. Może się zdarzyć tak, że mecz się nam źle ułoży, ale możemy mieć korzystny wynik. Poza tym, że wie się, jak się gra, to trzeba też umieć wygrywać. Będą też sytuacje, że wszyscy wiedzą, że Motor lepie gra u siebie niż na wyjazdach. I my też musimy na wyjazdach szybko umieć znajdować receptę, że grę trzeba prowadzić inaczej. A mamy zawodników o różnej charakterystyce. I na pewno nie musimy przy takim potencjale sportowym zamykać się na jedno ustawienie, czy jeden system gry. To są kluczowe rzeczy, które z mojej perspektywy zostaną zmienione.

Ostatnio coraz częściej pojawiały się pogłoski na temat braku atmosfery w szatni. Wydaje się też, że przy straconych bramkach w ostatnich meczach zawiodła komunikacja na boisku...
Są sprawy, które muszą pozostać sprawami szatni. Ja też słyszę sporo nie do końca zgodnych ze stanem faktycznych informacji na temat fermentu w szatni, czy tego że zawodnicy coś robią coś przeciwko klubowi, itd. Pewne kwestie nie mogą wyjść poza szatnię, bo to jest najbardziej newralgiczne miejsce w każdym klubie. To jest miejsce, które ja ze swojej perspektywy chcę maksymalnie chronić. Jeżeli mówimy w kontekście meczu z Unią o samobójczej bramce Artura Gieragi, która miała miejsce tydzień po tym, jak podobne zdarzenie było między Patrykiem Słotwińskim, a Andrzejem Sobieszczykiem, to na pewno zawiodła komunikacja. To jeden z czynników, który w procesie treningowym musi być w pewien sposób wyeksponowany i na pewno przy zawodnikach, którzy mają doświadczenie w wyższych klasach rozgrywkowych, to tego trzeba od nich wymagać.

Ciąg dalszy rozmowy na kolejnych stronach

Do tej pory dużo współpracował pan z młodzieżowcami jako II trener w Centralnej Lidze Juniorów, a także koordynator Akademii Motoru. Czy w związku z tym zamierza pan śmielej stawiać na młodych zawodników i czy w walce o awans można sobie na to pozwolić?
W rundzie wiosennej ubiegłego sezonu włączyliśmy się do walki o awans, a nie patrząc w metrykę zawodników zagrało u nas siedmiu młodzieżowców i to niekoniecznie ci najstarsi, czyli z rocznika 96. Druga rzecz jest taka, że musimy pamiętać o kilku kwestiach. Po pierwsze: dla żadnego klubu walczącego o awans wprowadzanie młodych zawodników, to nie są łatwe okoliczności. To proces długofalowy i nie każdy młody, zdolny junior jest gotowy na wejście do szatni seniorskiej, na treningi o zwiększonej intensywności, czy rywalizację w meczach ligowych w piłce seniorskiej. Druga kwestia jest taka, że jesteśmy jedną z nielicznych akademii w Polsce, a jest ich jeżeli się nie mylę 11, który ma zespoły w CLJ u-19, U-17 i U-15. W tej pierwszej następuje reorganizacja, ponieważ będą to rozgrywki centralne i żeby się utrzymać trzeba zająć miejsce w pierwszej szóstce. Ten cel jest ciągle realny. Raz, dwa razy tygodniu zapraszamy wyróżniających się zawodników z CLJ do trenowania z seniorami, żeby nabrali ogłady, żeby zaliczyli ten pierwszy kontakt z piłką seniorską. W CLJ zostało do końca sezonu osiem kolejek, w III lidze jeszcze 12. Spośród 12 kolejek pierwszego zespołu, sześć terminów jest takich, że istnieje możliwość, żeby po meczu w pierwszej drużynie zawodnik uzupełnił sobie minuty w CLJ. Bardzo ważne jest to, że jest pewna hierarchia w klubie. Pierwszy zespół i U-19 to dla nas jeden organizm, jeżeli chodzi o model gry i kwestie przygotowania motorycznego, itp. Nie możemy jednak zapomnieć, że liczy się przede wszystkim cel sportowy pierwszego zespołu. A w CLJ mamy zawodników, którzy na pewno w najbliższej perspektywie będą mieli możliwość, żeby zadebiutować w pierwszym zespole, ale nie kosztem rezygnowania z możliwości utrzymania. To istotne, żeby klub z Lublina miał możliwość utrzymania.

Chyba nie szykuje pan po przejęciu zespołu rewolucji taktycznej, bo na tego typu rzeczy nie ma obecnie czasu?
Sam sobie pan odpowiedział na to pytanie. Bardziej lubię słowo "ewolucja" niż rewolucja. Uważam, że mamy na tyle duży potencjał sportowy oraz zawodników o naprawdę dużych umiejętnościach indywidualnych, że jesteśmy w stanie w krótkim czasie znajdować receptę na różne sytuacje w trakcie meczu. Wiadomo, że to nie przyjdzie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, bo na wszystko potrzeba czasu. Natomiast pewne rzeczy, które próbowaliśmy wprowadzać jesienią, albo takie, których nie wprowadziliśmy, ale nie potrzeba na nie dużo czasu, na pewno muszą one jak najszybciej znaleźć odzwierciedlenie w tym, co się dzieje z naszą drużyną w trakcie meczu.

A jak obecnie wygląda sytuacja Michała Budzyńskiego w drużynie? Pojawiały się głosy, że został odsunięty od składu.
Bardzo bym prosił, żeby w tych okolicznościach, które mamy obecnie, jeszcze chwilę uzbroić się w cierpliwość. W najbliższych dniach na pewno pojawi się oficjalna informacja w sprawie tego zawodnika.

Biorąc pod uwagę fakt, że w ostatnim meczu straciliście cztery gole, to pozbywanie się zawodników linii defensywnej nie byłoby dobrym pomysłem.
Owszem, był wydany oficjalny komunikat o tym, że Radosław Kursa odchodzi z klubu. W kontekście Michała Budzyńskiego takiego komunikatu nie było i dalej jest on zawodnikiem naszego zespołu. Natomiast proszę mieć z tyłu głowy to, że są zawodnicy, którzy mają wszelkie predyspozycje do tego, żeby grać na różnych pozycjach. Wiadomo, że np. Artur Gieraga to jest tylko i wyłącznie środkowy obrońca i raczej nie ma predyspozycji do gry na innej pozycji. Natomiast jak popatrzymy np. na Julka Tadrowskiego, Patryka Słotwińskiego, Bartka Tkaczuka, Pawła Kaczmarka czy Szymka Zgardę – to są zawodnicy, którzy są w stanie dawać różne inne możliwości i na pewno pasują do innych ustawień niż to, w którym do tej pory graliśmy.

Czy zamierza pan coś zmienić w kwestii wykonawców rzutów karnych? Trener Sasal mówił, że w pierwszej kolejności mają je wykonywać Marcin Burkhardt i Szymon Zgarda, tymczasem oni obaj się już wiosną pomylili.
Nie będę zaprzeczał, że w ostatnim czasie podczas wykonywania rzutów karnych koszulka Motoru waży coraz więcej. Pierwszy zmarnowany rzut karny naszej drużyny miał miejsce niemal rok temu w Radzyniu Podlaskim. Później były kolejne mecze, chociażby w regionalnym Pucharze Polski. Niby z jednej strony jest to rzecz bardzo prosta, bo mówi się, że nie ma karnych obronionych i są tylko źle strzelone. Mamy świadomość tego, że przy naszym sposobie prowadzenia gry często znajdujemy się w polu karnym i przeciwnik niejednokrotnie może się pomylić, doprowadzając do "jedenastki", jest to na pewno kwestia na którą musimy zwrócić uwagę.
Wydaje się, że Motor nie powinien nastawiać się na to, że drużyny, które przyjadą na Arenę Lublin na pewno będą tylko ograniczać się do murowania własnej bramki. Zwłaszcza, że dotychczas w rundzie wiosennej każdy z rywali Motoru przyjeżdżał tutaj grać w piłkę.
Na pewno może być taka sytuacja w środowisku piłkarskim wśród zespołów, że przyjechała Resovia i wreszcie tutaj wygrała, a wcześniej KSZO jesienią też wywiozło punkt, a ostatnio remis wywalczyła Unia Tarnów. Powiedzmy, że nasz stadion, który przez długi czas był twierdzą nie do zdobycia teraz będzie musiał znów na to miano zasłużyć. Od początku mojego pobytu tutaj jest widoczne, że konfrontacja z Motorem, niezależnie od miejsca rozgrywania meczu jak dla naszych przeciwników dużą nobilitacją. Bierze się to z wielu względów. Motor to najbardziej uznana marka w tej grupie III ligi. Poza tym, jeżeli zawodnicy nie są przyzwyczajeni do gry na takich obiektach, jeszcze przy tak wspaniałej publiczności jak nasza, to wyzwala w przyjezdnych dodatkowe siły i możliwości. W rundzie wiosennej te mecze się różnie układają i z każdą kolejką jest tak, że któremuś zespołowi broniącemu się przed spadkiem zaczyna się palić grunt pod nogami i widmo spadku zagląda coraz głębiej w oczy. W takich sytuacjach te drużyny nie mają nic do stracenia i zaczynają grać śmielej, odważniej. Rywale bardziej się otwierają i te mecze wyglądają inaczej. Inną sprawą jest to, że na Motor wszyscy wychodzą z inną taktyką. Poświęcam bardzo dużo czasu na pracę i w naszej grupie nie ma zespołu, którego bym dogłębnie nie znał i przeanalizował. Niejednokrotnie jest tak, że dany zespół gra cztery mecze z rzędu w jednym systemie, mając przy tym bardzo charakterstyczny sposób prowadzenia gry. Tymczasem na Motor wychodzą inaczej. I to jest właśnie sztuka w tym, byśmy my jako zawodnicy potrafili odnaleźć się w różnych sytuacjach, sytemach i ustawieniach, by potrafić znaleźć odpowiedź na to, że przeciwnik zaczyna atakować większą ilością zawodników albo zaczyna się bardzo głęboko bronić, tak jak robiło to np. KSZO po otrzymaniu czerwonej kartki.

Czy można powiedzieć, że w ostatnich meczach drużynie brakowało ambicji i doszło do lekceważenia rywali ze strony niektórych zawodników?
Będę bronić zawodników, bo jestem jednym z nich i jedziemy na tym samym wózku. Wiem, w czym tkwi problem u niektórych zawodników, ale nie jest to dobry moment, by mówić o tym na zewnątrz. Nie jesteśmy ślepi i wiemy w jakich sytuacjach traciliśmy bramki. Tym bardziej, że przeciwko Unii Tarnów straciliśmy bramki z tego samego miejsca. Wiemy, co zawiodło i jak to poprawić. To nie jest bardzo trudna rzecz do poprawy, ale na pewno przede mną zadanie dotarcia do sfery mentalnej u każdego zawodnika.

W ostatnich meczach były sporo roszad w składzie. Przed sobotnim spotkaniem możemy się spodziewać kolejnych?
Proszę o to, by odnosząc się do rotacji w składzie, próbować zdiagnozować dlaczego do danych zmian doszło. Trzeba pamiętać o tym, że mamy obowiązek wystawiania na boisku młodzieżowców. My tych młodzieżowców mamy z określonymi możliwościami jeżeli chodzi o pozycję w danym systemie gry. Teraz mamy taką sytuację, że dwóch zawodników "wypada" nam ze składu za kartki, a jednym z nich jest młodzieżowiec. Dlatego układ młodzieżowców może się zmienić. A on wpływa z kolei na dobór zawodników w wieku starszym. Na pewno nie jestem zwolennikiem bardzo dużych rotacji, natomiast w różnych sytuacjach są one podyktowane różnymi czynnikami. Czasem to kontuzja, a innym razem gorsza dyspozycja lub wykluczenie za kartki. Czasem to po prostu wybór innego zawodnika i taktyki pod kątem danego meczu. Jestem trenerem, który wyznaje zasadę "im bliżej naszej bramki, tym mniej rotacji".

Jak wygląda kwestia zdrowia Dawida Dzięgielewskiego, który w ostatnim meczu nabawił się urazu?
Nie jest źle. Dawid jest pod stałą opieką naszego fizjoterapeuty, ma indywidualne zajęcia oraz rehabilitację. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to dzisiaj powinen na pełnych obrotach trenować z zespołem.

Co się dzieje z Igorem Korczakowskim? Był ważną postacią wśród młodzieżowców, a w tej rundzie prawie nie gra.
Igor od dłuższego czasu zmaga się z urazem stawu kolanowego i jest w trakcie rehabilitacji. Mamy nadzieję, że jak najszybciej do nas wróci. Tym bardziej, że od samego początku nie kryje się z tym, że transfer Igora do Motoru był moim pomysłem. To zawodnik, którego ja prowadzę z przerwami od jedenastego roku życia i wiedziałem, że on może nam się przydać. Wiedzieliśmy, że w lato mało czasu było na wprowadzenie go do drużyny. A po dobrze przepracowanej zimie to będzie zawodnik, który da nam jeszcze więcej jakości. Na ten moment jest pod opieką fizjoterapeuty i czekamy na jego powrót do treningów z zespołem.

We wtorek przejął pan zespół, a już w sobotę czeka pana debiut na ławce trenerskiej Motoru. Pierwszym rywalem będzie JKS 1909 Jarosław na wyjeździe, natomiast w środę zagracie u siebie ze Spartakusem Daleszyce. Teoretycznie to łatwi przeciwnicy.
Jako asystent Marcina Sasala już pełniłem rolę pierwszego szkoleniowca, więc to nie będzie dla mnie taki absolutny debiut. Uważam też, że to nie będą dla nas łatwe mecze, ponieważ z drużynami z dołu tabeli nieco łatwiej gra się na jesieni. A trzeba pamiętać, że na jesieni gra się o punkty, a wiosną o miejsce w tabeli. Teraz dla niektórych z tych drużyn, to będzie ostatni dzwonek, żeby się włączyć do realnej walki o utrzymanie. Te mecze w drugich połowach okazują się bardzo trudne, bo zespoły rzucają wszystko na jedną szalę. Przed nami bardzo pracowity czas, bo w klubie było ostatnio dużo zmian w obrębie pierwszego zespołu. A w przyszłym tygodniu mamy na przestrzeni siedmiu dni do rozegrania trzy mecze i do każdego trzeba się rzetelnie przygotować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski