Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Śledź: Mamy jeszcze rezerwy. Opinie po meczu Speed Car Motor Lublin - Orzeł Łódź (ZDJĘCIA Z MECZU)

Krzysztof Nowacki
Wojciech Szubartowski
- W zawodnikach drzemią duże możliwości. Mamy jeszcze rezerwy – podkreśla po meczu z Orłem Łódź, trener Speed Car Motoru Lublin, Dariusz Śledź. - Myślę, że to dla nas cenny remis. Tor był naprawdę wymagający- dodaje trener gości, Janusz Ślączka.

Pierwszy mecz Speed Car Motoru Lublin w Nice 1. lidze trzymał w napięciu do ostatnich metrów finałowego biegu. Bohaterem „koziołków” został Andreas Jonsson, który udanym atakiem na Aleksandra Łoktajewa uratował jeden punkt w starciu z Orłem Łódź.

Szwed był pod wrażeniem tego, co zastał w Lublinie. – Byłem podekscytowany po przyjeździe na treningi. Widziałem, jak duże jest zainteresowanie kibiców i w dniu meczu byłem naprawdę zestresowany i zdenerwowany. Czułem, że dzieje się coś specjalnego. Cieszę się, że zdobyliśmy punkt, ponieważ walczyliśmy z bardzo dobrą drużyną – stwierdził Jonsson, który w debiucie w barwach Motoru zdobył 14 punktów.

Byłeś na meczu żużlowców Speed Car Motoru Lublin z Orłem Łódź? Znajdź się na zdjęciu

- Znakomicie pojechał także Robert (Lambert – red.). To było dwóch najlepszych zawodników i fajnie jest mieć w zespole takich ludzi – przyznaje trener, Dariusz Śledź. Anglik wywalczył 10 punktów, natomiast w ostatnim wyścigu, kilka metrów po starcie, zdefektował mu motocykl.

ZOBACZ JAK RELACJONOWALIŚMY MECZ SPEED CAR MOTORU LUBLIN Z ORŁEM ŁÓDŹ

I nie był to jedyny pech, który spotkał w niedzielę lubelskich żużlowców. - Wydawało się, że mecz pójdzie nam, może nie gładko, ale mniej boleśnie. Później dopadł nas trochę pech. Upadek Dawida, błąd Daniela, defekt Pawła, defekt Roberta. Tych zdarzeń pechowych trochę było. Dobrze, że „AJ” pojechał znakomity 15. wyścig i mamy remis, bo mecz mógł się równie dobrze zakończyć naszą porażką. Cieszymy się z tego, co mamy – twierdzi Śledź.

Do tych nieszczęść dochodzi jeszcze upadek Oskara Bobera, który tor opuścił w karetce i chociaż początkowo wydawało się, że będzie kontynuował zawody, to ostatecznie został odwieziony do szpitala na szczegółowe badania.

QUIZ
Jesteś kibicem Speed Car Motoru Lublin?

- Myślę, że to dla nas cenny remis, bo na wyjeździe, to dobry wynik. Przegrywaliśmy już wysoko, a jednak udało nam się wywalczyć remis – twierdzi Janusz Ślączka. Trener Orła nie przesądza jeszcze, które zespoły będą liczyły się w walce o awans do ekstraligi. – Tego jeszcze nie wiadomo. Gdańsk wygrał bardzo wysoko, jest Rybnik. Daugavpils też nie jest słaby. Drużyny w lidze są wyrównane - dodaje.

- Mamy punkcik i teraz trzeba w rewanżu wygrać w Łodzi. A my będziemy nabierać siły, bo widzę, że w zawodnikach drzemią duże możliwości. Mamy jeszcze rezerwy – podkreśla Śledź.

Przed meczem dużą zagadkę stanowił lubelski tor, na który w zimie dosypano 300 ton granitu. – Uczymy się tego toru. I pod tym względem, to też nie były dla nas łatwe zawody. Tym bardziej, że mieliśmy na nim tylko dwa treningi. Ale tor nie był zły, nie rozwalił się podczas zawodów – mówi Śledź.

Uwagi dotyczące przygotowania nawierzchni miał trener łodzian. - Tor był naprawdę wymagający. Widać było, jakie koleiny się porobiły. Rano pływało trochę i myślę, że gospodarze przesadzili. Komisarz zresztą nie odebrał toru, więc był nieregulaminowy – zauważa Ślączka.

Ze zrozumieniem do tematu podszedł Norbert Kościuch. - Gospodarze muszą jeszcze trochę popracować nad nim, bo nie był wszędzie równy. Nawet same pola startowe były różne i tak naprawdę to najbardziej przeszkadzało. Reszta była w porządku. Przecież tydzień temu w Lublinie była jeszcze zima i nie możemy oczekiwać nie wiadomo czego. Na początku zawodów albo trafi się z ustawieniami, albo nie. Nam się nie udało od razu prawidłowo odczytać toru, ale z biegu na bieg było coraz lepiej – przyznaje żużlowiec Orła.

W niedzielę, 15 kwietnia, Speed Car Motor ponownie zmierzy się na własnym torze. Do Lublina przyjedzie Start Gniezno, z którym „koziołki” przed rokiem rywalizowały w drugiej lidze.

Miesiąc czuje duży niedosyt
O szczególnym pechu podczas niedzielnego meczu może mówić Paweł Miesiąc. Żużlowiec Speed Car Motoru wywalczył sześć punktów, ale dwa ostatnie biegi nie poszły po jego myśli. W 13. wyścigu motocykl Miesiąca zdefektował tuż po starcie. – Pachołek (przytrzymujący taśmę startową podczas startu – red.) strącił mi łańcuch. Puściłem sprzęgło i nagle łańcuch spadł. Jak taśma poszła w górę, to pachołek przewrócił się na mój łańcuch i go strącił. Taka sytuacja nie powinna się wydarzyć – mówi.

Natomiast po starcie w 14. biegu Miesiąc został daleko za rywalami i później nie był już w stanie nawiązać walki. – Myślałem, że ten wyścig jest przerwany i zamknąłem gaz – przyznaje.

- Czuję bardzo duży niedosyt. Przed meczem myśleliśmy tylko i wyłącznie o zwycięstwie. Na stadion przyszło tak wielu kibiców, którzy nas dopingowali. Bardzo szkoda, ja jestem załamany. Za dużo było pecha – twierdzi Miesiąc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski