MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Steve Jobs, narcyz i despota, ale wie jak zmieniać świat

Mike Harvey
Premiera iPada była tak elektryzująca jak wybory prezydenckie w Ameryce. Raz jeszcze Steve Jobs, szef Apple, pokazał genialny instynkt. Zgodnie z własną filozofią, że nie wystarczy tylko produkować gadżety, trzeba zmieniać świat - pisze Mike Harvey

Wystarczyła już tylko sama zapowiedź, że Apple wypuści na rynek tablet, by zyski firmy poszybowały momentalnie w górę. Ostatni kwartał był najbardziej dochodowy w historii Apple, a w porównaniu z ostatnim kwartałem roku 2008 zyski wzrosły o połowę. Czyż nie świadczy to o geniuszu Jobsa - zauważają przychylni mu dziennikarze.

Dyrektor generalny firmy Steve Jobs przyjął ten sukces z radością i tuż przez prezentacją tabletu z dumą ogłaszał: - Jeżeli przeliczyć wyniki kwartalne na cały rok, to Apple staje się teraz firmą wartą ponad 50 mld dolarów. Nowe produkty, które chcemy wypuścić w tym roku, są bardzo mocne - dodawał.

Kim jest człowiek, który stworzył potęgę Apple? Kiedy kilka lat temu światową prasę obiegły zdjęcia potwornie wychudzonego Jobsa, nie trzeba było być fachowcem, by ocenić, że jest z nim bardzo źle. A odejście Jobsa oznaczałoby upadek firmy, bo Jobs to Apple, Apple to Jobs. Zmagania z nowotworem zakończyły się, jak się wydaje, pomyślnie, po tym jak na początku ubiegłego roku Jobs przeszedł przeszczep wątroby.

Do głównych narzędzi marketingowych jego firmy należy tajność. Jobs specjalizuje się w dwugodzinnych prezentacjach dla wiernych przybyłych na nabożeństwo. Zawsze kończy je słowami "i jeszcze jedna rzecz", po czym przedstawia najnowszy gadżet witany głupkowatymi okrzykami "alleluja!".

Tajność służy stworzeniu atmosfery magii wokół nowego produktu. Apple nie znosi natręctwa prasy i... artykułów takich jak ten. - Zniechęcamy do pisania portretów naszych szefów - mówi mi wyniośle pracowniczka działu public relations z Apple, a inna dzwoni do redaktora tego magazynu, żeby spróbować wstrzymać publikację mojego tekstu.

Jobs ma dziwną obsesję na punkcie swoich urządzeń. Doprowadza inżynierów do szału, mówiąc im, że te gadżety muszą być piękne w środku, choć klienci tego nie zobaczą. On zawsze był estetą w każdym calu

Jobs nie lubi, kiedy zadaje mu się pytania. Chociaż próbuje znaleźć spokój ducha w buddyzmie zen, udzielanie wywiadów to dla niego męka i potrafi mocno się wkurzyć. - Również podczas rozmów kwalifikacyjnych bywa nieprzyjemny - opowiada Elmer-DeWitt. - Pewien wyjątkowo drętwy kandydat do pracy w Apple tak bardzo go znudził, że Jobs zaczął rzucać pytaniami typu "W jakim wieku straciłeś dziewictwo?" albo "Ile razy brałeś LSD?" (Sam Jobs powiedział, że branie LSD było jednym z najważniejszych doświadczeń w jego życiu). "Chyba nie nadaję się do tej pracy", powiedział w końcu kandydat.

Jobs potrafi być zimnym, bezwzględnym szefem. Jeśli oceniać go wyłącznie z punktu widzenia korporacyjnej polityki, bywa beznadziejny. W 1985 r. dał plamę. Tuż po inauguracji Macintosha został wypchnięty z Apple przez Johna Sculleya, CEO, którego ściągnął do Apple narcystyczno-dietetycznymi słowami: "Chcesz do końca życia sprzedawać posłodzoną wodę czy chcesz mieć szansę zmienić świat?". Wiele osób w Apple było zadowolonych z odejścia Jobsa. Niedługo potem zaczęli po nim płakać.

Ale oprócz złego Steve’a jest też dobry Steve. Poniewierani pracownicy, jeśli przetrwają, często są wychwalani pod niebiosa. Siedzą na huśtawce bohater - kretyn i żyją w przestrzeni deformującej rzeczywistość - Jobs posiada nadprzyrodzoną zdolność do przekonywania ludzi, że niemożliwe jest możliwe.
Dobry Steve jest jedynym biznesmenem, którego miliony ludzi traktują jak gwiazdę roc_ka. Fani Apple czekają całą noc, żeby usłyszeć, jak przemawia. Kupują macintoshe, iPody i iPhone'y nie tylko dlatego, że ich potrzebują, ale również dlatego, że chcą wspomóc firmę, jakby to była organizacja charytatywna albo sekta. Jobs pod jednym względem ich przypomina: jest zapalonym konsumentem własnych produktów.

- Jobs nie jest inżynierem, nie umie niczego zaprojektować i nie zna się na układach scalonych, ale jest idealnym użytkownikiem końcowym - pisze autor Dan Lyons, twórca blogu "Tajemny dziennik Steve’a Jobsa" z mottem, które dobrze oddaje jobsowskie połączenie głupkowatego kaznodziejstwa i charyzmy: "Przywrócę w was dziecięce poczucie zachwytu. Nie jesteście w stanie mnie powstrzymać". Dobry i zły Steve zlewają się w jedną potężną, hipnotyzującą osobowość. - Byłby znakomitym królem Francji - powiedział Jef Raskin, projektant pierwszego Maca.

Powiedzieć, że Jobs ma obsesję na punkcie kontroli, to powiedzieć, że deszcz jest mokry. Tworząc pierwszego Maca, inżynierowie chcieli zostawić puste sloty na rozbudowę komputera zgodną z potrzebami klientów. Jobs był temu przeciwny, bo wtedy przestałaby to być jego maszyna. I dalej się w to bawi: w jego najnowszych laptopach kupujący nie mogą nawet zmienić baterii.

Ale z iPhone'em sobie odpuścił. Pozwolił firmom zewnętrznym opracowywać aplikacje, które można do niego ściągać. Jest wśród nich między innymi serwis gejowski Grindr, który pozwala namierzać przebywających w okolicy gejów, i Shakespeare, który przechowuje w telefonie wszystkie sztuki barda. Aplikacje odniosły oszałamiający sukces. Pod koniec 2009 r. było ich 100 tys. Do tej pory zarejestrowano 1,5 miliarda downloadów. Niektórzy spekulują nawet, że kult aplikacji wypchnie z rynku internet. Na tym nowym zjawisku oparty będzie nowy tablet iPad.

Jobs ma również dziwną obsesję na punkcie wnętrzności swoich maszyn. Doprowadza inżynierów do szału, mówiąc im, że urządzenia mają być piękne w środku, chociaż klienci tego nie zobaczą. Ten estetyzm rozciąga się nawet na wnętrze organizmu Jobsa. Zawsze był wybredny w kwestiach kulinarnych, a jego problemy zdrowotne jeszcze to pogłębiły. Podobno jego ulubionym daniem była kiedyś tarta marchewka.

Chimeryczny szef Apple traktowany jest przez swych pracowników jak guru. Potrafi poniżać swoich ludzi, ale ma też jakąś nadprzyrodzoną zdolność do przekonywania ich, że niemożliwe jest możliwe

Według psychiatry i badacza zjawiska przywództwa Jobs jest produktywnym narcyzem. Jobs traktuje świat jako epifenomen, efekt uboczny istnienia jego samego, ewentualnie jako piramidę z nim na szczycie, kilkoma inteligentnymi ludźmi trochę niżej i resztą nas - kretynów -

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Steve Jobs, narcyz i despota, ale wie jak zmieniać świat - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski