To ścieżka rowerowa, a nie tor wyścigowy!

- Trzy dni temu mój 14-letni syn jechał z kolegą tą ścieżką. Nagle z przeciwka wyskoczył inny rowerzysta. Wyprzedzał "na trzeciego" - opowiada Janusz Solski z Lublina.

Pirat uderzył nastolatka i nie oglądając się za siebie popędził dalej. Chłopiec upadł na kostkę brukową. - Gdyby nie kask, to nie wiem jak by to wszystko się skończyło. Dlaczego na stokach narciarskich zrobiono z takimi szaleńcami porządek, a na ścieżkach rowerowych nikt nie potrafi ich kontrolować? - denerwuje się nasz Czytelnik.

Podinspektor Janusz Wójtowicz, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie, potwierdza, że na lubelskich ścieżkach rowerowych często dochodzi do wypadków z udziałem cyklistów. - Rowerzyści łamią sobie ręce i nogi. Czasem wystarczy tylko delikatne zaczepienie o inny jednoślad, a skutki są katastrofalne - podkreśla rzecznik Wójtowicz.

Za bezpieczeństwo na ścieżkach odpowiadają patrole rowerowe policji i Straży Miejskiej. Pełnią one służbę od początku maja do końca września. Jednak reagują tylko wówczas, kiedy zauważą ewidentne naruszenie zasad bezpieczeństwa.

- Problem w tym, że na ścieżce rowerowej nie ma podstaw do postawienia znaków ograniczających prędkość - przekonuje sierżant Konrad Niećko z biura prasowego lubelskiej policji. - Nie spotkałem się z takimi ograniczeniami nigdzie, ani w Polsce, ani za granicą - dorzuca Aleksander Wiącek z lubelskiej organizacji "Porozumienie Rowerowe".

Jak w takim razie skutecznie walczyć z rowerowym piractwem? - Tylko i wyłącznie apelować o dostosowanie prędkości do pozostałych uczestników ruchu. Ten kto tak jeździ, robi to dla dobra innych, ale przede wszystkim i dla samego siebie - uważa Michał Wolny z Porozumienia Rowerowego.

Jeśli macie Państwo pomysły jak rozwiązać problem piratów na ścieżkach rowerowych, czekamy na Wasze propozycje pod numerem telefonu (81) 446 28 17 lub lub na adres e-mail [email protected].