Górnik do meczu ze Zniczem, obok Miedzi Legnica, pozostawał jedną z zaledwie dwóch drużyn, które w obecnym sezonie ligowym nie zaznały jeszcze goryczy porażki. Trzy zwycięstwa i trzy remisy z pewnością dawały łęcznianom komfort psychiczny przed starciem z zespołem z Pruszkowa.
Rywale natomiast ewidentnie w ostatnich tygodniach złapali lekką zadyszkę. Po dobrym starcie (dwie wygrane i remis) przyszły trzy spotkania bez choćby punktu, a co więcej – bez choćby zdobytej bramki.
Górnicy do Pruszkowa pojechali więc w roli faworytów. Nie tylko z racji na słabszą dyspozycję przeciwnika, ale też z uwagi na fakt, trzech zwycięstw z rzędu. Mimo to oczywiście pojechali też z pewnymi kłopotami. W tygodniu z drużyny odszedł kluczowy w ekipie Ireneusza Mamrota, Miłosz Kozak. Nowym klubem skrzydłowego jest ekstraklasowy Ruch Chorzów. Do Górnika, z Wisły Kraków na zasadzie rocznego wypożyczenia, dołączył jednak inny pomocnik, 22-letni Mateusz Młyński. Nie znalazł się on jeszcze w kadrze na mecz ze Zniczem.
Znaleźć się w niej nie mógł również pauzujący za kartki Jonathan de Amo. Po raz pierwszy w tym sezonie od pierwszej minuty rozpoczął natomiast wracający powoli po kontuzji Souleymane Cisse.
W starciu ze Zniczem długo brakowało dogodnych sytuacji bramkowych. Nieco więcej z gry mieli jednak gospodarze, ale z gola w 43. minucie cieszyli się przyjezdni. Z różnego na przedpole zagrał Adam Deja. Tam niepilnowany Egzon Kryeziu huknął wolejem z okolic 20. metra i Miłosz Mleczko musiał wyciągać piłkę z siatki. 24-letni golkiper nie miał w tej sytuacji nic do powiedzenia (0:1).
Znicz szybko chciał odpowiedzieć, ale bliżej podwyższenia wyniku byli łęcznianie. Z dystansu uderzał Deja. Niewiele zabrakło, aby do asysty dołoży i gola. Wynik do przerwy nie uległ już zmianie.
Zmian nie było także w składach obu zespołów, które rozpoczęły drugą odsłonę. Tuż po powrocie na boisko z linii 16. metra strzelał Paweł Żyra. Dobrze na linii zachował Mleczko.
Jeszcze lepiej, ale po drugiej stronie boiska, w 57. minucie zachował się jego odpowiednik, Maciej Gostomski. Tylko dzięki jego interwencji na refleks Górnicy nie stracili bramki po strzale Patryka Czarnowskiego. Z bliska dobijał jeszcze Paweł Moskwik, lecz posłał futbolówkę zbyt wysoko. Była to najlepsza okazja miejscowych jak do tej pory.
W 61. minucie Moskwik próbował z rzutu wolnego. Gostomski z jego uderzeniem pewnie sobie jednak poradził. Gospodarze coraz bardziej naciskali. To przekładało się na kolejne sytuacje, ale brakowało wykończenia.
Trener Misiura postawił wszystko na jedną kartę, wykorzystał wszystkie dozwolone pięć zmian. Te nie przyniosły wymiernego efektu w postaci gola. Bohaterem Górnika w doliczonym czasie gry został Damian Zbozień, który wybił zmierzającą do pustej bramki piłkę głową. Z przewrotki uderzał Jakub Wójcicki. Zielono-czarni, po nerwowej końcówce, cieszyli się z czwartej wygranej z kolei.
Znicz Pruszków – Górnik Łęczna 0:1 (0:1)
Bramka: Kryeziu 43
Znicz: Mleczko – Yukhymovych, Kendzia (82 Tabara), Grudziński, Krajewski (67 Proczek), Pomorski, Tkachuk, Nagamatsu (68 Nowak), Moskwik, Czarnowski (67 Wójcicki), Wawszczyk (67 Krocz). Trener: Mariusz Misiura
Górnik: Gostomski – Grabowski, Cisse, Klemenz, Zbozień, Deja (79 Pawlik), Gąska (79 Dziwniel), Żyra (Łukasiak), Kryeziu, Starzyński (90 Kwiatkowska), Roginić (70 Podliński). Trener: Ireneusz Mamrot
Żółte kartki: Kendzia, Grudziński, Tkachuk – Cisse, Gostomski
Sędziował: Dominik Sulikowski (Gdańsk)
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?