Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Budzyński: „Legenda” powstawała w lasach, słychać na niej wiatr w drzewach

Michał Dybaczewski
Michał Dybaczewski
Nie wiemy, czy Armia nazywając swoją drugą płytę „Legenda” spodziewała się, że tytuł wyznaczy jej status, ale tak się stało. Nic dziwnego: po latach jej brzmienie wciąż jest świeże, a warstwa muzyczna zaskakuje. O kulisach „Legendy” rozmawiamy z armijnym spiritus movens, Tomaszem Budzyńskim.

Rozmawiamy przy okazji koncertu Armii w Radiu Lublin. W sobotę, 19 listopada, w studiu koncertowym zagracie na żywo legendarną „Legendę”. Cofnijmy się 31 lat wstecz, kiedy nagrywaliście ten album. Jak pan wspomina sesję nagraniową, podczas której hartowała się „Legenda”?

Wspominam ją bardzo dobrze. Ta płyta była przygotowywana i nagrywana w sposób nietypowy, inaczej niż w przypadku większości polskich zespołów, które na co dzień „robią” swoją muzykę w dość beznadziejnych warunkach czyli śmierdzących piwnicach. My mieliśmy wtedy jakieś niebywałe szczęście i nagrywaliśmy w domu na Mazurach w pięknych okolicznościach przyrody. Przeprowadziliśmy się tam zresztą całą załogą Armii i Izraela z Warszawy i zamieszkaliśmy na kilka lat. „Legenda” powstawała w lasach i na rozległych przestrzeniach, co bardzo wpłynęło na to, jak ta płyta ostatecznie brzmi. Słychać na niej wiatr w drzewach.
Jak po latach ocenia pan „Legendę”? Gdyby byłaby możliwość nagrania jej po raz kolejny, to czy coś chciałby pan zmienić?
Tak, oczywiście, ale byłaby to tylko jedna zmiana. Wymieniłbym wokal i nagrał go na nowo. Uważam, że po tych trzydziestu latach jestem znacznie lepszym wokalistą i teraz bym to lepiej zaśpiewał. Poza tym, nie zmieniałbym nic. Płyta mi się nadal bardzo podoba, jej brzmienie jest unikalne, co było zasługą wyobraźni Roberta Brylewskiego i Sławka Gołaszewskiego. Wcześniej nikt na świecie tak nie brzmiał! Również sama muzyka, dziwne połączenie hardcore, dubu i rocka progresywnego, było czymś wówczas rzadko spotykanym.

„Legenda” została uznana przez magazyn „Teraz Rock” najważniejszą płytą polskiego rocka ostatnich 30 lat (1991-2021). Zapytam przewrotnie: jaką polską płytę z tego okresu pan uważa za najlepszą?

Mam kilka ulubionych płyt z tamtych czasów ale bardzo trudno mi powiedzieć, która jest najlepsza: Izrael „1991", oraz ich genialna koncertówka „Życie jak muzyka”, Kapela ze wsi Warszawa „Wiosna Ludu”, Brygada Kryzys – „Cosmopolis”, Jacaszek – „Treny”, „Za siódmą górą” – Rogalów… To są świetne płyty...
„Legenda” to dobry materiał na eksperyment. Udowodnił to Michał Jacaszek poddając ten album elektronicznej dekonstrukcji. Sam pan zresztą wziął udział w tym projekcie. Co pan sądzi o efekcie tego zabiegu?
Bardzo szanuję to, co zrobił Jacaszek, to było duże wyzwanie, bo dekonstrukcji uległ nie jeden utwór, ale cała płyta. Jacaszek jest jednym z moich ulubionych polskich artystów współczesnych i bardzo się cieszę, że mogę z nim współpracować w projekcie Rimbaud. A jego dekonstrukcja bardzo mi się podoba.

Czy nie myślał pan, żeby przy okazji koncertowego jubileuszu 30-lecia „Legendy” zaprosić na scenę, tych, którzy z tamtego składu zostali i „maczali palce” w jej nagrywaniu?

Armia ma teraz taki, a nie inny skład i z tym składem gra mi się obecnie najlepiej. Koledzy ze starego składu (Banan i Maleo) są na te jubileuszowe koncerty zaproszeni „permanentnie”, więc każdej chwili mogą przyjechać, wejść na scenę i grać.

Przejdźmy zatem do tej teraźniejszej Armii. Od ostatniej płyty „Toń” upłynęło już siedem lat. Pracujecie nad jakimś nowym materiałem?

Tak, właśnie teraz pracujemy nad nową płytą i mamy w zasadzie prawie cały materiał, oprócz tekstów. Myślę, niebawem wejdziemy do studia, grudzień jest tu całkiem realnym terminem. A zatem nowa płyta Armii ukaże się już niedługo, w pierwszej połowie 2023 roku.

W jakiej stylistyce będzie utrzymana nowa płyta? To będzie to do czego nas przez lata przyzwyczailiście, czy otwarcie jakiejś nowej furtki?

Ja ostatnio bardziej koncentruję się na pogłębianiu własnego stylu niż na otwieraniu jakichś nowych furtek w muzyce rockowej. Tak mi się przynajmniej wydaje. Niemniej jednak mam nadzieję, że usłyszycie nową, oryginalną i porywającą muzykę. Bajkowy czad i apokaliptyczny folk.

Miejsce długoletniego gitarzysty Armii, Rafała Gieca, zajął pana syn - Stanisław Budzyński. Jak ta zmiana wpłynęła na prace w zespole?

Wpłynęło bardzo dobrze. Syn wniósł dużo świeżości, poza tym jego styl gry przypomina styl Roberta Brylewskiego. A zatem Armia z moim synem na gitarze jest bardzo armijna.

Jest pan artystą o niezwykle otwartym umyśle, dlatego ciekawi mnie czego słucha i co czyta Tomasz Budzyński w wolnych chwilach?

Ja słucham na co dzień głównie muzyki tzw. poważnej. Co do muzyki rockowej to myślałem, że nie jest już w stanie niczego z siebie wykrzesać, ale się myliłem. W ostatnich latach powstało kilka bardzo ciekawych zespołów jak np.: Idles, Black Country New Road, Wailin Storms, Thee Oh Sees czy Black Midi, których twórczość można porównać do tego co robił Frank Zappa. A co czytam? Najnowszą książkę swojej żony (Natalii Budzyńskiej – przyp. red.) pt. „Witkiewicz. Ojciec Witkacego” (śmiech). Bardzo polecam!

I już na koniec. Intryguje mnie czapka, którą zawsze nosi pan na koncertach, bez względu na porę roku. To image sceniczny, czy kryje się za tym coś więcej?

To jest image. Nie mogę pochwalić się już jakąś efektowną fryzurą, więc uznałem, że lepiej ją zasłonić czymkolwiek. Stąd prawie od zawsze zakładam jakąś czapkę.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski