Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trenerzy Stolarski i Banasik podsumowali remis na Arenie Lublin

Kamil Wojdat
Kamil Wojdat
(Obydwa zespoły nie wygrały czterech kolejnych meczów ligowych)
(Obydwa zespoły nie wygrały czterech kolejnych meczów ligowych) fot. kolarz
Motor Lublin zremisował w Poniedziałek Wielkanocny z GKS-em Tychy 1:1. Dla Mateusza Stolarskiego był to debiut w roli pierwszego szkoleniowca żółto-biało-niebieskich.

– Być w tak dużym klubie i prowadzić go, jako pierwszy trener, to wielka duma. Emocje były zatem na pewno pozytywne – mówi szkoleniowiec Motoru. – Zawsze chciałem być w zespole, który jest niepowtarzalny. Uważam, że taki właśnie mamy – dodaje 31-latek.

Jego podopieczni poniedziałkowe spotkanie rozpoczęli ze sporym animuszem. 45 minut gry na Arenie należało do Motoru, a potwierdzeniem tego była bramka autorstwa Sebastiana Rudola z 33. minuty spotkania. W samej końcówce tej części gry podwyższyć rezultat mógł jeszcze Piotr Ceglarz, ale jego uderzenie piętą instynktownie odbił Maciej Kikolski.

– Jestem bardzo dumny z zespołu, z energii i pasji, jakie prezentował w pierwszej połowie spotkania. Myślę, że jest to kierunek, w którym powinniśmy podążać. Miałem wrażenie, że widziałem odważnych piłkarzy Motoru, którzy chcą wygrać i do tego dążą. Tego też bym sobie życzył w kolejnych spotkaniach – komentuje trener Stolarski.

– Pierwsza połowa z bardzo mocnym wskazaniem na graczy Motoru. Przede wszystkim w operowaniu piłką. Ale to też chyba normalne. Wiemy przecież, że w Lublinie była zmiana trenera, w klubie działo się dużo rzeczy. Dla piłkarzy to też pewnie jakiś nowy bodziec. Wiedzieliśmy zatem, że rywale dosyć mocno będą chcieli wejść w ten mecz – mówi natomiast szkoleniowiec GKS-u Tychy, Dariusz Banasik. – A jeśli chodzi o nas, to nie tak wyobrażałem sobie mój zespół, przede wszystkim w kontekście zaangażowania. Dlatego w szatni mieliśmy mocną dyskusję. Na drugą odsłonę wyszliśmy już bardziej agresywni, z wolą odwrócenia wyniku. Gra toczyła się głównie na połowie gospodarzy. To były dwie różne połowy, dlatego jeśli chodzi o cały mecz, to mam mieszane uczucia – uzupełnia.

W efekcie dobrej postawy w drugiej części, po bardzo ładnej akcji (podobnej do tej Motoru z 33. min), przyjezdni wyrównali już po dziesięciu minutach. Odegranie głową Bartosza Śpiączki strzałem z woleja wykończył Mateusz Radecki.

– Początek drugiej połowy to coś, nad czym musimy pracować. Przespaliśmy ten moment, co wykorzystał GKS. Mimo to dalej chcieliśmy wygrać i ostatnie 15-20 minut było już zdecydowanie lepsze. Mieliśmy swoje sytuacje. Szkoda, że nie udało nam się ich wykorzystać – żałuje trener Motoru.

Najlepszą okazją była ta z 90. min gry, gdy w sytuacji sam na sam z Maciejem Kikolskim znalazł się Kacper Śpiewak. Górą z tego pojedynku wyszedł jednak golkiper gości.

– Końcówka dla Motoru, ale bardzo dobrze zachował się Kikolski. Oczywiście cenimy ten punkt – mówi szkoleniowiec tyszan, którzy do meczu z Motorem przystąpili z pewnymi kłopotami.

– Przed spotkaniem wypadł nam Marcel Błachewicz, który miał zagrać na wahadle. W jego miejsce zdecydowaliśmy się wystawić Dominika Połapa, który troszeczkę jednak sobie nie radził (zmieniony w 33 min – przyp. red.). I zwłaszcza w pierwszej połowie Motor wyprowadzał jego dużo akcji. Po jednej z nich, po stałym fragmencie gry, straciliśmy bramkę – wyjaśnia Dariusz Banasik.

W składzie Motoru też pewne zaskoczenie, choć wcale nie było wymuszone. Na boisku od początku pojawiło się dwóch nominalnych napastników: Samuel Mráz i Kacper Wełniak, z tym że ten drugi został cofnięty do pomocy, na pozycję numer 8. Dla Wełniaka był to pierwszy od listopada mecz w wyjściowym składzie żółto-biało-niebieskich.

– W okresie przygotowawczym występował już na tej pozycji i wyglądał bardzo dobrze. W każdym ze spotkań dochodził do sytuacji bramkowej. Minione dwa tygodnie pokazały, że jest gotowy, aby grać. Zapracował na swoją szansę i postanowiłem mu tę szansę dać. Uważam, że ją wykorzystał – uważa Mateusz Stolarski.

Na stadionie Areny zasiadło niemal sześć tysięcy kibiców, w tym grupka przyjezdnych.

– Dziękuję kibicom. I naszym i Motoru. Wspaniała atmosfera, wspaniały stadion, aż miło się przyjeżdża grać w takich okolicznościach – twierdzi Dariusz Banasik. Trener GKS-u ma jednak zastrzeżenie do terminu, w jakim rozgrywano spotkanie (Poniedziałek Wielkanocny). – Jesteśmy troszeczkę źli. Ani sztab ani zawodnicy nie mogli spędzić czasu z rodzinami. Żartowaliśmy, że jajeczkiem mogliśmy podzielić się w autokarze. Nie wiem, kto ustala kalendarz ligowy, ale wydaje mi się, że można było to lepiej przemyśleć – kończy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski