MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ukraina – dramat mieszkańców okupowanych miast. Felieton kresowy

Paweł Bobołowicz. Radio Wnet
Obrazy podkijowskich miast napawają przerażeniem. W Buczy po wycofaniu się armii rosyjskiej (ręka sama pisze „sowieckiej”) na ulicach miasta pozostały dziesiątki ciał. Pozabijani przez Rosjan cywile w różnym wieku, niektórzy widać, że zabici podczas ucieczki, inni rozstrzelani z powiązanymi rękoma. W miasteczku znaleziono zbiorową mogiłę, jeszcze nie zasypaną, z prawie trzystoma ciałami zamordowanych cywilów. O podobnej liczbie odkrytych ciał mówi się w drugim mieście – satelicie Kijowa – Irpiniu. Niektóre ciała zostały zmiażdżone przez czołgi. W szesnastotysięcznym Hostomelu miesięczną okupację rosyjskich wojsk przetrwało 70 osób. Pozostaje mieć nadzieję, że większość mieszkańców zdołała wcześniej uciec. Te zbrodnie już nazwano drugą Srebrenicą.

W niektórych miejscach Rosjanie przed ucieczką wypuścili przetrzymywanych tygodniami i katowanych zakładników, wśród których były też kobiety. Trzymane nago w piwnicach, bite i gwałcone. Ich relacje nie różnią się od świadectw bestialstwa Armii Czerwonej w roku 1920, 1939 i po 1944 roku. 20 km od Kijowa ukraińscy żołnierze przy drodze odnaleźli ciała kilku nagich kobiet. Nadpalone z narzuconym kocem – w ostatnim momencie okupanci próbowali ukryć swoją zbrodnię... Tak jak w 1940 roku i teraz moskiewskie wojsko morduje miejscowych działaczy, liderów politycznych i dziennikarzy. W Mariupolu zginął litewski reżyser Mantas Kvedaravicius, pod Hutą Meżyhirską zginął wybitny ukraiński fotograf Maks Lewin. Lewin został dwukrotnie postrzelony przez Rosjan, sam nie posiadał broni.

Rosyjscy żołnierze uciekali z podkijowskich miejscowości obładowani zrabowanym majątkiem, wywozili nie tylko kosztowności, ale też telewizory, pralki. Ukradzione rzeczy wieźli w ukradzionych samochodach. W sieciach społecznościowych można obejrzeć filmy z białoruskich punktów pocztowych, w których rosyjscy żołnierze nadają do swoich domów paczki – właśnie sprzęt z ograbionych ukraińskich miast. Przesyłają swoim żonom i matkom ukradzione Ukraińcom telewizory, żelazka, miksery. Teraz mali Rosjanie będą dorastać jedząc ziemniaki gotowane w ukradzionych garnkach, bawiąc się ukradzionymi zabawkami. Wielcy Rosjanie od Puszkina, Tołstoja i Lermontowa będą oglądać przemówienia swojego wielkiego, mężnego Putina w kradzionych telewizorach z ukraińskiego Hostomela. Wielki naród, wielkich artystów? Tak sobie przypomniałem, że w przededniu wojny w Lublinie próbowano organizować występy Chóru Aleksandrowa, chóru rosyjskiej armii, gdzie każdy jego pracownik (świadomie nie piszę artysta) jest kadrowym żołnierzem putinowskiego wojska morderców, gwałcicieli i grabieżców. Gdzie się pochowali ci lubelscy działacze, którzy udowadniali, że to przecież wspaniali artyści, a w śpiewaniu Kalinki nie ma nic zdrożnego? Może niech spróbują teraz zorganizować występy putinowskiego chóru w Buczy? Współczuję tym, którzy kupowali bilety na to przedstawienie, bo muszą mieć teraz świadomość, że też współfinansowali moskiewskie „występy” na Ukrainie.

Wycofanie się moskiewskich żołdaków z obwodu kijowskiego w żaden sposób nie kończy wojny. Trwa koszmar Mariupola, Chersonia, Czernichowa, Izjumu i wielu innych okupowanych i obleganych ukraińskich miast. Na pozostałe wciąż spadają rosyjskie rakiety. Moskal nawet nie oszczędza Odessy, która przecież zawsze była traktowana jako „rosyjska”. Pozostaje mieć nadzieję, że rosyjskie rakiety zniszczą w tym mieście jedynie pomnik Katarzyny II i Pomnik Rosyjskiego Oręża (bo taki wciąż się tam znajduje), a później zatopią i „ruskij korabel”, bo właściwie każda wystrzelona rosyjska rakieta, przede wszystkim przybliża koniec putinowskiego imperium. Niestety ten koniec i jego konwulsje są niebezpieczne i dla Ukrainy i dla cywilizowanego świata.

Końca wojny niestety nie przybliżają żadne negocjacje z Rosją. Ma rację prezydent Zełenski i ci, którzy mówią, że Ukraina dziś o swoją wolność i przyszłość walczy na polu boju. Za swoją i naszą wolność dzisiaj walczą ukraińscy żołnierze. I tak jak napisał w swoich mediach społecznościowych Tomasz Bartecki „Baart”, dzisiaj to są NASI żołnierze. Ich zwycięstwa są naszymi zwycięstwami.

Ale ich porażki i dramaty są też naszymi, ale nasze sumienia obciążają one o wiele bardziej – bo my je obserwujemy nie przez pryzmat tragedii własnych rodzin, nie patrzymy na nie z okopów, lecz znad filiżanki z kawą, pitej z dala od wybuchu moskiewskich pocisków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Katastrofa śmigłowca z prezydentem Iranu. Co dalej z tym krajem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski