Potwierdza to miejscowa pomoc społeczna. - W tej chwili Sławomir Zygo ma jedną niebieską kartę, druga jest zamknięta [przez komisję podlegającą wójtowi MS], a była żona i ich dwudziestoletnia córka mają po dwie karty. W tej sytuacji nie ma jednego winnego - uważa Elżbieta Kędziora, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Niedrzwicy Dużej.
Tzw. niebieskie karty wydawane są przez policję w przypadku stwierdzenia przemocy w domu. Można to zrobić m.in. na prośbę ofiary.
Przypomnijmy, że o incydencie z udziałem Sławomira Zygo, przewodniczącego Rady Powiatu Lubelskiego, usłyszeliśmy, gdy na jaw wyszło, że z soboty na niedzielę został on w Niedrzwicy Dużej zatrzymany przez policję. Później okazało się, że radny miał 2,4 promila alkoholu we krwi. Jego była żona zeznała, że Sławomir Zygo gonił ją na rowerze i groził śmiercią.
W tej rodzinie nie przeprowadzono wywiadu środowiskowego. - Tego nie wymaga od nas procedura zakładania niebieskiej karty. Jeden wniosek o znęcanie i nie wpuszczanie do domu złożyła była żona pana Zygo, przesłaliśmy go prokuraturze - tłumaczy Kędziora.
Małżeństwo jest po rozwodzie, żona wyprowadziła się z domu na stancję. Dzieci w tej chwili mieszkają z ojcem. Od lutego oboje mają ograniczone prawa rodzicielskie i nadzór kuratora nad dziesięcioletnim synem. - Nie odnoszę się do tej konkretnej sprawy rozwodowej, bo toczyła się ona za drzwiami zamkniętymi, a uzasadnienie jest utajnione. Jednakże w przypadku ograniczenia władzy rodzicielskiej jednocześnie obojgu rodzicom nie chodzi o winę sensu stricto, czasami obie strony nie są w stanie się porozumieć i wtedy sąd podejmuje taką decyzję - tłumaczy sędzia Anna Frączkiewicz, przewodnicząca III Wydziału Cywilnego Rodzinnego w lubelskim Sądzie Okręgowym.
Była żona polityka PSL ma prawo zabierać syna na weekend w pierwszy i trzeci piątek miesiąca. Przychodzi po niego pod szkołę. - Dziś jest właśnie taki piątek, w te dni syn pana Zygo nie chce przychodzić na lekcje. Dzisiaj mama przyszła po chłopca, ale ojciec odebrał go wcześniej. Nawet kiedyś konsultowałem się z policją, żeby zapytać, co robić w takich przypadkach, usłyszałem, że powinienem pozwolić dziecku iść z tym, z kim chce - wyjaśnia Andrzej Pastuszak, dyrektor Szkoły Podstawowej w Niedrzwicy Dużej .
Przypomnijmy, że w czwartek Sławomir Zygo w lubelskiej siedzibie PSL, na specjalnej konferencji prasowej, oskarżał byłą żonę o niszczenie rodziny. Mówił o wymierzonej w niego prowokacji. Jego była żona w rozmowie z nami i odpierała te zarzuty.
W czwartek powiedziała Kurierowi: - W Niedrzwicy na żadną pomoc liczyć nie mogę, bo tam jest kolesiostwo przez duże K. Wszyscy są zależni od mojego męża polityka PSL.
Sąsiedzi widzą i słyszą kłótnie
Od tygodnia Niedrzwica Duża żyje od poranka do poranka. Wtedy ze sklepów znikają wszystkie lokalne gazety. Mieszkańcy z wypiekami na twarzach czytają kolejne informacje o swoich sąsiadach - rodzinie Zygów.
- Pani, to wstyd na cały kraj - mówi starszy mężczyzna, który w domu na wysokości wiaduktu kosił wczoraj trawę. - Polityk powinien być kryształowy. A w tej rodzinie to tylko sromota. Piją, biją się i sobie dokuczają. Ja ze swoją żoną ponad 40 lat razem żyjemy i tak u nas nigdy nie było.
- Najbardziej mnie boli, że na wszystkich świętach kościelnych, na wszystkich uroczystościach gminnych to oni pierwsi święci. Tacy to niby reprezentanci całej wsi, a jacy to reprezentanci?! Tylko wstyd - dodaje mieszkaniec ulicy Wrzosowej, przy której mieszkają Zygowie. - Czy oni myślą, że my nie widzimy, jak radiowóz pod dom coraz podjeżdża? Takiej patologii to ja wśród rodzin żyjących z zapomóg nie widziałem.
Najbliżsi sąsiedzi Zygów twierdzą, że żadnych awantur nie słyszeli. Nieco dalsi bez ogródek opowiadają jednak o tym, co widzieli i słyszeli. - Tu wszyscy mężczyźni rowerami na piwo do sklepu jeżdżą. Czy to do "Trójki", "Groszka" czy do "Euro". Wybór mamy duży. Po pijaku też jeżdżą i to nieraz. Dlatego w tłumaczenia, że Zyga nie jechał, tylko prowadził rower, nie wierzę - przyznaje młoda kobieta, która kupuje lody córeczce w sklepie przy ulicy Lubelskiej. - Zresztą, wszyscy wiedzą, że Zyga pije. Zresztą, nie on jeden.
- Trudno tu coś ładnie powiedzieć - starszy mężczyzna drapie się po głowie. - Powiem tak: język awantur u Zygów nie był językiem dysputy parlamentarnej. Z obu stron lecą mocne wyrazy, a sąsiedzi to słyszą, bo tu dom od domu to tylko ogrodzenie oddziela i głos się niesie.
- Kto kogo nękał? - pytam.
- A pani, oni oboje to bez siebie żyć nie mogą. Jak to się mówi: kto się lubi, ten się czubi - mówi ekspedientka jednego z niedrzwickich sklepów. - Po kilka razy przez wieś jeżdżą, żeby tylko się na siebie natknąć. A jak się natkną, to się kłócą.
Jakby na potwierdzenie tych słów obok nas przejeżdża samochód pani Zygo. Dosłownie kilka minut później przejeżdża jej były mąż. - Widzi pani? Niby oboje tu już nie mieszkają, a tak się kręcą. I po co to? Nie wierzę, że nie chcą się spotkać - mówi kobieta.
- Najlepiej się nie wtrącać w ich domowe sprawy. Jedno polityk, drugie nauczycielka. Z takimi lepiej nie zadzierać - uważa mężczyzna, który przyjechał rowerem po piwo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?