W tym roku zmarło siedmiu obrzydliwie bogatych mężczyzn. Każdy z nich skrywał ciekawe tajemnice. Jeden miał ksywę „tańczący na grobach”

Gdy 12 czerwca światowe media obiegła wieść, że zmarł Silvio Berlusconi, niemal każdy mógł odnieść wrażenie, że skończyła się pewna epoka – czas mężczyzn macho kochających piłkę nożną i piękne kobiety dobiegł końca. Były premier Włoch pozostawił po sobie dziesiątki wdów mentalnych, dwie byłe żony i ostatnią formalną, młodziutką (32 l.) „Lady B.”, czyli Martę Fascinę.

Nie mniejsze poruszenie towarzyszyło odejściu słynnego Mohameda Al-Fayeda. Ten egipski miliarder stał się symbolem arabskich inwestycji na Wyspach Brytyjskich, choć jego dokonania przyćmiła śmierć jego syna Dodiego, który zginął wraz ze swoją kochanką księżną Walii Dianą, w tajemniczym wypadku samochodowym, 31 sierpnia 1997 r.

Wreszcie James Crown, czołowa postać wpływowego banku JPMorgan Chase, uważany za najważniejszego mieszkańca Chicago. Tajemniczy miliarder miał także specyficzne hobby, z którego uczynił misję – doradzał amerykańskiemu Prezydentowi Barackowi Obamie w sprawach wywiadu. Mężczyzna zginął w wypadku samochodowym, świętując swoje 70. urodziny.

Jest też pewien polski Żyd (dziecko imigrantów z Polski: Ruchli i Bereka Zielonki) o złowrogim pseudonimie „tańczący na grobach”, który zawojował amerykański rynek nieruchomości oraz ludzie z otoczenia Władymira Putina. Każdy z mężczyzn wymienionych w naszym zestawieniu zajmuje już w historii ważne miejsce. Sprawdźcie, dlaczego warto bliżej przyjrzeć się tym bogaczom.