Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz K. zabił swoją narzeczoną. Wyszedł na wolność

Marcin Koziestański
policja/archiwum
Mateusz K. zabił swoją byłą narzeczoną. Po trzech latach za kratkami wyszedł właśnie na wolność, by w szpitalu przejść skomplikowany zabieg.

- Zabójca mojej córki chodzi wolno po mieście. Obawiam się, że niedługo ucieknie za granicę. Przecież on ma rodzinę w Stanach Zjednoczonych - mówi w rozmowie z Kurierem roztrzęsiona Ewa Szysiak, matka zamordowanej Ani.

Mateusz K. w czerwcu 2015 r. został skazany na 12 lat pozbawienia wolności za zabójstwo swojej byłej dziewczyny. W marcu tego roku chłopak usłyszał prawomocny wyrok. Sąd Apelacyjny podtrzymał karę 12 lat więzienia i nakazał skazanemu zapłatę rodzinie ofiary 100 tys. zł zadośćuczynienia.

Przypomnijmy. Ciało 21-letniej Anny S. znaleziono 9 sierpnia 2013 roku w jej mieszkaniu w Lubartowie. Ofiara leżała w kałuży krwi. Miała poderżnięte gardło. W tym samym czasie w pobliskim Tarle były partner dziewczyny Mateusz K. usiłował popełnić samobójstwo. Najpierw podpalił siebie i swój samochód, a później próbował rzucić się pod przejeżdżające ulicą auta. Doznał wielu poważnych poparzeń, które okazały się przyczyną jego tymczasowego wypuszczenia z aresztu.

- Skazany sam złożył do sądu wniosek o przerwę w wykonywaniu wyroku - informuje Dariusz Abramowicz, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie. Jak tłumaczy Abramowicz, jeżeli skazany musi poddać się operacji medycznej, może poprosić o wyjście na przepustkę. - Tak było w tym przypadku. Sąd zwrócił się więc do lekarza z Aresztu Śledczego w Lublinie z wnioskiem o zaopiniowanie sprawy - mówi Abramowicz. Lekarz stwierdził, że Mateusz K. ma poważne rany po oparzeniach na dłoniach i w drogach oddechowych. - Dlatego też wymaga przeprowadzenia operacji. Lekarz dodał także, że takiego zabiegu nie można przeprowadzić w żadnym z zakładów karnych na terenie całej Polski, a jedynie w specjalistycznym szpitalu - tłumaczy rzecznik sądu. Dlatego Mateusz K. dostał przepustkę - od 7 września do 31 października.

Z naszych informacji wynika, że operacja ma się odbyć już w przyszłym tygodniu w szpitalu w Łęcznej. Potem pacjent ma przechodzić rekonwalescencję. - Dowiedziałam się, że Mateusz K. przebywa w Lubartowie, bo widziała go moja koleżanka. Jednak nie sprawiał wrażenia obłożnie chorego. Nie przypominam sobie także, by miał jakieś straszne rany na rękach, albo problemy z mówieniem czy oddychaniem podczas rozprawy - irytuje się Ewa Szysiak.

Według matki ofiary, jeśli zabójca jej córki naprawdę wymaga poważnej operacji, to powinien być na nią dowieziony z aresztu, żeby uniemożliwić mu ucieczkę. A operacja powinna się odbyć pod nadzorem funkcjonariuszy.

- Sąd uznał jednak, że nie ma obaw, by skazany na wolności uciekł, ani konieczności przeprowadzania zabiegu w asyście funkcjonariuszy Służby Więziennej - dodaje Abramowicz.

W rozmowie z nami matka zamordowanej dziewczyny podkreśla, że dobrze znała zabójcę swojej córki. - Młodzi byli parą przez trzy lata. Traktowałam Mateusza jak swoje drugie dziecko. A on po wszystkim mnie nawet nie przeprosił, nie wysłał listu - opowiada pani Ewa.

A co z zadośćuczynieniem, które skazany miał zapłacić rodzinie? - Nie dostałam ani złotówki. Sam Mateusz nie posiada majątku. On przez całe swoje życie pracował zaledwie 2 tygodnie i to w firmie mojego męża - mówi Szysiak. - Dlatego myślałam, że to jego rodzice wypłacą mi odszkodowanie. Przecież K. to bogata lekarska rodzina. Jednak nie dostałam zadośćuczynienia za śmierć córki - dodaje z goryczą pani Ewa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski