- Funkcja koronerów jest bardzo potrzebna, bo nadal nie wiadomo, kto ma zajmować się stwierdzaniem zgonów - mówi Marek Stankiewicz, rzecznik Lubelskiej Izby Lekarskiej. I dodaje: - Apelujemy do ministra zdrowia o ustanowienie instytucji koronera. Chodzi o to, by aktu zgonu nie wypisywał przypadkowy lekarz.
Problem w tym, że nie wiadomo, kto ma płacić takiemu lekarzowi wynagrodzenie. Ustawa zaznacza, że koronerów powinien powoływać starosta, a kosztów oględzin nie może ponosić rodzina zmarłego. - Od wielu lat istnieje spór kompetencyjny. Według nas powinien ich finansować NFZ. Jeżeli będzie taka konieczność, to sami zatrudnimy koronerów - mówi Paweł Pikuła, starosta lubelski.
Niektóre samorządy w Polsce zatrudniły koronerów na własny koszt. W Łodzi działa całodobowa infolinia. W 2015 roku specjalni lekarze wystawili 525 kart zgonu. Koszt dla miasta? 28 tys. złotych rocznie.
W związku z wątpliwościami lubelskich samorządów, poseł PiS Sławomir Zawiślak złożył interpelację w tej sprawie. Resort zdrowia przyznał, że przepisy obecnej ustawy budzą wątpliwości i wymagają doprecyzowania. - Główny Inspektor Sanitarny został upoważniony przez ministra zdrowia do opracowania projektu nowej ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych - informuje podsekretarz stanu w MZ.
Specjalny lekarz do stwierdzania zgonu
- Czekamy na ustawowe rozwiązanie tej sprawy, bo jest wiele niedopowiedzeń. Od lat pojawiają się wątpliwości, kto ma stwierdzić zgon, jeżeli nie ma wskazań do sekcji zwłok - mówi dr hab. n. med. Grzegorz Teresiński, krajowy konsultant w dziedzinie medycyny sądowej.
Obecnie akt zgonu może wypisać lekarz, który zajmował się pacjentem w ciągu ostatnich 30 dni lub inny lekarz na dany rejon. Jednak często są niedostępni w określonej chwili, a koronerów po prostu nie ma. Dlatego rodzina zmarłego dzwoni pod nr 999.
- Pogotowie ratunkowe nie jest od tego, by wypisywać akt zgonu. Ratownicy medyczni mogą potwierdzić, że śmierć nastąpiła, ale bez podania jej przyczyn - mówi Zbigniew Kulesza, szef Wojewódzkiej Stacji Pogotowia w Lublinie.
Prof. Włodzimierz Piątkowski, socjolog medycyny, zaznacza, że ten problem dotyczy w szczególności mniejszych miejscowości, gdzie trudno znaleźć dyspozycyjnego lekarza.
- W dużych miastach większość ludzi umiera w szpitalach, gdzie lekarze stwierdzają zgon na miejscu, jednak na wsiach zdarza się, że ludzie umierają w domach. Były przypadki, że osoba, u której wcześniej stwierdzono zgon, jednak żyje. Dlatego taki specjalny lekarz pod telefonem mógłby szybko dojechać do domu i rzetelnie stwierdzić zgon, by rodzina mogła rozpocząć formalności pogrzebowe - zaznacza prof. Piątkowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?