Susły z lotniska mają się dobrze i czekają na wyrok sądu

We wtorek przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód z siedzibą w Świdniku odbyło się posiedzenie, na którym rozpatrywana była skarga ministra środowiska Jana Szyszki na decyzję lubelskiej prokuratury, która kilka miesięcy temu odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie wyginięcia populacji susła perełkowanego w Świdniku.

Minister uważa, że budowa lotniska przyczyniła się do śmierci tysięcy susłów. - Decyzja w tej sprawie zapadnie 19 grudnia - ogłosił we wtorek sędzia.

Tymczasem okazuje się, że susłów w Świdniku przybyło. - Jest ich dużo więcej niż w ostanim czasie - mówi Paweł Duklewski, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie.

Obliczenia na temat ilości susłów prowadzone są na zlecenie portu lotniczego w Świdniku. Z nich wynika, że w 2014 r. w pobliżu lotniska żyło 139 przedstawicieli tego gatunku. Rok później było ich 152. Jednak po niezbyt sprzyjającej dla tych zwierząt zimie, na początku 2016 r. doliczono się tylko 110 susłów.

- Na koniec tego roku okazało się, że jest ich już 231. To naprawdę całkiem spory wzrost na przestrzeni tylko kilku miesięcy - podkreśla Duklewski. - Jest bardzo duża szansa, że w przyszłym roku ich liczba się jeszcze zwiększy. Wszystko jednak zależy od tego, jaka będzie zima - dodaje rzecznik RDOŚ.

Duklewski tłumaczy, że susły preferują długie i mroźne zimy, wtedy wpadają w stan hibernacji. - Ciągłe ocieplenia i roztopy powodują, że mogą się zbudzić ze snu w poszukiwaniu pożywienia, a gdy go nie znajdą, mogą nawet umrzeć - wyjaśnia Duklewski.

Jeszcze 10 lat temu siedlisko susłów w Świdniku liczyło 12 tysięcy osobników. Teraz minister Szyszko domaga się od prokuratury ustalenia osób lub instytucji odpowiedzialnych za wycięcie 140 hektarów lasów pod budowę lotniska w Świd-niku i zniszczenia siedliska susła perełkowanego.

Jednak zdaniem ekspertów, jeden z głównych powodów diametralnego zmniejszenia się w ostatnich latach populacji tych zwierząt jest taki, że były niekorzystne, czyli ciepłe, zimy.