Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wilków: Gmina złapie bociana jak zejdzie ze słupa

IL
Ostatnio siedem bocianów z Lubelszczyzny, którym nie udało się odlecieć do Afryki, trafiło do przemyskiego Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych.
Ostatnio siedem bocianów z Lubelszczyzny, którym nie udało się odlecieć do Afryki, trafiło do przemyskiego Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych. Radosław Fedaczyński
Lucjan Sęk z Lublina, odwiedził ostatnio swoją kuzynkę w miejscowości Zarudki, gm. Wilków. Kobieta od razu zabrała gościa na spacer i pokazała mu bociana. O ile widok zwierzęcia w sezonie letnim to nie ewenement, w połowie listopada może jednak zaskakiwać. Okazało się, że bezdomny ptak nie zdążył odfrunąć przed zimą i teraz błąka się po okolicznych polach.

- Boimy się, że bez odpowiedniej opieki może zamarznąć. Od razu poinformowaliśmy o tym gminę. Powiedziano nam, że owszem, zajmą się bocianem, o ile moja kuzynka go im przyniesie. Przecież to ponad 70-letnia kobieta więc jak ma zwierzę im dostarczyć? Na rękach? - pyta pan Lucjan.

Interwencje w tego typu przypadkach zawsze należą do władz samorządów i to na nich spoczywa obowiązek wynikający z ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. W tym wypadku, problemem jest również zachowanie zwierzęcia.

- Cały czas monitorujemy tę sytuację. Problem leży w tym, że bocian nie daje się złapać, cały czas siedzi na słupie energetycznym i nikt w takiej sytuacji nie podejmie się jego zdjęcia. Mamy nadzieję, że gdy zrobi się zimniej to ptak podejdzie do gospodarstwa i wtedy się go złapie - wyjaśnia Grzegorz Teresińki, wójt gminy Wilków.

Na razie zagubionym bocianem opiekuje się pan Zbigniew, sąsiad kuzynki pana Lucjana.

- On już nie odleci, za bardzo się do mnie przyzwyczaił. Karmię go codziennie i jak tylko wychodzę z domu z jakimś wiaderkiem, to od razu za mną idzie. Ale widać, że strachliwy i za blisko nie chce podejść. Najbardziej smakuje mu kiełbaska i rybki. Jak go poczęstowałem ostatnio wątróbką to nie chciał jeść. Taki wybredny ten bociek - śmieje się pan Zbigniew.

Ostatnio siedem bocianów z Poleskiego Parku Narodowego, którym nie udało się odlecieć do Afryki, trafiło do przemyskiego Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych. - Co roku do ośrodka trafia około 120 osobników. Mniej więcej połowa z całego stada pod koniec sierpnia wzbija się w powietrze i zatacza liczne kręgi nad naszą placówką, by razem ze swoimi zdolnymi do odlotu towarzyszami pożegnać się i wyruszyć w swoją coroczną wędrówkę - wyjaśnia Radosław Fedaczyński, weterynarz.

Niestety nie wszystkim bocianom udaje się odfrunąć. - Nasz zimujący bociani sejmik liczy w tym roku aż 60 osobników. Prawdopodobnie tej jesieni trafi do nas jeszcze kolejnych dwudziestu podopiecznych. W sumie będzie ich 80. Są to ptaki, których kuracji - ze względu na ciężkie obrażenia - nie udało się zakończyć przed zamknięciem tegorocznych szlaków migracyjnych do Afryki. Są skazane na przezimowanie. Odlecieć będą mogły dopiero w przyszłym sezonie. Pośród tej licznej grupy, około 15 to stałe nieloty. Zwykle po najcięższych obrażeniach kończących się amputacjami skrzydeł lub kończyn dolnych. One już nigdy nie odlecą, na zawsze pozostaną u nas, skazane na łaskę człowieka - dodaje Radosław Fedaczyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski