Facebookowy profil The Lord of Ligtning śledzi nieco ponad 320 osób. Posty wrzuca rzadko, zazwyczaj towarzyszy im ta sama fotografia sprzed lat: w kapeluszu i pelerynie. Jak sam przyznaje, nie do końca odnajduje się w świecie internetu, nie przepada za zdjęciami. Przepada za to za Lublinem. Mieszka tu mniej więcej od dwóch lat i jest dobrze znany bywalcom muzycznych lokali i spacerowiczom, można go usłyszeć tu i ówdzie na koncercie lub jamie, czasem grywa w Bramie Grodzkiej. W niedzielę wystąpi w Hadesie-Szerokiej.
The Lord of Lightning pochodzi z Chicago. Co robi tutaj, w Lublinie? - Małe miasta mają swój niepowtarzalny urok. Życie jest łatwiejsze, tych samych ludzi spotykasz nawet kilka razy dziennie. Chciałem odciąć się od różnych rzeczy, skoncentrować na muzyce i to miejsce jest dla mnie idealne - mówi. Na „Władcę Piorunów” znajomi - i tylko oni - mówią „El”. Imienia i nazwiska nie podaje.
- Przyszedł do nas kiedyś na blues session. Grał dobrze, tylko tyłem do publiczności, w kurtce. Zastanawiałam się, kto to u licha jest. Potem znów się pojawił i zapytał, czy może mieć koncert. Zgodziłam się - opowiada Elżbieta Cwalina z Hadesu-Szerokiej.
Z informacji, które podaje na swoim fanpejdżu i stronie internetowej thelordofligtning.net czytamy, że brał udział w gitarowych pojedynkach z Buddym Guy‘em(przedstawicielem bulesa chicagowskiego i sześciokrotnym laureatem nagrody Grammy), a do występów zaprosił go muzyk funkowy George Clinton. W internecie odnajdziemy następujące ślady jego działalności: nagrał kawałek wspólnie ze szwedzką grupą Teddybears, ma na koncie także swoje utwory, z których jeden „Love Ain‘t a Guarantee” dostał w 2016 roku nagrodę The Akademia Award w kategorii utworu bluesowego. Wśród swoich inspiracji The Lord of Lightning wymienia naturalnie Jimiego Hendrixa, a także Lenny‘ego Kravitza, Stevie‘go Ray Vaughna i Erica Claptona. Dodaje, że pracuje nad albumem.
Od lat podróżuje po Europie, towarzyszy mu gitara, którą kupił dawno temu za ostatnie pieniądze.
- Poprzednią straciłem po tym, gdy okradziono mi mieszkanie. Kiedy zobaczyłem tę, wydałem na nią wszystko, co wówczas miałem, z czasem dodawałem do niej elementy z różnych krajów, japońskie, a nawet polskie, aż stała się naprawdę ponadnarodowa. Jest wyjątkowa, powiedz, która gitara to potrafi? - pyta i demonstruje jak trzyma instrument na jednym palcu. Gitara ma nawet swoje imię: „Thunderpussy”.
- To bardzo sprawny muzyk, w dobrym, amerykańskim wydaniu, gra w stylu Jimiego Hendrixa - mówi Waldemar Abramowski, właściciel Ramzesa, gdzie The Lord of Ligtning koncertował.
Jarosław Koziara, artysta i mieszkaniec Starego Miasta i znajomy lubelskiego Władcy Piorunów: - Jest to obecnie jedna z najbardziej charakterystycznych postaci Lublina. Trzeba usłyszeć, jak on improwizuje Hendrixa! Podziw budzić może już samo to, że dzięki pomysłowi na siebie i swoją muzykę tak długo funkcjonuje w mieście, gdzie nie ma klimatu do grania przez cały rok.
Pytam The Lord of Ligtning czy nie chciał wystąpić w którymś z popularnych muzycznych show - rozgłos miałby murowany. - Ech - wzdycha - to nie dla mnie. Poza tym, jak już się zwiążesz kontraktem, to jesteś niewolnikiem, a ja lubię być wolny.
The Lord of Lightning, Hades-Szeroka, Grodzka 21, niedziela, godz. 18.00, wstęp wolny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?