Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojewoda lubelski: Robię wszystko, by rozładować napięcia na granicy

Tomasz Nieśpiał
Tomasz Nieśpiał
Łukasz Kaczanowski
- Mam nadzieję, że do blokady na granicy nie dojdzie i docelowo, że wypracujemy takie rozwiązania na rynku przewozowym, które – w obliczu przyszłej odbudowy Ukrainy – będą korzystne zarówno dla strony polskiej, jak również ukraińskiej - mówi "Kurierowi" wojewoda lubelski Lech Sprawka.

Panie wojewodo, co się takiego działo na granicy, że nie wysłuchał pan w niedzielę (14 maja) przemówienia prezesa Jarosława Kaczyńskiego podczas konwencji programowej PiS i pojechał do Dorohuska, gdzie trwał protest przewoźników, którzy od 4 maja blokowali przejazd do granicy? Rozumiem, że musiało stać się coś ważnego.

Pojawiła się szansa na porozumienie z przewoźnikami, z którymi byłem w stałym kontakcie jeszcze przed formalnym rozpoczęciem protestu. Przypomnę, że zgromadzenie rozpoczęło się 4 maja, pomimo tego, że 28 kwietnia wójt gminy Dorohusk wydał decyzję o zakazie jego organizacji. Organizatorzy ją jednak zaskarżyli do sądu, który unieważnił decyzję wójta, mimo, że jego argumentacja była solidna.

To znaczy?

Wójt wskazywał na pewne zagrożenia dla zdrowia, a nawet życia, ponieważ każda blokada drogi publicznej, a szczególnie drogi, która bezpośrednio prowadzi do przejścia granicznego, takie zagrożenie stwarza.

Po drugie, w takim przypadku dochodzi do finansowych strat w znacznych rozmiarach, ponieważ w czasie blokady nie są pobierane opłaty celno-skarbowe. W sytuacji protestu, który miał trwać od 4 maja do 3 czerwca mogło chodzić o dziesiątki milionów złotych. Odrębną sprawą są straty przedsiębiorców, których samochody stoją w kolejce i nie zarabiają. Niestety Sąd Okręgowy w Lublinie tej argumentacji nie przyjął i protest się rozpoczął.

Przewoźnicy wysunęli siedem postulatów.

Tak, ale główne dwa dotyczyły przywrócenia pozwoleń przy przekraczaniu granicy z transportem towarowym oraz zakazu rejestracji ukraińskich firm przewozowych na terenie Polski.

Ale to przecież wykracza poza kompetencje wojewody.

To prawda. Ta sytuacja to wynik umowy między Unią Europejską a Ukrainą, która została podpisana 29 czerwca 2022 roku i żeby ją zmienić potrzebna jest decyzja Komisji Europejskiej.

Natomiast w przypadku drugiego postulatu, sytuacja była o tyle trudna, że Ukraina jest państwem stowarzyszonym z Unią Europejską i zasady wolnego rynku uniemożliwiają wprowadzenie zakazu rejestracji ukraińskich firm w Polsce.

To jaka była pana rola w tej sprawie?

Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku pojawiły się elementy, które mogły pośrednio służyć realizacji tych celów. Stąd mój stały kontakt z przewoźnikami i oczekiwanie na sformułowanie bardziej szczegółowych postulatów, żeby częściowo mogły być realizowane ich główne żądania.

W piątek, 12 maja na stronie Ministerstwa Infrastruktury pojawił się komunikat, z którego wynikało, że polscy przedsiębiorcy mogą wykonywać przewozy na Ukrainę bez zezwolenia. Miał w tym pan swój udział?

Dzięki ścisłej współpracy z Ministerstwem Infrastruktury udało się przedstawić rozwiązanie, dzięki któremu komisarz ds. transportu Adina Valean podzieliła stanowisko polskiej strony.

Czyli?

Komisarz jednoznacznie potwierdziła polską interpretację, czyli brak wymogu zezwoleń. Czyli po stronie ukraińskiej nie było żadnej podstawy do nakładania kar.

A wiadomo ile ich nałożono?

Przewoźnicy udokumentowali cztery mandaty, ale nie oznacza to, że było ich tylko tyle.

I co Pan zrobił z tą wiedzą?

Przekazałem stronie ukraińskiej i Ministerstwu Infrastruktury.

No dobrze, ale jeszcze 8 maja ukraińskie służby graniczne zawiesiły egzekwowanie tych zezwoleń.

Tak. Dlatego potem, kiedy pojawiło się już jasne stanowisko Komisji Europejskiej, zasugerowałem komitetowi protestującemu – że skoro jest postęp w realizacji ich postulatów – żeby zawiesili protest i nie blokowali dojazdu do przejścia granicznego. Ale wtedy nie podjęli tego apelu. Dopiero w niedzielę, 14 maja rano otrzymałem od nich informację, że chcą wrócić do rozmowy.

Co się zmieniło od piątku, 12 maja?

Nie wiem, ale postanowiłem pojechać na miejsce z propozycją porozumienia.

Nie czekając na przemówienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

Ale słuchałem go w drodze.

Kiedy pojawił się pan na miejscu, propozycję przedstawił pan bezpośrednio przewodniczącemu zgromadzenia Łukaszowi Białaszowi?

Tak, jemu oraz delegacji protestujących.

Pytam, bo słyszałem taką oto wersję: protestujący zmienili zdanie po tym jak przewodniczący zgromadzenia Łukasz Białasz sam pojechał z ładunkiem na Ukrainę, a później miał problemy z powrotem ze względu na kolejki i potrzebował interwencji.

Słyszę to po raz pierwszy od pana.

A co z samą propozycją porozumienia?

Na początku usłyszałem, że protestujący są skłonni ją przyjąć, ale ich ustępstwo będzie polegało na zwiększeniu przepuszczanych samochodów z pięciu do dziesięciu na godzinę.

Nie tego się pan chyba spodziewał.

Rzeczywiście, wyjeżdżałem z Dorohuska niezadowolony. Powiedziałem delegacji protestujących, że w takim razie od tego momentu przestaję się zajmować ich sprawami. Tym bardziej, że nie mam w tej sprawie żadnych kompetencji decyzyjnych, czy nakazowych.

Jednak, kiedy dojechałem do Lublina, otrzymałem sygnał, że protestujący są skłonni do podpisania porozumienia. Na ich prośbę dokonałem kilku korekt i jeszcze tego samego dnia podpisaliśmy dokument. Od północy z niedzieli (14.05) na poniedziałek (15.05) blokady zniknęły i samochody ruszyły w kierunku granicy polsko-ukraińskiej.

Protest nie został przerwany, ale zawieszony. Formalnie trwać ma do 3 czerwca.

Tak, ale w ramach porozumienia zobowiązałem się do tego, że po siedmiu dniach roboczych i przedstawię protestującym stan prac związany z ich postulatami.

Coś się już udało załatwić?

Jestem w stałym kontakcie ze stroną ukraińską i z Ministerstwem Infrastruktury, i mogę powiedzieć, że jest pewien postęp. Chodzi na przykład o funkcjonowanie e-kolejki po stronie ukraińskiej. Mieliśmy sygnały, że część przewoźników mając ustaloną datę odprawy na granicy zostawała wyrzucona z kolejki. Zgłosiłem ten problem konsulowi generalnemu Ukrainy w Lublinie. Okazało się, że powodem były techniczne problemy związane z wdrażaniem tego systemu.

Już wszystko działa bez problemu?

Uzyskałem zapewnienie, że błędy zostały naprawione.

A nie wynikało to z tego, że ktoś miał załatwiony przejazd bez kolejki?

Nie sądzę. Myślę, że po prostu zawiodła technika.

A nie ma pan wrażenia, że angażując się w ten protest stał się pan zakładnikiem przewoźników?

Nie. Zaangażowałem się w tę sprawę, bo rozumiem część postulatów protestujących przewoźników. Umowa Unii Europejskiej z Ukrainą spowodowała, że wystąpiła pewna nierównowaga jeśli chodzi o konkurencję na rynku przewozowym pomiędzy przewoźnikami polskimi a ukraińskimi. Ze względu na niższe koszty wynagrodzeń kierowców ukraińskich, czy niższe ceny paliwa na Ukrainie konkurencja została zachwiana. Przypomina to trochę spór o Pakiet Mobilności, przeciwko któremu polscy przewoźnicy ostro protestowali. Wtedy to oni byli w sytuacji, w której teraz znajdują się przewoźnicy ukraińscy. Role się więc odwróciły.

Natomiast wracając do roli zakładnika. Dla mnie motywacją był interes polskich przewoźników, ale także troska o to, jak ważne jest przejście w Dorohusku w warunkach wojny na Ukrainie. A przypominam, że to największe drogowe przejście na polsko-ukraińskiej granicy. Sukces Ukraińców w tej wojnie, to także nasz sukces, dlatego robię wszystko, by rozładować napięcia na tej granicy.

A pan Białasz jakim był partnerem do rozmowy?

Jak to protestujący – nie najłatwiejszym. Ale najważniejsze, że udało się zawrzeć porozumienie i odblokować granicę. Dlatego chciałbym podziękować wszystkim za spokojne i profesjonalne podejście do rozwiązania tej sprawy oraz zawarcie kompromisu. Mam nadzieję, że dzięki temu uda się uporządkować sytuację na granicy.

Ale czy nie ma zagrożenia, że za jakiś czas problem wróci?

Myślę, że działania polskiej i ukraińskiej strony dały początek współpracy w zakresie ciągłego monitorowania zjawisk negatywnych, które się pojawiają na granicy i że będziemy na tego typu problemy szybko reagować. Mam nadzieję, że do ponownej blokady nie dojdzie, i to nie tylko do 3 czerwca. A docelowo, że wypracujemy takie rozwiązania na rynku przewozowym, które – w obliczu przyszłej odbudowy Ukrainy – będą korzystne zarówno dla strony polskiej, jak również ukraińskiej.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski