Jan Ł. pracował w Spółdzielni Mieszkaniowej Motor. Do pracy w Lublinie dojeżdżał z Łopiennika Podleśnego, w którym mieszkał z żoną i sześciorgiem dzieci. 27 grudnia 2012 r. wyszedł do pracy i już nie wrócił.
- Szukaliśmy go przez trzy dni. Kuzynka znalazła go wreszcie w szpitalu przy ul. Jaczewskiego. Był już po trepanacji czaszki. Zmarł dzień później nie odzyskawszy przytomności - tak dramat rodziny opisywała Marta, żona Jana.
Okazało się, że do szpitala mężczyznę przywiozło pogotowie z pomieszczenia dla osób zatrzymanych Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Łusiak trafił tam po tym, jak przechodnie znaleźli go leżącego na chodniku przy ul. Lwowskiej.
Wezwani na miejsce strażnicy miejscy stwierdzili, że mężczyzna mówi bełkotliwie, ale był w stanie podać swoje imię i nazwisko. Zapytany, czy pił alkohol odpowiedział, że nie.
Trzej medycy badający kolejno Jana stwierdzili u niego upojenie alkoholowe. Został umieszczony w pomieszczeniu dla osób zatrzymanych Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Spędził w niej ponad 17 godzin. Po tym czasie policjanci, którzy weszli do jego celi stwierdzili, że mężczyzna nie reaguje na słowa ani na dotyk, a jego oddech przypomina charczenie. Jan został odwieziony do szpitala.
Mimo błyskawicznie przeprowadzonej operacji 31 grudnia mężczyzna zmarł. Lekarze orzekli, że bezpośrednią przyczyną śmierci był krwiak podtwardówkowy, spowodowany najprawdopodobniej upadkiem.
W wyjaśnianie okoliczności śmierci zaangażowała się rodzina. Domagała się odszkodowania za pozostawienie 53-latka bez opieki. Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Wyrok zapadł po blisko dziewięciu latach od śmierci mężczyzny.
„Funkcjonariusze nie wypełnili ciążących na nich obowiązków służbowych w zakresie nadzoru nad osadzonym i zignorowali fakt pozostawania Jana Ł. w bezruchu przez ponad 17 godzin, co w konsekwencji pozbawiło go szans na przeżycie, z uwagi na rozwijający się u niego krwiak podtwardówkowy” - czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Sąd przyznał rację rodzinie zmarłego i zasądził od Komendy Miejskiej Policji w Lublinie zadośćuczynienie w wysokości 600 tys. zł.
- Budujące jest, że sąd krajowy po blisko ośmiu latach różnych postępowań w sprawie, w tym po orzeczeniach lubelskiej prokuratury i lubelskich sądów karnych, które zatwierdziły umorzenie postępowania karnego zasądził zadośćuczynienie dla rodziny zmarłego - mówi adwokat Grzegorz Gozdór, który przed sądem reprezentował rodzinę zmarłego.
Rodzina już otrzymała zadośćuczynienie. Przedstawicielom Skarbu Państwa przysługuje prawo wniesienia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego.
- Zapowiedź kasacji została złożona. Moi klienci otrzymali odszkodowanie ale jak mi powiedzieli wobec postawy policji „boją się tych pieniędzy”. Sprawa nie jest więc zakończona, aczkolwiek wyrok jest prawomocny i podlega wykonaniu - wyjaśnia mecenas.
Adwokat przyznaje, że jego klienci nigdy nie usłyszeli słowa przeprosin. Jeśli dojdzie do kasacji wyroku rodzina będzie zmuszona zwrócić pieniądze. O włączenie się w sprawę po stronie pokrzywdzonych mecenas Gozdór zwrócił się do Rzecznika Praw Obywatelskich. Jak dotąd nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
- Niezwykłe zdjęcia Stanisława Magierskiego. Fotografie sprzed blisko 100 lat! Zobacz
- Tutaj zatrzymał się czas! Mięćmierz przyciąga o każdej porze roku. Zobacz
- Otwarte muzeum największą atrakcją weekendu. Lublinianie chętnie korzystali. Zobacz
- Lubelskie kamienice gotowe do kupienia. Zobacz
- Znaleźli szyny z XIX wieku. Teraz stworzyli historyczną ekspozycję w Lublinie
- "Nasze ciała mają dość". W Lublinie przeszła manifestacja kobiet. Zobacz zdjęcia
Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?