Pierwszy odcinek cyklu (pozostałe trzy są na razie okryte tajemnicą) powstał w oparciu o opowiadanie „Ten cholerny wrzesień” Roberta Ostaszewskiego, bowiem Marcin Wroński zaprosił innych autorów do ostatniego tomu przygód komisarza Zygi Maciejewskiego. W tym opowiadaniu i Róża prowadzi swoje śledztwo. Jej osobiste doświadczenia i intuicja okazują się niezastąpione. A wszystko zaczyna się, gdy w szpitalu Dzieciątka Jezus z szafki ginie morfina, a obok, w kałuży krwi, leży siostra przełożona…
Tylko jak to jest z tym kryminałem? Kino go kocha, na półce z literaturą towarzyszy mu przydomek „popularny”, a w teatrze jest jakby nieobecny. Choć był cykl sensacyjny „Kobra” w Teatrze Telewizji i „Mock” na podstawie powieści Marka Krajewskiego we wrocławskim Capitolu, to kryminał na scenie wciąż pozostaje rzadkością. Albo jest go dużo, bo zależy jak na sprawę patrzeć – wątki kryminalne są przecież obecne choćby w „Biesach”, które niedawno miały premierę w Teatrze Dramatycznym.
Łukasz Witt-Michałowski przekonuje, że kryminał to formuła bardzo szeroka, która jest w stanie unieść wiele.
- Ludzie lubią szufladkować. Wiele wybitnych dzieł jest literaturą kryminalną, jeśli je dokładnie przeanalizujemy.
Kryminał jest niesamowicie pojemny, specem w tej materii był Edgar Allan Poe, Dostojewski czy Szekspir.
Są powieści Agathy Christie, gdzie trzeba odkryć winowajcę, ale są i takie, w których tożsamość złoczyńcy jest znana, liczy się za to cała warstwa psychologiczna, różne emocjonalne napięcia i konflikty. To przestrzeń warta eksplorowania, szczególnie przez teatr – mówi. Sam wyreżyserował „Pogrom w przyszły wtorek”, również na podstawie książki Marcina Wrońskiego oraz „Złego”, kryminalną biografię aktora Dariusza Jeża.
Już w „Pogromie w przyszły wtorek”, książce i spektaklu, wyraźnie zaznaczony był temat ojcostwa. Na scenie Zyga - Przemysław Sadowski bierze do rąk malutkie dziecko, a towarzyszy temu przejmujący krzyk. Trudne relacje ojca i syna są również obecne w „Glinach…”, możemy obserwować je w czasie. - Postać Olka Maciejewskiego, który idzie w ślady ojca, choć nie łączą ich ciepłe uczucia, spotkanie po latach, sytuacja gdy dziecko odkrywa, że jest także wypadkową relacji rodziców – to wszystko bardzo mocno mnie interesowało – opowiada Łukasz Witt-Michałowski.
Akcja „Tego cholernego września” dzieje się w naszym mieście w 1939r., tuż przed inwazją wojsk sowieckich. Strach dosłownie wisi w powietrzu. W swoich książkach Marcin Wroński wiernie odmalowuje Lublin z jego duchem i topografią, ale również w spektaklu, choć nieco bardziej uniwersalny czasowo, będzie on pierwszoplanowym bohaterem.
- Najbardziej istotne w tym wszystkim jest dla mnie nasze miasto. Zawsze ceniłem tożsamość miejsca w teatrze.
Tak jak u Joyce’a w „Ulissesie” można spacerować po Dublinie, tak w książkach Wrońskiego da się z precyzją odtworzyć dawny Lublin – podkreśla reżyser.
Premiera: 30 stycznia, godz. 20.00 i 21.30, Centrum Kultury, bilety 20-30 zł
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?