Żyrafy z zoo w Zamościu dały się namówić na spacer (WIDEO)

Jak bardzo uparte są żyrafy, które mieszkają w zamojskim zoo? - Jak osły - odpowiada Rafał Rak z Ogrodu Zoologicznego w Warszawie, który przyjechał we wtorek do Hetmańskiego Grodu, by pomóc w nakłonieniu żyraf do wyjścia na przedwybieg. Udało się dopiero w środę rano, drugiego dnia intensywnych starań.

Zarówno pielęgniarz z Warszawy, jak i pracownicy zamojskiego zoo podejrzewają, że o długo wyczekiwanym wyjściu zwierząt ze stajni zadecydowało kilka czynników. Pomogły łagodna perswazja, zakrycie trocinami wysokich progów w korytarzu żyrafiarni, gałęzie z drzew liściastych zamocowane w siatce otaczającej przedwybieg i niewątpliwie... zapach samic. Ten ostatni atrybut przyjechał do Zamościa właśnie ze stolicy: - Przywiozłem szmaty nasączone moczem żyraf i ich świeże odchody - precyzuje Rafał Rak.

Jako pierwszy z korytarza żyrafiarni wyszedł młody samiec żyrafy Rothschilda, Mugambi. Za odważnym kolegą ruszył najstarszy Lengai z gatunku żyrafy siatkowanej. W końcu nabrał też odwagi młody, siatkowany Ngombe.

Żyrafy przyjechały do Zamościa we wrześniu ubiegłego roku wprost do nowej, wybudowanej z udziałem unijnych środków, żyrafiarni. Inwestycja kosztowała 4 mln zł, 2,8 miliona to dotacja z UE. Gdy zrobiło się ciepło, pracownicy zoo chcieli wypuścić zwierzęta na zewnątrz. Wtedy zaczęły się problemy, bo mimo licznych zabiegów żyrafy odmawiały spaceru. Stąd pomysł ściągnięcia pomocy ze stolicy.

Okazało się, że żyrafy na przedwybiegu czują się świetnie. Skubią liście gałęzi, spacerują, są spokojne. Przed nimi jednak jeszcze jedno wyzwanie: - Jeżeli pogoda dopisze, być może już w przyszłym tygodniu, zobaczymy nasze żyrafy spacerujące po właściwym, 40-arowym wybiegu - mówi Łukasz Sułowski, wicedyrektor zamojskiego zoo.