Do zdarzenia doszło w połowie listopada. W środku nocy sanitariusze przywieźli rodzącą kobietę. Wnieśli ją na noszach do izby przyjęć.
Udało się nam dotrzeć do matki kobiety, która potwierdza przebieg zdarzeń. - Córka zaczęła krzyczeć, że już rodzi, ale pielęgniarki zamiast się nią zająć zaczęły wypełniać dokumenty - relacjonowała jej matka. Kobieta była w ostatniej fazie porodu. Mimo to musiała jeszcze podpisać formularze.
- Córka była pewna, że to już ostatni moment porodu. Cały czas powtarzała, że zaraz urodzi. Usłyszała tylko, że "każda tak mówi" - opowiadała matka.
Kobiecie nie zapewniono również transportu na porodówkę. Sama musiała wejść do windy, wjechać na pierwsze piętro i pokonać długi korytarz.
- Kiedy córka wchodziła na łóżko porodowe doszło do rozwiązania. Noworodek wypadł na podłogę - mówi matka kobiety.
Dziecko uderzyło głową o posadzkę. Jak się później okazało, w czasie upadku doznało pęknięcia kości czaszki, z lewej strony powstał obrzęk mózgu. Po kilkunastu godzinach chłopczyk trafił do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Przez dwa tygodnie musiał przebywać pod specjalistyczną opieką.
Noworodek już wrócił do domu. Dalej jest pod opieką lekarzy. Rodzina wciąż martwi się o jego zdrowie.
Jak całe zdarzenie tłumaczy dyrekcja chełmskiego szpitala? - Taka sytuacja na pewno nie powinna mieć nigdy miejsca. Sprawdzamy, kto zawinił - oświadczył wczoraj Mariusz Kowalczuk, dyrektor Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Chełmie.
- Początkowo nie miałem pełnych informacji o tym zdarzeniu. Wiedziałem, że doszło do wypadku w czasie porodu. Nie znałem jednak jego skutków. Poleciłem wyjaśnienie sprawy wewnętrznej komisji. Ma ona sprawdzić, czy i w jaki sposób pacjentka przeszła przez izbę przyjęć i w jakich okolicznościach doszło do wypadku - dodał dyr. Kowalczuk.
Sprawę bada też prokuratura. - W tej chwili trwają czynności przygotowawcze. Zwróciliśmy się z wnioskiem o dokumentację ze szpitala w Chełmie i Lublinie. Wkrótce wystąpimy także o opinie biegłych - zapowiedział wczoraj Krzysztof Grzesiuk, prokurator okręgowy w Chełmie.
Prokuratorskie postępowanie ma na celu ustalenie, czy personel szpitala dopełnił wszystkich obowiązków i czy swoim postępowaniem nie naraził dziecka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.
Zdaniem eksperta
Krystyna Kozłowska, rzecznik praw pacjentów
Ta sytuacja wydaje się być nieprawdopodobna. Można ją ocenić jako ewidentne zaniedbanie obowiązków. Chętnie zajmę się wyjaśnieniem tej sprawy. Rzecznik praw pacjenta po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego może wystąpić do zarządzającego szpitalem o wyciągnięcie konsekwencji służbowych w stosunku do osób winnych tego zaniedbania. Osoba w takiej sytuacji może też dochodzić swoich praw na drodze np. cywilnej, karnej lub też na drodze sądu korporacyjnego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?