Przedszkole w ogniu politycznej walki

Kłopoty placówki trwają co najmniej rok. Jej budżet na 2009 był znacznie mniejszy od tego, o który wnioskowała dyrektor Anastazja Minik. Najpierw urzędnicy wykreślili z niego pozycje związane z inwestycjami. Potem radni zmniejszyli go o kolejnych 100 tys. zł. Efekt?

Zabrakło pieniędzy na wypłaty, a radni nie zgodzili się na przyznanie placówce dodatkowej dotacji. Oskarżyli dyrektorkę o nadużycia finansowe. W rezultacie 23 pracowników przedszkola do tej pory nie otrzymało grudniowej wypłaty.

W placówce jest prowadzona kontrola zlecona przez burmistrza Bełżyc. - Nie sądzę, by w przedszkolu doszło do nieprawidłowości - mówi burmistrz Ryszard Góra. Własną kontrolę zapowiadają radni.

Wiele wskazuje na to, że to dopiero początek kłopotów placówki. Tym razem mogą one dotknąć nie tylko pracowników i dyrekcję. Uderzą po kieszeni rodziców. Budżet przedszkola na ten rok został zmniejszony, znów na wniosek radnych. Wynosi on 580 tys. zł (w ubiegłym roku - 750 tys. zł, które i tak okazały się niewystarczające).

- Gmina ma obowiązek zapewnić dzieciom w przedszkolu 5 godzin nauki dziennie - mówi Zbigniew Król, przewodniczący Rady Miejskiej. - 580 tys. zł na to wystarczy.

Bełżyce wprowadzają system, który obowiązuje w innych miastach naszego regionu. Chce znieść stałe opłaty za pobyt, a w ich miejsce wprowadzić opłatę zależną od liczby godzin, jakie dziecko przebywa w placówce.

Burmistrz zaproponował, by każda dodatkowa godzina, ponad 5 tych, które mają być bezpłatne, kosztowała rodziców 1,30 zł. - Podobne stawki obowiązują w innych miastach - tłumaczy. - Pozwoli to, by całkowity koszt pobytu dziecka w przedszkolu utrzymał się mniej więcej na tym samym poziomie, co w tej chwili. Radni uważają jednak, że ta kwota jest za mała. - Oczekujemy od burmistrza innych propozycji - mówi Król.

- Radni spodziewają się, że wystąpię z wnioskiem, by rodzice płacili ok. 350 zł miesięcznie za przedszkole. Tego nie zrobię - odpowiada Góra.