Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr O., czyli mistrz wyłudzania: Naciągnął Romario, a nawet swojego adwokata

Agnieszka Kasperska
Piotr O.,  jak mówią jego sąsiedzi, nie ma "reprezentacyjnego" wyglądu. Ma jednak gadane.
Piotr O., jak mówią jego sąsiedzi, nie ma "reprezentacyjnego" wyglądu. Ma jednak gadane. KWP Lublin
Kiedy czyta się ten akt oskarżenia, kręci się z niedowierzania głową lub wybucha śmiechem. Ma się też wrażenie, że to fragment powieści o życiu człowieka, którego "dokonania" trudno będzie pobić.

O Piotrze O. zrobiło się głośno w 2003 r., kiedy media emocjonowały się tym, że nikomu nieznany chłopak z Lubelszczyzny oszukał jednego z najsłynniejszych piłkarzy świata - Romario. Teraz, kiedy prokuratura oskarża go m.in. o to, że oszukał własnego adwokata, a w akcie oskarżenia czytamy, że siedząc w więzieniu, zamówił dla siebie luksusowego mercedesa, Piotr O. znowu budzi emocje. Zacznijmy jednak od początku…

Chłopak z Biłgoraja

47-letni dziś Piotr O. urodził się w Biłgoraju. Ukończył szkołę podstawową i ogólniak. Potem uczył się w policealnym studium dla elektrokardiologów, by wreszcie zdobyć zawód doradcy finansowego. Dziś oficjalnie nie pracuje. Nie ma dochodów.

Zameldowany jest w pięknym domu w jednej z podlubelskich wsi.

W latach 90. ubiegłego wieku mężczyzna pojechał do Anglii. Co tam robił, dokładnie nie wiadomo. Wiadomo, że po powrocie do Polski został skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu za posługiwanie się sfałszowanymi czekami. Prawdopodobnie to sprawiło, że podjął decyzję o wyjeździe do Niemiec. Czy za zachodnią granicą planował uczciwe życie, nie wiadomo. Wiadomo, że w 1999 r. Sąd Rejonowy we Frankfurcie skazał go za próbę posługiwania się fałszywymi czekami na dwa lata pozbawienia wolności. Za kratami spędził kilka miesięcy. Potem wrócił do Polski, by w lutym 2003 roku zostać aresztowanym. Podczas zatrzymania i przeszukania śledczy znaleźli m.in. zegarki (w tym wysadzany 509 diamentami szwajcarski zegarek z limitowanej, liczącej zaledwie 25 sztuk, serii), biżuterię i inne przedmioty oraz samochody o wartości około 4,5 mln dolarów. Skąd u bezrobotnego taki majątek?

Okazało się, że mężczyzna dysponował gigantyczną gotówką. Inspekcja bankowa, która zawiadomiła prokuraturę o podejrzanych operacjach na kontach Piotra O., stwierdziła, że jednorazowe wpłaty i wypłaty w latach 2001-2002 sięgały półtora miliona dolarów.

Po zbadaniu sprawy prokuratura oskarżyła Piotra O. o oszukanie 16 osób i firm na łączną kwotę ponad 41,5 mln zł. Żeby tego dokonać, mężczyzna miał podawać się za wybitnego finansistę, lekarza lub spokrewnionego z rodzinami królewskimi arystokratę, człowieka majętnego i ustosunkowanego. Znającego m.in. króla muzyki pop Michaela Jacksona.

Oszukał Romario

Najciekawsze było jednak to, że blisko pięć milionów dolarów powierzył Piotrowi O. Romario. Znany brazylijski piłkarz zawarł z nim umowę inwestycyjną. Na jej mocy zyski sportowca od przekazanych Polakowi pieniędzy miały przekroczyć 50 procent. Na początku nic nie zapowiadało "wała", bo O. wysyłał sportowcowi sfałszowane wyciągi bankowe. Otrzymywała je także jedna z dużych australijskich firm, która powierzyła Piotrowi O. 5 mln dolarów.

W tym samym akcie oskarżenia śledczy zarzucili O. oszukanie kilku mniejszych polskich firm, którym obiecał załatwienie gwarancji bankowych w amerykańskich bankach na kwoty po 150 mln dolarów. Na sfinansowanie kosztów tych operacji wziął od jednej firmy 215 tys. zł, a od drugiej 120 tys. zł.

W 2007 roku lubelski sąd posumował wszystkie oszustwa Piotra O. i skazał go na 14 lat więzienia i 1,5 mln złotych grzywny. W uzasadnieniu sędzia powiedział, że oskarżony jest patologicznym kłamcą. "Opowieściami swoimi omamił wielu ludzi; niektórzy nadal mu wierzą" - powiedział sędzia i jak się okazało były to prorocze słowa.

Przychodzili do więzienia i... pożyczali

Po roku Sąd Okręgowy w Lublinie zmniejszył wyrok do 8 lat pozbawienia wolności. 25 marca 2009 r. (po sześciu latach odosobnienia) Piotr O. opuścił Zakład Karny w Żytkowicach. Jak wynika z aktu oskarżenia, resocjalizacji w nim nie przeszedł, bo kolejnych oszustw dopuszczał się jeszcze zza krat.

- Piotr O. wykorzystując swoje predyspozycje do manipulowania ludźmi, wyłudził od ośmiu osób ponad 2,7 mln zł - wyjaśnia Andrzej Jeżyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. - Zarzuty, które teraz usłyszał, dotyczą wyłudzeń, do jakich doszło w latach 2006 - 2012.

Także tym razem prokuratura wszczęła śledztwo przeciw Piotrowi O. po zawiadomieniu generalnego inspektora informacji finansowej o podejrzanych operacjach na kontach mężczyzny i jego żony. Gdy śledczy zaczęli przyglądać się sprawie, zauważyli, że do pierwszych oszustw doszło już w 2006 r. Wtedy to - jak wynika z aktu oskarżenia - Piotr O. zwrócił się za pośrednictwem swojego ojca do Wacława P. (wcześniej pożyczał od niego pieniądze, które zwrócił w części) o pożyczkę w wysokości 300 tys. zł. Pieniądze miały zostać przeznaczone na założenie apelacji od niekorzystnego dla O. wyroku, na odwołania i wyjazdy zagraniczne, podczas których bliscy skazanego mieli uporządkować jego sprawy finansowe. Mężczyzna nie tylko pożyczał w ratach pieniądze, ale i namówił do udzielenia dalszych pożyczek swoich znajomych. "Interes" miał być pewny, bo twierdził, że ma zablokowane na koncie 10 mln euro. W sumie Wacław P. pożyczył 1 387 831 zł.

Blisko 350 tys zł i 10 tys. euro miał przekazać Piotrowi O. Wiesław Ż. Mężczyźni znali się przed skazaniem O. Wtedy oszust pożyczył od niego pieniądze i zwrócił je w całości. Kiedy więc poprosił znajomego, by ten odwiedził go w więzieniu, Ż. nie miał żadnych wątpliwości. Panowie spotykali się też podczas przepustek. Prawdopodobnie podczas którejś z nich Ż. powiedział P. o swoich problemach finansowych, a ten obiecał mu pomóc. Za pomoc w otrzymaniu pożyczki w wysokości 9 mln euro O. miał tylko wziąć pieniądze na tzw. "koszty". Podpisał też weksel in blanco na 9 mln zł. Jego egzekucja okazała się nieskuteczna dlatego, że mężczyzna nie ma żadnego majątku.

Lista oszukanych jest znacznie dłuższa. Krzysztof G. stracił 300 tys. zł. Zenon D. - 600 tys. zł, Tadeusz K. - blisko 305 tys. zł, Juliusz J. - 55 tys. zł, Tomasz K. - 50 tys. zł, Michał Ż. - 58 tys. zł. Wśród pokrzywdzonych jest też szwagierka Piotra O. Kobieta została oszukana na (zaledwie) 2 tys. zł. 7 tys. zł stracił natomiast obrońca we wcześniejszym procesie Piotra O. Adwokat pożyczył 7 tys. zł na ratę leasingową na samochód swojego klienta. Gotówki, która miała być zwrócona za tydzień, już nie zobaczył.

Nie wszyscy dali się oszukać. Michał Ż. poznał oszusta przez wspólnych znajomych. Myślał, że ma do czynienia ze znanym finansistą. Kiedy więc usłyszał propozycję zainwestowania 1 mln euro w fundusze inwestycyjne długo się zastanawiał. Konsultował interes ze znajomymi. Pewnie by zainwestował, gdyby najpierw nie pożyczył Piotrowi O. 48 tys. zł. Gdy ich nie odebrał, stwierdził, że poważniejszy interes byłby zbyt ryzykowny.

50 tys. zł na rzekomy transport złota z Francji do Polski nie wyłożył także Tomasz K. Wycofał się dosłownie w ostatniej chwili. Policjanci znaleźli u Piotra O. przygotowaną już przez niego umowę zaciągnięcia pożyczki na ten cel.

Telefon z więzienia: - Zamawiam merca!

Piotr O. wyszedł z więzienia 25 marca 2009 roku. Do wyjścia chyba się przygotowywał, bo już 9 lutego (przebywając w zakładzie karnym!) złożył zamówienie na mercedesa ML320L. Zza krat dokonał też na niego przedpłaty - 12 tys. zł.

Samochód długo go jednak nie cieszył, bo po zaledwie sześciu miesiącach wymienił go na nowy, lepszy model. W rozliczeniu zostawił "stare" auto, a na resztę kwoty zaciągnął kredyt (spłacał go przez dwa lata, gdy przestał, bank umowę wymówił i auto odebrał. Pozostałych do spłaty 60 tys. zł spłaca teraz współkredytobiorca, żona Piotra O.). Prokuratura uznała, że kupno mercedesa nie wiązało się z wyłudzeniem kredytu.

Jak to możliwe? Bo Piotr O. zaciągnął go przedstawiając zaświadczenie o zatrudnieniu na stanowisku dyrektora finansowego spółki Credex International Ltd i otrzymywaniu zarobków w wysokości 100 tys. funtów miesięcznie. Zaświadczenia nie były sfałszowane. Prokuratura ustaliła, że firma istnieje, a Piotr O. jest w niej zatrudniony. Przedstawiciel angielskiej spółki, John H., kilkakrotnie odwiedzał jej dyrektora w zakładzie karnym. Ze śledczymi rozmawiać jednak nie chciał i odmówił podania okoliczności zatrudnienia. Wiadomo jedynie, że Piotr O. w Wielkiej Brytanii nie składał żadnych deklaracji podatkowych i nie wykazywał dochodów.

W akcie oskarżenia pojawia się jednak wątek poszkodowanego lubelskiego salonu Mercedesa. W 2010 r. Piotr O. miał doprowadzić jego pracowników do niekorzystnego rozporządzenia ponad 25 tys. zł poprzez pięciokrotne wykonanie naprawy i zakup części do auta mężczyzny. Piotr O. zapłacił tylko częściowo za pierwsze zlecenie.

W salonie Piotr O. poznał też Waldemara S. Powiedział mu o transakcjach dotyczących importu złota z Afryki, interesie niezwykle dochodowym. Mężczyźnie zaświeciły się oczy i zgodził się pożyczyć 10 tys zł, by wziąć udział w biznesie. Gotówki nie zobaczył, bo Piotr O. przestał odbierać od niego telefony.

W sumie Prokuratura Apelacyjna zarzuca Piotrowi O. oszustwa na łączną kwotę 3 652 968 zł. Gdzie się podziały pieniądze? Podczas przeprowadzonego w lutym przeszukania domu Piotra O. policjanci znaleźli m.in. dokumenty finansowe, weksle, pieczątki oraz dwa zegarki o łącznej wartości 10 tys. zł.

Najbogatszy we wsi

Piotr O. mieszka w jednej z podlubelskich wsi. Niewielu jest tam jednak "gospodarzy". Większość domów to drogie wille.

- To najbogatszy sąsiad - przyznaje jeden z mieszkańców. - Jestem lekarzem. Doskonale zarabiam, ale na taki samochód, jakim on jeździ, mnie nie stać.

O majątku rodziny O. nie plotkuje się jednak.

- Wiem o Romario, w gazetach czytałam, ale kto tam wie, jaka jest prawda - twierdzi jedna z kobiet. - Jakoś nie chce mi się wierzyć, że mógł na taką kasę kogoś naciągnąć. Ale ja bym mu pieniędzy nie pożyczyła.

Osoby, które rozmawiały z Piotrem O., twierdzą, że tajemnica jego "sukcesu" polega na tym, co i jak mówi.

- Można mieć bajer, można kłamać, ale to coś nieprawdopodobnego - mówi prosząc o anonimowość jeden ze śledczych. - Nawet nie wiem, jak to określić. On kłamie z czystej przyjemności kłamania. Robi to, czy jest potrzeba, czy nie. Czasami mam wrażenie, że sam nie odróżnia prawdziwego życia od alternatywnej , "bogatej" rzeczywistości i jest tak przekonywający, bo sam wierzy w to, co mówi.

- Cieszę się, że sąsiad wykorzystuje swój urok oszusta nie na nas, tylko na innych ludziach - śmieje się jedna z sąsiadek. - Może i my nie potrafilibyśmy mu się oprzeć... To nie byłoby miłe.

Sąd zezwolił nam na rozmowę z Piotrem O. Mężczyzna nie chciał jednak kontaktować się z dziennikarzami. Przed śledczymi nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania zeznań.

- Trzyma karty przy orderach - uważa prokurator Jeżyński. - Pewnie będzie chciał zaprezentować swoją linię obrony dopiero w sądzie. Aktualnie przebywa w Areszcie Śledczym w Lublinie.

Pierwszą rozprawę zaplanowano na 10 września.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski