Wracamy do historii Marka Nowińskiego, którą opisaliśmy we wczorajszym numerze Kuriera. Nowiński przegrał w sądzie z ulicznym skrzypkiem z deptaka. Sędzia uznał, że muzyk nie zakłóca spokoju schorowanemu człowiekowi, mieszkającemu przy Krakowskim Przedmieściu.
Zarobkowe występy Aleksandra W. na deptaku zaczęły przeszkadzać panu Markowi, kiedy wszczepiono mu stymulator głębokiej stymulacji mózgowej w związku z chorobą Parkinsona, na którą cierpi. Mężczyzna przestał wtedy wychodzić z domu. Dolegliwości jednak całkiem nie znikły. Dźwięki skrzypiec Aleksandra W. i akompaniamentu z magnetofonu, które wpadały do mieszkania przez otwarte okno, powodowały u pana Marka silne bóle głowy. Nowińscy prosili muzyka, żeby nie stawał ze skrzypcami blisko ich domu. Bezskutecznie. Sprawa trafiła do sądu, skierowana tam przez Straż Miejską.
Do wniosku o jej rozpatrzenie strażnicy dołączyli zdjęcia z monitoringu miejskiego. Na jednym było widać, jak Aleksander M. włącza magnetofon z akompaniamentem (co stanowi wykroczenie). Muzyk sam się do tego akompaniamentu przyznał. Podkreślił, że ma prawo do wolności twórczej i artystycznej. Dodał, że wszystkie zarzuty Nowińskich są wyssane z palca, a on czuje się ofiarą ksenofobii i stalkingu.
Początkowo, w postępowaniu nakazowym sędzia Iwona Suchanowska uznała, że "wina obwinionego nie budzi wątpliwości" i nałożyła na niego karę nagany. Grajek wynajął adwokata i odwołał się od tej decyzji. Na następną rozprawę przyszedł już dobrze przygotowany. Miał ze sobą mapki miejsc, w których gra oraz wyrysowaną drogę z tych punktów do drzwi klatki schodowej Nowińskich. Było to odpowiednio 100, 52 i 45 m. Nie wymienił jednak wszystkich lokalizacji. Nie podał, że staje przy Krakowskim Przedmieściu 10, skąd do Nowińskich jest już znacznie bliżej. Sąd tego nie sprawdził. Nie przeprowadzono też badań poziomu hałasu w mieszkaniu Nowińskich. Sąd oparł się na opiniach o Aleksandrze W., które muzyk sam złożył w sądzie.
W jednej z nich ks. Adam Lewandowski, proboszcz parafii archikatedralnej i przewodniczący Archidiecezjalnej Komisji Akustyki, stwierdza, że przechodząc przez deptak lubi słuchać skrzypiec, "które oddają pewien klimat tego miejsca" i, jak sądzi, "spotykają się z przychylnością przechodniów".
Poseł Twojego Ruchu Michał Kabaciński, który ma biuro przy deptaku, stwierdził, że skrzypce mu nie przeszkadzają. Wręcz przeciwnie: "artyści uliczni tworzą niepowtarzalny klimat miasta".
Piotr Heliasz, dyrektor Towarzystwa Muzycznego w Lublinie, napisał zaś: "Aleksander W. stał się ikoną lubelskiego deptaka, który w rodzinnym mieście (...) Henryka Wieniawskiego wydaje się być Jego następcą".
W złożonych opiniach nikt nie stwierdził, czy powtarzane w kółko melodie - miłe dla przechodniów - mogą być męczące dla mieszkańców. Sąd też o to nie spytał i Aleksandra W. uniewinnił. Wyrok nie jest prawomocny. Straż Miejska może się od niego odwołać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?