Białoruś Łukaszenki jest państwem otwarcie nam wrogim. Szczególnie teraz, gdy my i oni znaleźliśmy się po obu stronach barykady ukraińskiej wojny. Cała retoryka mińskiego reżimu idzie w przekonywanie własnych obywateli, że to właśnie Polska szykuje się do zbrojnego ataku na Białoruś, włącznie z aneksją przygranicznego Grodna. Tego Grodna, do którego, jak wieść niesie, dotarli ostatnio chłopcy z Grupy Wagnera. Wtargnięcia białoruskich śmigłowców nie można zatem ocenić inaczej niż akt agresji. Powtórzę: Białoruś właśnie dopuściła się agresji na terytorium Polski. To nie jest żaden „incydent”, tylko zwyczajna agresja. Wsparta cynizmem Mińska, który bezczelnie twierdzi że zarzuty Warszawy są „naciągane”.
Jak bardzo można naciągać tę strunę, niech powiedzą mieszkańcy Białowieży, nad których domami i stodołami przeleciały doskonale uzbrojone jednostki bojowe obcego państwa. Wiemy już że oba śmigłowce chroniły przelot Łukaszenki, który właśnie w tym czasie znajdował się w odległych siedem kilometrów od granicy Wiskulach. Tutaj nie ma mowy o pomyłce. To była świadoma decyzja, podjęta na najwyższym państwowym szczeblu.
Wielokrotnie pisałem na tych łamach, że zagrożenie państwa od zewnątrz nie sprzyja wewnętrznym sporom czy też licytacji „kto winien”. Ale tutaj trzeba uderzyć na alarm. Dziesięć godzin trzymania wody w ustach i sugerowania mieszkańcom Białowieży że ulegli optycznemu złudzeniu? To już nawet nie są kpiny, to igranie z ogniem.
Nie łudźmy się – za tą prowokacją pójdzie następna, a po niej jeszcze następna. To nie jest zwykła sytuacja, która zdarza się w granicznych relacjach pomiędzy państwami i
którą można wyjaśnić jedną dyplomatyczną notą oraz rutynowymi przeprosinami. Łukaszenko będzie eskalował, licząc… No właśnie, na co on liczy? Chyba nie zamierza nas zbrojnie zaatakować, aż taki głupi to on nie jest. Raczej gra na nasze osłabienie poprzez otwarcie nowego pola konfliktu.
Wszystko jedno, niech sobie myśli co chce, my na kolejne takie rajdy nie możemy mu pozwolić. A jak to zrobić, jak go zatrzymać – o to niech już się martwi nasze ministerstwo obrony. Ta naciągana struna musi w końcu pęknąć, inaczej słowa zapewnień, iż każda piędź ziemi terytorium NATO będzie chroniona, zaczną niepokojąco przypominać tamte obietnice, z września 1939: „Nie oddamy ani guzika”. A my od owego czasu chyba jednak czegoś zdążyliśmy się nauczyć, czyż nie?
Jacek Borkowicz, historyk, pisarz i publicysta
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?