Pozytywne szacunki mówią nawet o wzroście rzędu 0,6 proc. w marcu. Sęk jednak w tym, że choć pracy przybywa, przedsiębiorcy wcale nie kwapią się z przyjmowaniem ludzi do pracy. Wręcz przeciwnie: od stycznia tną zatrudnienie. Ci, którzy zachowali posady, muszą więc pracować za swoich zwolnionych kolegów. Dla ludzi oznacza to więcej obowiązków, czasami pracę po godzinach. To nic miłego, bo i tak pracujemy po 48 godzin tygodniowo, podczas gdy średnia unijna nie przekracza 40 godzin.
Wyboru jednak nie ma. Polskich firm nie stać na wzrost zatrudnienia. Ożywienie jest jeszcze kruche, portfel zamówień znów może szybko zacząć się kurczyć. Statystyki za kwiecień mogą być więc gorsze niż za marzec. Mam tylko nadzieję, że czas zaciskania pasa nie będzie trwał wiecznie. I z tego kryzysu wyjdziemy silniejsi. Zarówno firmy, jak i pracownicy. Pod warunkiem, że przeżyjemy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?