Jak nas widzą, tak nas piszą. Wakacje nie są wyjątkiem

Zacisnęliśmy zęby, a niech tam rodacy się bawią, jedną noc wytrzymamy. Ale kolejny wieczór - powtórka. Zabawa na całego na świeżym powietrzu, bez żadnego umiaru. A wokół osiedle bloków i mnóstwo domów. Trzeci dzień - znów to samo, zakrapiana impreza z okrzykami. Nie wytrzymaliśmy. W końcu my też przyjechaliśmy tu odpocząć. Kiedy mąż wyszedł do „sąsiadów”, by zwrócić im uwagę, skończyło się na awanturze, no bo czemu nie można się bawić? Można, ale każda zabawa ma swoje granice, zwłaszcza gdy odbywa się w środku osiedla. Wszystkich obowiązuje cisza nocna i jakiś szacunek dla innych.

Nasi rodacy, niestety, dali upust emocjom i poczuli się za granicą jak na bezludnej wyspie. Nie zważając na nikogo ani na nic, pozostawili po sobie wizerunek pijaków i hałaśliwych imprezowiczów, którzy za nic mają jakiekolwiek reguły. Ważne, że oni są na wakacjach i chcą dobrze się bawić, wszystko więc dozwolone.

Było mi wstyd za tych ludzi, za to, że reprezentują polski naród, że swoim zachowaniem przypinają wszystkim Polakom łatkę pijusów i krzykaczy.

Jak cię widzą, tak cię piszą - mówi nasze przyszłowie, bo często oceniamy ludzi zarówno po ich wyglądzie, jak i zachowaniu. To przykre, że niektórzy rodacy zapominają o tym. Wakacje nie powinny zwalniać nikogo z myślenia. Zwłaszcza że gdziekolwiek jesteśmy, pracujemy na wizerunek całego narodu.