MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jolanta Rychłowska, laureatka „Złotej Maski”: chcę pokazywać ludzi z krwi i kości

Małgorzata Szlachetka
Anna Kurkiewicz
Jolanta Rychłowska, aktorka Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie to tegoroczna laureatka prestiżowej dla lubelskiego środowiska teatralnego nagrody „Złotej Maski”. Otrzymała ją za rolę w spektaklu „Diabeł i tabliczka czekolady” według reportaży lubelskiego dziennikarza Pawła Piotra Reszki.

W „Diable i tabliczce czekolady” przejmująco gra pani rolę kobiety, która zabijała swoje nowo narodzone dzieci. To rola mocno zapadająca w pamięć. W jaki sposób się pani się do niej przygotowywała?

Do monologu Jolanty K. przygotowywałam się długo, oczywiście budowanie tej roli to nie była tylko moja praca. W pewnym momencie, w czasie prób do „Diabła i tabliczki czekolady” reżyser Kuba Kowalski oraz autorka adaptacji Julia Holewińska pracowali tylko ze mną, niezależnie od prób z zespołem. Przez długi czas „pękałam” emocjonalnie i płakałam nad tą postacią.

Dlaczego?

Ciągle miałam w pamięci, że nie jest to postać fikcyjna, ale człowiek żyjący w tej samej rzeczywistości co ja. Trudno jest przyjąć, że mąż nie widział jej kolejnych ciąż. Ta historia to również mocny głos w dobie dzisiejszej dyskusji o prawie kobiet do aborcji. Musimy sobie też uświadomić, że we współczesnej Europie są kobiety, które podejmują takie wybory, jak pani Jolanta. Chciałam zrozumieć, co musiało się stać w jej rodzinie i w życiu, żeby popełniła te wszystkie zbrodnie. Nie chciałam przedstawić jej jako potwora. Aktor musi „odrobić” całą psychologię postaci, żeby zacząć pracę nad rolą.

Po jednym ze spektakli rozmawiała ze mną pani psycholog, która pracowała z Jolantą K. Przyznała mi się, że nie od razu chciała iść na nasz spektakl, oglądać płaczącą aktorkę odgrywającą jej pacjentkę. Po przedstawieniu przyznała jednak, że była w szoku, bo zachowywałam się na scenie tak, jak pani Jolanta. Zapytała się mnie nawet, czy przygotowując się do roli oglądałam nagrania rozmów z Jolantą K. Tak nie było. Nie chciałam się sugerować, ale stworzyć graną przez mnie postać na nowo. Ten monolog wymagał ode mnie sięgnięcia do głębokich pokładów emocji.

Oglądając Panią na scenie ma się wrażenie, że potrafi Pani obronić swoje bohaterki. Pokazać ich złożoność. Tak było na przykład z Lady Makbet, która w Pani wykonaniu nie stała się jednoznacznie złą. W jaki sposób buduje się taką postać?

Wychodzę z prostego założenia, że każdy człowiek myśli o sobie dobrze i nawet jeśli robi rzeczy złe, to potrafi się rozgrzeszyć. Na scenie staram się pokazywać nie potwory, ale ludzi z całą ich złożonością. Ludzi z krwi i kości. Wydaje mi się, że jeśli to się uda, to powstają najlepsze role.

Co Panią inspiruje, w życiu, w teatrze?

Kocham teatr, bo mam w nim szansę spotkać się z niezwykłymi ludźmi. Co mnie inspiruje? Mówiąc krótko: życie. Wszystko, co mnie w jakiś sposób dotyka. Czasami to są drobiazgi. Każde spotkanie z drugim człowiekiem jest tym, co wnosi coś wartościowego w moje życie. Wystarczy tylko szeroko otworzyć oczy.

Międzynarodowy Dzień Teatru w Lublinie. „Złota Maska” dla J...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski