Jak to u nas bywa: tak źle i tak niedobrze. Niestety jakakolwiek data wyborów będzie przypadała przed lub po jakimś istotnym wydarzeniu. W swojej historii mamy bowiem tyle zwycięstw i błyskotliwych porażek, że ustalenie daty, która nie sąsiadowałaby z istotną rocznicą jest niezwykle trudne. Przy organizacji wyborów prezydenckich padło na 10 maja. I traf chciał, że 8 i 9 maja cały prawie świat świętuje zakończenie II Wojny Światowej. Dodatkowo obecnie urzędujący prezydent organizuje 8 maja na Westerplatte wspólną konferencję historyków i polityków nawiązującą do sytuacji w Europie po wojennej pożodze. Jaki z tego wniosek dla politycznej konkurencji? Na dwa dni przed wyborami prezydent zrobi show i wygra wybory w pierwszej turze. Myślę jednak, że i bez tego show ma szansę na takową wygraną. Poza tym zasadnym jest zadanie pytania jaki termin wyborów wyznaczyłaby opozycja, czy przypadkiem taki, który pasuje oponentom? Pytanie raczej retoryczne.
Dostrzegam jednak dwie korzyści wyznaczonej daty wyborów dla opozycji. Po pierwsze obecnie urzędujący prezydent zawsze może 8 maja popełnić jakąś skandaliczną gafę, a zdarza się to nawet najlepszym. Po drugie, nawet jak nie popełni gafy i wybory wygra, to łatwo znaleźć dla wyborców wytłumaczenie tej wygranej: zrobił sobie pijar na obchodach zakończenia wojny. Jak więc widać - warto dostrzegać drugą stronę medalu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?