Żeby nie było aż takiej tragedii, mój rozmówca dodał, że owszem, Lublin ma świetny teatr offowy. Ale… No właśnie, teatr offowy jest ukierunkowany na dosyć wąskie grono odbiorców. A co ze sztuką dla tzw. mas? Przecież każdy zasługuje na spotkanie z wysoką kulturą, a nie tylko koneserzy.
Tak, wiem, że piszę o tym kolejny tekst, ale skłonił mnie do tego ów artysta, o którym wspominam. Jeżeli on nie dostrzega Lublina na kulturalnej mapie Polski, a pielgrzymuje ze spektaklami w różne rejony i gra u różnych reżyserów, to znaczy, że naprawdę kiepsko z Lublinem. Słyszę od niego te same pytania, które ja zadawałem w moich poprzednich felietonach: co z Teatrem im. J. Osterwy? Co z Teatrem Muzycznym? Co z Filharmonią im. H. Wieniawskiego? I słyszę te same trzy odpowiedzi: Nic się nie dzieje, marazm i apatia! Mamy pięknie wyremontowane sceny, na których hula wiatr albo przeciętni artyści w przeciętnych, ogranych po wielokroć spektaklach.
Z ust mojego rozmówcy usłyszałem jednak coś jeszcze poza argumentami, które sam po wielokroć przywoływałem: „Wy chyba jednak nic tam, w tym Lublinie, nie chcecie z kultury, którą żyją inni”. Na moje pytanie: „skąd on o tym wie?”, uzyskałem odpowiedź: „nie słyszałem od nikogo z poważnych ludzi kultury w Warszawie czy Krakowie, by ktoś od Was rozmawiał z nimi o jakiejś wspólnej produkcji lub choćby wystawieniu czegoś premierowego w Lublinie”. Dodał jeszcze, że wiele osób z miłą chęcią zagrałoby w Lublinie, bo darzy to miasto wielkim sentymentem. Konstatacja niestety była smutna: oto zyskaliśmy lotnisko, a straciliśmy kulturę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?