Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lublin: 84-latek w środku nocy wypisany ze szpitala

Redakcja
materiał ilustracyjny
materiał ilustracyjny Jacek Babicz
W środku nocy lekarz z oddziału ratunkowego wysłał do domu 84-letniego pacjenta. Staruszek bezradnie błąkał się wokół szpitala. Litościwy przechodzień zawołał mu taksówkę. Rodzina zamierza złożyć skargę na medyków.

Była środa, noc, 30 listopada. - Dziadek źle się poczuł, skoczyło mu ciśnienie. Ma już 84 lata i choruje na padaczkę, uznaliśmy, że trzeba wezwać pogotowie - opowiada pan Marek z Lublina (nazwisko do wiadomości redakcji).

84-letni pan Tadeusz trafił na oddział ratunkowy szpitala klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. - Faktycznie, przyjęliśmy takiego pacjenta, z dokumentów wynika, że była godz. 22.30 - potwierdza Marta Podgórska, rzeczniczka SPSK nr 4.

Kilka minut później rodzina pana Tadeusza zadzwoniła na oddział. - Chcieliśmy wiedzieć, czy dziadek zostanie w szpitalu, czy będzie mógł wrócić do domu. Ale niewiele się dowiedzieliśmy. Poza tym, że trwają badania i mamy zadzwonić za jakieś dwie godziny - wyjaśnia pan Marek. Drugi telefon też nie przyniósł konkretów. - Kazano nam zadzwonić za godzinę. I tak zrobiliśmy, było już około godz. 2 w nocy. Ku naszemu zdziwieniu, głos w słuchawce stwierdził, że dziadka już nie ma w szpitalu. Został wypisany i to zaraz po naszym drugim telefonie - mówi wnuk pacjenta. - Byliśmy w szoku. Był środek nocy, dziadek nie miał przy sobie telefonu ani pieniędzy. Z powodu padaczki zdarzały mu się problemy z orientacją. Jak można było puścić schorowanego 84-latka samego za szpitala?! Przecież personel SOR-u wiedział, że regularnie się o niego dowiadujemy - denerwuje się pan Marek. - Dziadek kręcił się wokół szpitala. Ktoś go zauważył, zlitował się i wezwał taksówkę. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby ten człowiek się nie pojawił - mówią bliscy staruszka.

Co na to szpital? - Być może telefon odbierał ktoś z personelu pomocniczego SOR, kto nie był do końca zorientowany w sytuacji - tłumaczy Marta Podgórska, rzeczniczka SPSK nr 4. - Z relacji lekarza, który zajmował się panem Tadeuszem wynika, że pacjent był w dobrym stanie fizycznym i psychicznym, kontaktował. Z uwagi na wiek pacjenta, lekarz miał obawy, czy wypuścić go samego do domu. Ale 84-latek zapewnił, że sobie poradzi - wyjaśnia Podgórska.

Rodzina pana Tadeusza zamierza złożyć skargę do Narodowego Funduszu Zdrowia. - Z relacji dziadka wynika, że ruszył w stronę ul. Chodźki, ale ponieważ zupełnie stracił orientację, wrócił pod szpital. Dobrze, że nie było mrozu. A gdyby dostał ataku padaczki? Mogło dojść do tragedii - uważa pan Marek.

Monika Fajge


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski