Małe interesy

Wesoło nie jest, kiedy patrzy się na to, co dorośli ludzie, już nawet nie chodzi o to, że posłowie, wyrabiają w Sejmie. Takich, jakich mamy, takich sobie wybraliśmy, bo 
naród to nie tylko wielbiciele Kraftwerk czy King Crimson, ale głównie Zenka Martyniuka i Bayer Full. Kto jeszcze się z tym nie pogodził, będzie dalej cierpiał w samotności.

Do czego służy partia polityczna? Do współdziałania, w celu przejęcia władzy w państwie i rządzenia nim według swoich pomysłów. Kiedy, lata temu, powstawała 
Platforma Obywatelska, byłem bardzo sceptyczny, jeśli chodzi o owo współdziałanie. Tu było już całkiem oczywiste, że zebrała się grupa ludzi, z których każdy ma własny, mały interes i w grupie będzie działał, dopóki nie załatwi swojego. Głosowało się na tę partię, bo poprzednia pokazała, że z rządzeniem radzić sobie nie do końca potrafi. No i co? No i wyszło jak zwykle. Naród zagłosował więc przeciw, zapominając w międzyczasie, że herosi przeciwników wciąż jakby ci sami, i że nic się nie zmieniło. Dobrał też naród trochę folkloru, w postaci Kukiz ‘15 czy Nowoczesnej, chyba dla ubarwienia klimatu, chociaż „mamy, jaki mamy”.

Nowi u władzy wcale nie są nowi i nawet niekoniecznie z PiS. Nazwijmy ich: „podPiSani”. Małe interesy natychmiast wyszły na wierzch, jeśli nie w Opolu, to w państwowych spółkach – molochach, a i w mniejszych, na szczeblach województw i powiatów. Jeśli jeden z grzechów głównych – chciwość, idzie w parze z ograniczonym horyzontem pojmowania wszystkiego oprócz własnego gumna, nigdy nie będzie dobrze.

I ja, i wiele milionów rodaków, od wielu lat czekamy na kogoś z największym interesem. Nie obyczajowo. Po polsku.