Mało świąteczny felieton kresowy

Znów kraje niegdyś złączone unią i historią Rzeczypospolitej mówią wspólnym głosem w obliczu zagrożenia płynącego z Moskwy. Prezydent Duda na pierwszym posiedzeniu Trójkąta Lubelskiego, na poziomie prezydenckim stwierdził, że bezpieczeństwo Ukrainy jest kwestią fundamentalną. „Jestem przeciwnikiem ustępstw w stosunku do Rosji. To Rosja powinna się wycofać ze swoich działań” - jednoznacznie stwierdził Duda. W podobnym tonie wypowiadał się prezydent Gitanas Nauseda, który przypomniał o pakcie Ribbentrop-Mołotow i stwierdził, że to nie może się powtórzyć. Prezydent Litwy mówił też o zagrożeniach dla naszego bezpieczeństwa energetycznego i informacyjnego i konieczności wspólnego przeciwstawienia się.

Dwa dni po szczycie do Stanisławowa (Iwano-Frankiwsk) na spotkanie z ukraińskimi dyplomatami przybył minister spraw zagranicznych RP Zbigniew Rau. Minister był gościem honorowym konferencji ukraińskich ambasadorów „Dyplomacja 30. Strategia silnego państwa”. Z uczestnikami przez internet połączyła się też nowa minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock. Dobór gości, wśród których byli obecni zarówno prezydent jak i premier Ukrainy, wskazuje z kim Ukraina chce wiązać swoje dalsze losy, na kogo liczy. Do tej pory proputinowskie Niemcy mogą bowiem być zmuszone do zmiany swoich wektorów polityki. Udział Zielonych w niemieckim rządzie oznacza bowiem brak zgody na dokończenie Nord Stream II, projektu, który ma fundamentalne znaczenie w imperialnej polityce Putina. Kijów to rozumie i się cieszy, warto, żeby dostrzegła to Polska. W sprawach międzynarodowych, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo, trzeba czasem budować sojusze, które na pozór mogą się zdawać niespójne. Dzisiaj w sprawach relacji z Rosją sojusznikiem Polski stają się niemieccy Zieloni, a nie są nimi i nie będą promoskiewska Le Pen, czy Matteo Salwini tak zachwycony Putinem.

Niestety, okres świąteczny wcale nie wpłynął na zmniejszenie prawdopodobieństwa rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Przy okazji: żeby uświadomić co to oznacza, należałoby pisać o możliwości „inwazji na zachodnią cywilizację”, której Ukraina, zgodnie z wolą narodu, w pełni stała się w 2014 roku zrywając z Moskwą i podążając drogą euroatlantyckiej integracji.

Putin co prawda ogłosił, że Rosja nigdy pierwsza nie napada, ale my chyba najlepiej wiemy jak to fałszywie brzmi. Zresztą być może właśnie dlatego w przestrzeni publicznej Rosja rozpowszechnia kolejne kłamstwo, które może stać się casus belli. Minister obrony Federacji Rosyjskiej Sergiej Szojgu ogłosił, że oto na kontrolowanej przez Ukrainę części Donbasu znajduje się 120 amerykańskich najemników, którzy przywieźli ze sobą broń chemiczną. Sprawa jest tak absurdalna, że może nawet nie należałoby tego kłamstwa przytaczać, ale Szojgu o tym mówił w obecności samego Putina, przed kamerami, a Putin ze zrozumieniem kiwał głową. Oczywiście Putin i jego koledzy mogą wymyślić jeszcze milion innych absurdalnych powodów, by zaatakować naszego wschodniego sąsiada, ale interwencja w kraju, który może chcieć użyć broni chemicznej, brzmi już znajomo z punktu widzenia najnowszej historii.

Zapewne chciałbym mieć dla Państwa lepsze informacje, szczególnie w okresie bożonarodzeniowym, ale niestety zło nie śpi. Szczerze jednak Państwu życzę, by te czarne wizje nigdy się nie spełniły, a bożenarodzeniowe dobro trwało przez cały kolej rok!