Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne: Entuzjazm dla egzotyki (ZDJĘCIA, PROGRAM)

Andrzej Z. Kowalczyk
W tytule relacji z pierwszego dnia XXXII Międzynarodowych Spotkań Folklorystycznych im. Ignacego Wachowiaka napisałem, że była to inauguracja con bravura. Trzymając się tej muzycznej terminologii zasadne byłoby użycie wobec poniedziałkowego koncertu określenia con fuoco.

Rozumianego dosłownie – z ogniem. A to za sprawą tancerza z Hawajów, który w samoańskim tańcu wystąpił z płonącą pochodnią. I uczynił to w takim stylu, że swoją sztukę mógłby z powodzeniem zaprezentować w programie zbliżającego się Carnavalu Sztukmistrzów. A kunszt i sprawność potwierdził jeszcze znanym lublinianom sprzed pięciu lat tradycyjnym tańcem indiańskim, w którym z kilkunastoma obręczami dokonywał rzeczy niemal niewiarygodnych. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że jego występy zostały przez publiczność przyjęte entuzjastycznie. A cały zespół z Hawajów użył być może jakiejś wyspiarskiej magii, bowiem wraz z wejściem na scenę tancerek hula przestał padać deszcz i koncert do końca przebiegał bez zakłóceń.

Przed niemałym wyzwaniem stanął niewątpliwie zespół z Meksyku: jak w dość krótkiej prezentacji pokazać bogactwo folkloru tego kraju. Najpierw więc Meksykanie sięgnęli głęboko w historię i zaprezentowali mający korzenie w czasach prekolumbijskich taniec Concheros, wykonywany na cześć bogów. Cieszący wzrok pysznymi kostiumami i wciągający rytmem wyznaczanym przez bęben, gitarę i grzechotki. A następnie – już z towarzyszeniem kapeli mariachis – zobaczyliśmy wiązankę meksykańskich tańców narodowych i usłyszeliśmy znaną na całym świecie pieśń Cielito Lindo”. I stało się jasne, że bez bisu się nie obejdzie.

Ale nie tylko egzotyczni goście, lecz także reprezentanci Europy zaprezentowali się z bardzo dobrej strony. Zespół z Węgier szczególnie przypadł mi do gustu w wielkiej urody tańcu z Transylwanii, w którym narastające niemal z taktu na takt tempo pięknie budowało dramaturgię występu. Chciałoby się rzec, iż zobaczyliśmy wzorcowy przykład węgierskiego folkloru. Z kolei zespół z Macedonii najlepiej zapisał mi się w pamięci tańcem pasterskim. Czuć w nim było klimat Bałkanów, nie tych jednak dzisiejszych, lecz dawnych, które może nie były sielankowe, ale na pewno spokojniejsze niż obecnie. Wreszcie Ukraińcy, którzy zaprezentowali nie tyle pojedyncze tańce, lecz całe opracowane choreograficznie i dramaturgicznie sceny. A z tych najciekawsza i najbardziej efektowna była „Dlaczego Kozacy płaczą”. Wbrew tytułowi wcale nie smętna, ale przeciwnie – pełna humoru i pogody ducha. Trochę zaskakujące było może tylko to, że w występach naszych sąsiadów niewiele było tym razem tak charakterystycznych dla nich elementów akrobatycznych, ale zespół z Ukrainy wystąpi jeszcze na scenie muszli w Ogrodzie Saskim i zapewne pokaże, co potrafi.

PROGRAMWtorek – 18 lipca

Godz. 17.00 – Włodawa: Białoruś, Macedonia, Meksyk

Godz. 18.00 – Ogród Saski: Turcja, Izrael, Bułgaria

Godz. 20.30 – Stare Miasto: koncert kapel – Węgry, Turcja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski