Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierat i koryto

Maciej Wijatkowski
Zastanawiam się czasem, jak można żyć bez jakichkolwiek zainteresowań. Przeważnie zdarza mi się to w dwu sytuacjach: kiedy wracam do domu skrajnie zmęczony i chciałbym tylko „zwalić się” na coś poziomego i usnąć, oraz - kiedy spotykam kogoś tak prostego, lub z jednym, góra, łukiem, jak droga przez Puszczę Niepołomicką, od Ispiny.

W pierwszej sytuacji zawsze wraca pytanie: „Czy żyjesz po to, żeby pracować, czy pracujesz po to, żeby żyć?” Jasne, że to drugie, bo pierwsze trąci bezsprzecznie psychiczną dewiacją. Prac można mieć wiele, - vide Herkules, Asterix, czy ja - ale życie ma się jedno i to z nieokreślonym terminem przydatności do spożycia. Takie wyjaśnienie nieco uspokaja, ale nie do końca. Jeśli pracujesz po to, żeby żyć, to jak nazwać czasami stan, po powrocie z pracy? To ma być życie? Oj, kręgosłup...

Druga sytuacja - obcowanie z kimś, z kim nie da się porozmawiać, bo nie ma o czym, jest dużo bardziej niekomfortowa. Są bowiem tacy, którzy pracują, owszem, ale jest to dla nich wyłącznie sposób na pozyskanie środków na opłacenie bezpośrednich kosztów życia. Kiedy przychodzi tzw. „łykend”, odkręcają flaszkę, rozbełtują świadomość i sumienie, a potem zapadają w nicość, by następny dzień, też wolny od pracy, spędzić na kacopochodnym rozedrganiu i awanturach z dobrymi ludźmi. Kiedyś - również na wymuszonych przez rodzinę zakupach, co ostatnio jest nieco trudniejsze.

Obcowanie z takimi ludźmi to dla mnie najbardziej stresogenna sfera życia towarzyskiego. Najgorsze jest, że nie dotyczy tylko ludzi wykonujących najprostsze prace i reprezentujących zawody nie wymagające wykształcenia.

„Swoje lata już mam”, jak się popularnie mawia, ale zawsze będę pamiętał szok, towarzyszący pierwszym konstatacjom, że poznani właśnie: adwokat, lekarz, pilot, czy prezes dużej firmy, nie mają pojęcia o tym, co się dzieje w ich mieście, na świecie, nie znają bohaterów podstawowych lektur i nie wiedzą kim był Forrest Gump! „Oj, tam! Nie mam czasu na głupoty!” - to standardowa odpowiedź na nieprzemyślaną prośbę o komentarz, na przykład - do przyjętych właśnie ustaw.

Z tymi ustawami może przesadziłem, bo - faktycznie - sam też mam już dość bezczelności ludzi tylko odhaczonych w kratkach, którzy z tego powodu uważają się za bogów. Związek jednak istnieje. Owi „wybrańcy” wydają się, w większości, też zaliczać do grupy „nie mających czasu na głupoty”.

Zostają ekspertami od lotnictwa, nie wiedząc, że „trymer” to nie choroba weneryczna. Obiecują gruszki na wierzbie, nie odróżniając wierzby od Puszczy Białowieskiej. Stanowią prawa, kompletnie nie rozumiejąc ich znaczenia, a kiedy okazuje się, że ustanowili je przeciwko sobie - zmieniają na sobie przychylne. Flaszka - i lulu! No, bo jak to tłumaczyć?...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski