MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ruszyła karuzela do Parlamentu Europejskiego

Kazimierz Pawełek
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się za ponad dwa miesiące, a już kręci się karuzela wyborcza. Na razie obraca się jeszcze bardzo wolno, aby wszyscy chętni na przejażdżkę do Brukseli mogli zająć, przydzielone im przez partie, miejsca na listach startowych.

Jak zawsze, chętnych do odwiedzenia słynnego Manneken Pisa, czyli siusiającego chłopca, jest wielokrotnie więcej niż miejsc. Szczególnie w tym roku, jako że pensje brukselskich posłów są trzykrotnie wyższe od krajowych.

Nic też dziwnego, że jako pierwsza zjawiła się na starcie drużyna Polskiego Stronnictwa Ludowego. Mówi się o nich, że jak przystało na reprezentantów wsi są, podobnie jak każdy polski chłop, szczególnie pazerni, nie, nie na ziemię, jak to było w powieści Reymonta, ale na stanowiska. Brukselka najlepiej płaci - twierdzą partyjni chłopi, którzy zamiast orać na wsi ojcowiznę, wolą orkę na ulicy Wiejskiej w Warszawie. Zatem nic dziwnego, że na wyprawę po złote runo do Brukseli wybrała się bardzo silna reprezentacja na czele z Jarosławem Kalinowskim i Eugeniuszem Kłopotkiem. Ten Kłopotek, jak mówi się w kuluarach sejmowych, to wcale nie jest żaden kłopotek, to jeden wielki kłopot. Oczywiście dla przeciwników politycznych. Teraz mają nadzieję, że ten kłopot z Kłopotkiem zniknie raz na zawsze w labiryncie korytarzy w gmachach Brukseli i Strasburga. Są tego dość liczne dowody. Przykładem: Zbigniew Kuźmiuk, Janusz Wojciechowski i Zdzisław Podkański. Panowie tak zasmakowali w słynnej "brukselce", że nie pomyśleli o tym, co się stanie pod ich nieobecność w kraju. Rozmawiałem o tym nieraz z panem Zdzisławem Podkańskim i przestrzegałem go po przyjacielsku, jako że znamy się od lat. I stało się to, co przewidywałem. Panowie ani się spostrzegli, jak ich partyjni towarzysze wyautowali z szeregów PSL-u. Panu Podkańskiemu nie pozostało nic innego, jak powołać nową partię chłopską.

Pan Eugeniusz Kłopotek może jednak być dalej wielkim kłopotem i utrapieniem dla przeciwników politycznych w kraju, bowiem liderzy PSL-u zapowiedzieli, że ich kandydaci, w przypadku wygranej, nie pojadą do Brukseli, ale swoje mandaty oddadzą kolegom z dalszych miejsc, którzy dopiero zdobywają nazwiska. Ich kandydatury wystawiane są na listach jakby na wabia, dla przyciągnięcia wyborców. W rzeczywistości jest to zwyczajnym mamieniem wyborców. Zżera mnie jednak ciekawość, czy znajdzie się wśród partii polskich chłopów taki altruista, który po zwycięstwie wyborczym odda swój mandat, wart kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, innemu koledze? To będzie bardzo trudny sprawdzian.

Za niezwykle niemoralne uważam to, że na listach PSL-u znajduje się wiele nazwisk aktualnych posłów, którzy wybierają się do Brukseli po prawdziwe złote runo, bowiem nie wystarcza im 10 tys. zł w warszawskim parlamencie. Panowie zapominają, że wyborcy głosowali na nich, jako na reprezentantów wsi w polskim parlamencie. To samo dotyczy posłów z innych partii. Cóż, panowie nic nie ryzykują, przed wyborami do Brukseli rodzimych mandatów nie muszą się zrzekać, więc można spróbować, a nuż się uda…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski