Przyznam, że powoli już mnie mierzi podnoszony po raz kolejny na łamach prasy temat zakupu służbowych aut przez przedstawicieli rządu, samorządu czy różnej maści instytucji publicznych. Dlatego piszę o tym raz ostatni i każdą kolejną publikację na temat publicznego przetargu na samochody przemilczę.
Wojewoda kupuje sobie i swojemu zastępcy dwa auta (nie po dwa, ale dwa). Mniejsza o ich markę, dla wszystkich ważna jest cena i sam fakt zakupu. Blisko 200 tysięcy złotych za dwa samochody to dużo czy mało? A 500 tys. zł za system komputerowy dla Państwowej Komisji Wyborczej to dużo czy mało? Dla przeciętnego Polaka to "kosmos". Dla bezproblemowego przeprowadzenia wyborów okazało się znacząco za mało.
Czy więc wojewoda, prezydent, burmistrz, czy przeciętny szef publicznej instytucji ma prawo wydawać pieniądze, których w rok nie zarobi 90 proc. Polaków, na służbowe samochody? Jeżeli żyjemy w normalnym kraju, to odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak. Jeżeli z jakichś powodów odpowiemy "nie", to idźmy dalej, pozbawmy włodarzy miast, starostów, marszałków czy wojewodów ich gabinetów, biurek, komputerów. To wszystko wszak kosztuje i to niemało.
Oszczędność publicznego grosza nie może oznaczać ascezy i bylejakości. Nie oszukujmy się, brak nowych samochodów nigdy nie będzie równoznaczny ze zwiększeniem środków na budowę dróg czy nowe place zabaw. Będzie tylko brakiem samochodów i zapewne zwiększeniem wydatków na naprawę starych.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?