Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spełnione marzenia

Kazimierz Pawełek
Lat temu dwadzieścia z okładem miałem honor przeprowadzić dla "Kuriera Lubelskiego" rozmowę z inż. architektem Jadwigą Jamiołkowską, która w owych czasach pełniła w Lublinie wielce odpowiedzialną funkcję konserwatora zabytków. Rozmowa dotyczyła stanu, a także przyszłości Starego Miasta. Pani architekt, aktualnie jurorka wielu konkursów urbanistycznych, była bardzo zaniepokojona nie tylko stanem staromiejskich kamieniczek, ale także przyszłością tej zabytkowej enklawy.

Był to okres, gdy partery odremontowanych domów zaczęły zajmować różne instytucje i urzędy. To bardzo niedobry znak - stwierdziła pani konserwator - jeśli tak dalej pójdzie, to Starówka stanie się martwym miejscem Koziego Grodu. Instytucje pracują bowiem do godzin popołudniowych, potem urzędnicy idą do domów i zostaje bezludne miejsce. Ta nasza perełka powinna być oazą radości i zabawy, tętniącą życiem, pełną kawiarń, restauracji i pubów.

W owym czasie było to marzenie jakby z bajki i nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek się spełni. Rzeczywistość była bowiem przerażająca. Za Bramą Krakowską znajdowała się ulica Bramowa, jako tako oświetlona, a przy niej kawiarnia "Czarcia Łapa". Dalej było już tylko coś w rodzaju pustyni, w którą strach było się zapuścić, nie tylko nocą. Nawet pokonanie kilkudziesięciu metrów od wejścia na Stare Miasto do czartowskiej kawiarni było czasami niezwykle ryzykowne, szczególnie dla pań w futrzanych nakryciach głowy zimą, a latem z widoczną biżuterią. W bramach czaili się bowiem wyspecjalizowani w swoim rozbójniczym fachu "rwacze", którzy podbiegali do ofiary, jednym ruchem zrywali futrzaną czapkę lub złoty łańcuszek i ze zdobyczą znikali w kolejnej bramie. I szukaj wiatru w polu.

A jednak marzenia, które w tamtych czasach wydawały się całkowicie baśniowe, zaczęły się spełniać i dzisiaj Starówka wygląda niemal tak, jak w wizjonerskiej wyobraźni pani konserwator zabytków. W obrębie staromiejskiej enklawy działa kilkadziesiąt kawiarń, restauracji, pubów i piwiarni. Już w czasach panowania w ratuszu prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego było ich ponad trzydzieści. Potem niektóre bankrutowały, a na ich miejsce pojawiały się nowe.

Szlak bywalca i łasucha dobrego jedzenia rozpoczyna się przed Bramą Krakowską, gdzie wita gości restauracja "Ulice miasta", słynna z tego, że w jej podziemiach ucztowali dwaj bohaterowie tzw. "afery ratuszowej", którzy zapewne pod wpływem przyjętych do organizmu napojów sprzedawali sobie coś na kształt słynnych Inflantów. I chociaż było to zdarzenie jakby z kręgu twórczości Jarosława Haszka, to zainteresowały się nim prokuratura i sądy, czego, jak sądzę, nie wymyśliłby nawet słynny czeski humorysta.

Po minięciu, jak ja ją nazywam, Szwejkowskiej restauracji, idąc wzdłuż ulic: Bramowej i Grodzkiej, spotykamy kolejnych kilkanaście lokali, a szlak kończy się za Bramą Grodzką kawiarenką "Brama cafe". Oczywiście, różnego rodzaju placówek dobrego jedzenia i picia nie brak jest przy bocznych uliczkach. Teraz zimą, życie towarzyskie odbywa się wewnątrz lokali. Za to, jak tylko słoneczko mocniej przygrzeje, obok lokali pojawią się liczne ogródki i barwne parasole. Wtedy dopiero będzie widać, że Stare Miasto z wizji pani Jadwigi Jamiołkowskiej stało się rzeczywistością. I Starówka, kiedyś smutna i szara, dzisiaj żyje kolorami i zabawą.

Przypominam o tym, a szczególnie etatowym malkontentom, którzy popłakują, że w Lublinie od lat nic się nie zmieniło, że coś tam jednak drgnęło i że nawet najśmielsze marzenia mogą się spełniać, chociaż, niestety, jest o to coraz trudniej…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski