W spirali długów. Polacy nie spłacają pożyczek

Jak się okazuje, ten lawinowy przyrost zadłużenia nie wynika jednak z gwałtownego przyrostu liczby osób zadłużonych. Ich liczba rośnie, ale w tempie 22% w ostatnim roku. Oznacza to, że wiele osób wpadło już w spiralę zadłużenia, z której nie są w stanie wyjść. Ich długi zaczęły szybko rosnąć - przeciętnie każdy dłużnik ma do oddania 12.619 zł, natomiast dwa lata temu było to 6425 zł, a rok temu 8.809 zł.

Dopóki nasze zadłużenie jest niewielkie staramy się je kontrolować i nie dopuszczać, aby było dla nas istotnym obciążeniem. Jeśli jednak przestaniemy je kontrolować, korzystać ponad miarę z kart kredytowych, pożyczek konsumpcyjnych, kredytów hipotecznych, o co łatwo, gdyż niemal każdy z nas chciałby jak najszybciej żyć jak najlepiej, to dług może wymknąć się spod kontroli. Jeżeli nasze dochody przestają wystarczać na spłatę zadłużenia, to zwykle nie staramy się ograniczyć poziomu naszego życia, ale zadłużamy się jeszcze bardziej, nie płacąc rachunków czy też korzystając z bardzo wysoko oprocentowanych "chwilówek". W pewnym momencie przestaje to mieć już dla danej osoby znaczenie, gdzie i ile jest zadłużona. Z punktu widzenia finansowego jest to wówczas problem kredytodawców, a nie klienta, gdyż pożyczone pieniądze są już właściwie stracone.

U dłużników w takich sytuacjach pojawiają się jednak bardzo istotne problemy społeczne. Gwałtowne odcięcie od pieniędzy i nowych pożyczek, które w końcu następuje, prowadzi do gwałtownego spadku poziomu życia, często też do problemów rodzinnych i depresji. Warto więc pamiętać o tym, że duży dług, to nie tylko problem finansowy banku…

Na koniec jeszcze jedna refleksja. Problem nadmiernego zadłużenia nie dotyczy jedynie osób prywatnych, ale także całych państw. Obserwujemy to w ostatnim czasie na przykładzie takich krajów, jak Grecja czy Irlandia. Także cały kraj, przy nieroztropnym rządzeniu może popaść w spiralę długu, na której ostatecznie straci większość obywateli.