Wolna wola

Mamy ją na własność z przydziału, po urodzeniu i zyskaniu świadomości czynów. Mamy, ale czy z niej korzystamy? Mnogość przykładów, dostarczanych ostatnio przez komunikatory, wydaje się temu zaprzeczać. Wspólny, owczy, żeby nie powiedzieć - barani pęd, każe tratować współobywateli w trakcie promocji byle czego, w byle galerii czy markecie (po polsku - „duży sklep” lub „targowisko”). Te same, niezrozumiałe siły psychicznie, ani chybi jakoś z wolną wolą związane, każą młodym, pięknym ludziom niszczyć swoje ciała trwałymi bazgrołami, już to w kolorach wielu, już to - w sinym. Podobno George Clooney (przystojny i bardzo dobry aktor amerykański, gdyby ktoś nie znał, co nie jest obowiązkowe), zapytany o to, czy ma tatuaż, odparł z uśmiechem: „Ferrari się nie okleja...” Uroda plus intelekt to jednak świetny zestaw!

Wolna wola pozwala określić się co do potrzeby wyznawania religii, spożywania korzonków i nasionek, zamiast giczy cielęcej i jamon serrano, kochania żony własnej lub cudzych i w sprawie wielu innych, ważnych życiowo wyborów. Dziwią te wybory innych nieraz, ale od tego ich wola jest wolna, żeby różniła się od naszej własnej. Co jednak robić, kiedy zapanuje wola większości, różna od naszej? Przystosować się (boli) lub przeć dalej własną drogą (czasem boli jeszcze bardziej).

Pozornie wolna wola jest naszym jedynym dobrem, którym możemy rządzić wedle własnego upodobania i czynić wiele dobra wbrew nie zawsze dobremu światu. Niestety. Enkawudowskie i ubeckie szczury, oraz ich obecnie egzystujące odpowiedniki, potrafiły i potrafią ową wolę podeptać i złamać, szantażując pomyślnością, zdrowiem czy życiem bliskich. Co wtedy? Wtedy pozostaje już tylko świadomość posiadania owej wolnej woli i próby życia w zgodzie z podstawowymi wartościami. Ale to już inna historia.