Wszystko działo się w czasach, kiedy telewizja była czarno-biała, miała jeden program, a spektakle nie były nagrywane, tylko wystawiano je na żywo. To ostatnie powodowało duże problemy i sprawiało, że wystawienie sztuki przed kamerami było nie lada wyzwaniem. Lubelski spektakl trwał prawie dwie i pół godziny.
- W telewizyjnym studio wszyscy byliśmy cali mokrzy, nie ze strachu i tremy spowodowanej występem przed kamerami, ale dlatego, że było tam piekielnie gorąco - opowiada aktor Ludwik Paczyński, który w "Zaczarowanym kole" wcielił się w postać Jaśka.
DAWNY LUBLIN - czytaj nasz serwis specjalny i oglądaj stare zdjęcia
Sam spektakl był wcześniej wielokrotnie wystawiany na deskach lubelskiego teatru. Jednak przeniesienie go do telewizyjnego studia przy ul. Moniuszki wymusiło pewne zmiany.
"Telewizja ma inne wymagania od sceny. Należało więc zrezygnować z pewnych fragmentów scenografii, skondensować niektóre sceny, zastosować ujęcia skrótowe bądź fragmentaryczne. W tej sytuacji zaczarowane koło straciło nieco na swej baśniowej atmosferze (…) zyskało na przejrzystości. Świetnie zostały wyeksponowane wątki dramatyczne"- tak opisywano je w Kurierze z 1964 r.
Zdaniem autora tekstu, niektórzy z aktorów w telewizji wypadli jeszcze lepiej niż na spektaklu w Lublinie. W tym gronie był także Ludwik Paczyński. Jak wynikało z recenzji, nie wszyscy aktorzy uniknęli wpadek. Mimo to spektakl mógł się podobać. "W sumie jednak, na tle innych zespołów prezentujących w telewizji swe spektakle, nasz lubelski teatr wypadł korzystnie i należą się za to całemu zespołowi serdeczne słowa uznania".
Spektakl "Zaczarowane koło" był pierwszym, ale nie ostatnim występem lubelskich aktorów w Teatrze Telewizji. Kolejnym spektaklem był "Kulig". On także był grany na żywo przed kamerami. - Pamiętam, jak w czasie prób powiedziano nam, że w czasie spektaklu będzie sypać się na nas sztuczny śnieg. Zaczął się spektakl. My zaczęliśmy śpiewać i nagle na nas posypało się confetti. To był dramat. Ten "sztuczny śnieg" wcale nie topniał, tylko przyklejał się do ust, myśmy nie mogli powstrzymać się przed połykaniem tych fragmentów. W końcu przestaliśmy śpiewać. Dalej już wszystko poszło dobrze, ale początku nigdy nie zapomnę - wspomina Ludwik Paczyński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?